DAREDEVIL – GENEZA I OGÓLNE SPOJRZENIE NA POSTAĆ

KRÓTKIE PODSUMOWANIE LOSÓW ŚMIAŁKA


222x300

Lata sześćdziesiąte ubiegłego wieku to okres, w którym rodziły i rozwijały się nowe, niespotykane dotąd idee w komiksie superbohaterskim. Za tymi nowatorskimi pomysłami stało wydawnictwo Marvel, którego legendarny scenarzysta i redaktor – Stan Lee – tworzył lub współtworzył kolejne postacie, zdobywające niemal natychmiastowy rozgłos i popularność, i skutecznie rywalizujące z herosami pochodzącymi z dominującego na rynku superbohaterskim wydawnictwa DC.

Historia Daredevila rozpoczyna się w kwietniu 1964 roku. Przed nim na kartach serii Domu Pomysłów pojawili się już Fantastic Four, Ant-Man (który później przeobraził się w Giant-Mana), Thor, Iron Man, Spider-Man, Hulk, Doctor Strange i mutanci tworzący X-Men. Każda z serii prezentowała uniwersum z nieco innej perspektywy. „Fantastyczna Czwórka” eksplorowała odległe planety i była nastawiona na science fiction, Thor zwiedzał siedzibę nordyckich bogów i komiksom z nim bliżej było do fantasy, podczas gdy Spider-Man borykał się nie tylko z kolorowymi superzłoczyńcami, lecz również, jeśli nie przede wszystkim, z problemami typowego nastolatka. Ten ostatni heros pod wieloma względami przypomina Daredevila. Nie jest więc dziwne, że już w drugim numerze swej własnej serii Śmiałek zmierzył się z oponentem Człowieka-Pająka, Electro, a niedługo potem spotkał się z samym Ścianołazem, by razem z nim rozwiązać kryminalną zagadkę i wymienić przy tym kilka ciosów.

Stan Lee i Bill Everett (z pomocą Jacka Kirby’ego) wykreowali postać Matta Murdocka. Jego imię i nazwisko pochodzi od innej postaci, mającej zadebiutować w dawnych czasach na łamach Lev Gleason Publications. Ostatecznie pomysł został porzucony. Z przeszłości pochodzi także Bill Everett. On bowiem w 1939 roku wykreował postać księcia Namora, jednego z najsłynniejszych (anty)bohaterów Marvela. Lee namówił weterana branży, by ten wrócił do Nowego Jorku. Co więcej, niedługo potem przekonał do tego samego także innych twórców, którzy od dłuższego czasu w Domu Pomysłów nie przebywali. Stan chciał pójść w stronę bardziej ulicznej serii, które nie były obecne w ówczesnym Marvelu, nie licząc niektórych historii z „The Amazing Spider-Man”. Ponadto miała ona opowiadać o superbohaterze nieposiadającym znaczących supermocy, przez co musi on bardziej starać się o każde zwycięstwo w swej walce ze zbrodnią, a jednocześnie powinien on być oryginalny i niespotykany. Kolejne łatwe zadanie przed Stanem Lee.

Tym, co miało nadać tych wyjątkowych cech, był fakt, iż Matt jest niewidomy. Jak jednak przekonuje nas nie tylko Daredevil, lecz również japoński Zatoichi, niewidomi wojownicy nie są wojownikami gorszymi, wręcz przeciwnie. Matt jednak nie urodził się pozbawiony umiejętności patrzenia na świat. W dzieciństwie uległ wypadkowi, został zalany radioaktywnymi odpadami, przez co stracił wzrok, lecz rozwinął w sobie wewnętrzny zmysł radaru, który pozwala mu „widzieć” zdecydowanie więcej niż przeciętny heros. Wzrosła także jego siła fizyczna, co poszło w parze z prędkością i zwinnością. Na ile jednak jest to wynik radioaktywności, z którą miał kontakt, a na ile treningu, któremu się poddaje, nie wiadomo. Teoretycznie cała sprawność Śmiałka pochodzi z ćwiczeń, lecz ciężko uwierzyć, że zwykły człowiek może stanąć w szranki ze Spider-Manem, Sub-Marinerem czy Doctorem Doomem i wyjść z tego żywy, a w przypadku starć z pajęczym herosem, wręcz walczyć z nim na równi. Nie chcąc zrzucać tego na głupotę fabuły lub, co gorsza, scenarzystów, uznam, że radioaktywność może mieć z tym coś wspólnego.

Nie tylko moce i fabuła świadczą jednak o naturze danej postaci. Nastrój opowieści i osobowości jej bohaterów są w dużej mierze kreowane przez artystów. Współtwórca Daredevila i autor wizualnej strony pierwszego numeru o nim, Bill Everett, niedługo po narysowaniu debiutu nowego herosa przeszedł do innych tytułów. Zastąpił go Joe Orlando, a po nim Wally Wood. To właśnie Wally zmienił Daredevilowi kostium z czerwono-żółtego na ciemnoczerwony, bardziej diabelski i o wiele prostszy w rysowaniu. Po Woodzie wizualną stroną serii zajął się John Romita, który wrócił do Marvela w 1965 roku, po tym jak już miał dość tworzenia miłosnych komiksów dla DC i chciał wycofać się do nakładania tuszu. Stan Lee przekonał Romitę, że „Daredevil” jest odpowiednim miejscem dla niego, by odreagować miłosne stresy. Wtedy też pojawiła się bardziej tętniąca adrenaliną akcja i wszyscy zaczęli wyglądać nieco atrakcyjniej. Niedługo potem John stanie także za ilustracyjnymi sterami „The Amazing Spider-Man”.

Kolejnym ważnym rysownikiem, który dodał swój styl do serii, jest Gene Colan. Powrócił on do Marvela również w 1965 roku i zanim rozpoczął pracę nad „Daredevilem”, jego twórczość można było podziwiać w przygodach Sub-Marinera i Doctora Strange’a. Gene „The Dean” miał odważny i niecodzienny styl, jego rysunki były ciemniejsze, bardziej mroczne, cięższe i z większą ilością cieni. Również posiadał własny sposób komponowania, jeśli chodzi o rozmieszczenie kadrów na stronie. Dzięki temu skutecznie zwiększył się mroczny nastrój historii i ich dynamika, sprawnie przygotowując podstawy pod to, co potem z postacią uczynił Frank Miller.

Wrócę jednak na chwilę do początków postaci. W pierwszym numerze „Daredevil” poznajemy genezę tytułowego herosa, fakty z jego życia i ustanowione zostają ton oraz tematyka serii. Śmiałek nie toczy bojów z kosmicznymi, fantastycznymi superprzestępcami pokroju Skrulli, Lokiego czy Doctora Dooma. Jest to heros uliczny, zmagający się ze zorganizowaną przestępczością, co przed nim rozpoczął już Spider-Man; z przestępcami, którzy często nie mają żadnych wyraźnych supermocy. Pierwszymi adwersarzami Matta, którzy zwracają na siebie większą uwagę, są: gangster Owl, potrafiący sunąć w powietrzu na wzór sowy; zamaskowany Marauder, zajmujący się spektakularnymi kradzieżami, dziwaczna trójka przebranych za zwierzęta przestępców czy doskonale walczący wręcz Gladiator. Prócz Owla żaden z nich nie posiada supermocy, a i sowi gangster nie ma ich w nadmiarze. Daredevilowi przyjdzie też toczyć wyrównane boje z Oxem, członkiem Enforcers, z którymi wcześniej borykał się Spider-Man, i z innymi oponentami, którzy debiutowali na łamach serii „The Amazing Spider-Man” i innych.

Początkowo ślepota nie była u Murdocka powodem odczuwania żadnego dyskomfortu. Daredevil na tym etapie jest dość beztroskim herosem, który nie stroni od żartów i przytyków wobec swych wrogów. Zmienia się to nie tylko, gdy jego kostium z koloru żółtego przechodzi w ciemną czerwień, lecz również wraz z rodzącą się w nim miłością. Zakochuje się on dość prędko w Karen Page, sekretarce kancelarii, której jest współwłaścicielem. Niestety, Foggy, współpracownik Matta, darzy kobietę podobnym uczuciem. Mimo że dwaj są przyjaciółmi, od tej pory nierzadko zdarzy się, iż w myślach, a czasem i na głos, będzie dochodzić do spięć między nimi. Dojdzie nawet do tego, że Foggy Nelson, aby zaimponować Karen, będzie udawał Daredevila, przez co stanie się celem Maraudera i Gladiatora. Murdock, z drugiej strony, nie może łatwo uwierzyć, że Page jest w stanie związać się z niewidomym mężczyzną, w dodatku prowadzącym podwójne, niebezpieczne życie. W wyniku tego często w jego myślach i słowach słyszymy, jak zapewnia on sam siebie, że to, co robi, jest słuszne; że musi pozostać samotny. Jego pragnienia oczywiście kolidują z własnymi postanowieniami. Kusi go zwykłe partnerstwo. W końcu, gdy zdobywa się na zdradzenie ukochanej swej tożsamości w pięćdziesiątym siódmym numerze serii, Page nie jest w stanie znieść ciężaru poznanej wiadomości i odchodzi.

Matt Murdock to także sierota. Wychowywał go samotnie ojciec, lecz jako nieodnoszący wielkich sukcesów bokser, szybko poznał przestępczą stronę biznesu, co przypłacił swoim życiem. Matt, będąc jeszcze dzieckiem, musiał sam nauczyć się życia, a że poznał na własnym losie, jak przestępcy niszczą istnienia ludzkie, postanowił z przestępczością walczyć. Brzmi to podobnie do losów, ponownie – Petera Parkera oraz Batmana. Jednak Matta, w przeciwieństwie do Spider-Mana, poznajemy, gdy jest już dorosłym mężczyzną i kłopoty nastoletniego życia ma, wydawałoby się, dawno za sobą. Nie wszystkie oczywiście, gdyż miłosne gry i romantyczne zawody charakteryzują każdego herosa Marvela, niezależnie od wieku. Od Bruce’a Wayne’a różni go zaś fakt, że śmierć ojca nie jest jego motywacją, nie szuka on bowiem zemsty za śmierć rodzica, lecz stara się zapobiec podobnym wydarzeniom w życiu innych. Czyni to w dwójnasób, gdyż Murdock jest także uznanym prawnikiem, który wraz z przyjacielem, Foggy’m Nelsonem, prowadzi kancelarię.

Miłość, pogodzenie pracy prawnika z superbohaterskim alter ego oraz zmuszenie do ukrywania tegoż sprawiają, że Matt Murdock musiał stać się bohaterem mającym liczne wewnętrzne problemy. Wszystko, co czyni, sprawia, że zawsze jego akcje mają więcej niż jeden wynik. Jeśli uda mu się pokonać wroga, odbywa się to kosztem życia prywatnego. Jeśli zajmie się sprawą prywatną, ucierpi na tym inna jego strona. Komplikacje wewnątrz osobowości Matta narastały latami, nieraz popadał w depresję, musiał walczyć z własnymi demonami – tak w przenośni, jak i dosłownie. Naturalnym wynikiem jest więc nie tylko kryzys wartości, tożsamości, lecz również zatarcie granicy między życiem prywatnym a działalnością jako wojownik przeciw złu. Pojawienie się takich postaci jak Elektra czy Typhoid Mary i niestabilne, toksyczne romanse z nimi sprawiły, że maska jeszcze mocniej przylgnęła do twarzy Murdocka, a niejednoznaczne moralnie decyzje czy też decyzje konfliktujące poczucie etyki z moralnością wypełniły życie bohatera, nigdy nie pozwalając mu na łatwe rozwiązania i uczucie wewnętrznego spokoju.

Przez lata świat wokół Daredevila robił się coraz mroczniejszy. Bandyci coraz częściej zabijali bez skrupułów, ukochana sekretarka uzależniła się od narkotyków, Foggy stał się bezwiednym narzędziem w rękach zorganizowanej przestępczości. W najbliższe rejony życia, tak zamaskowanego, jak i prywatnego, zło wkradało się, osaczając Murdocka z każdej strony. Stał się on niczym groteskowy magnes niegodziwości; osobą, która przyciąga to, co najgorsze na świecie i w ludziach. Co więcej, sam zaczął gubić się w swoich grach. Stworzył sobie na jakiś czas trzecią tożsamość, brata bliźniaka, którego następnie „zabił”, gdy przykrywka okazała się niewygodna. Co ciekawe, pojawienie się Mike’a, bo tak na imię miał „bliźniak” Matta, zrodziło niespodziewany, drugi już, trójkąt miłosny. Karen, wcześniej zakochana w Matcie, zaczęła darzyć uczuciem Mike’a, a sam Murdock musiał „rywalizować” w ramach dwóch osobowości. Nie dziwi więc późniejsza niestabilność psychiczna Daredevila. Popadł on w depresję, stracił pamięć, przeszedł pranie mózgu. Lista problemów wpływających bezpośrednio na jego psychikę zdawała się nie mieć końca.

Tak też stopniowo seria, jak i losy bohatera, schodziły na tory, które określić można mianem noir. Daredevil miał teraz ciężej nawet niż Spider-Man czy jakikolwiek inny heros Marvela. Co gorsza, również gdy wygrywał, to nie można było odsunąć od niego jakiegoś tragicznego elementu. Każde niemal pozytywne rozwiązanie niosło ze sobą jakiś negatywny skutek. Właśnie to w dużej mierze odpowiada za popularność i wyjątkowość postaci. Murdock wie, że jest tylko człowiekiem; wie, że popełnia błędy, nie próbuje być idealnym herosem i prawnikiem, bo wie, że taki ideał nie istnieje. On po prostu stara się jak najlepiej wykonywać swoją pracę. Stawiać czoła, wydawałoby się, beznadziejnym problemom i wychodzić z nich najlepiej, jak tylko potrafi. A to, że nie zawsze potrafi się w nich odnaleźć, tylko świadczy o jego paradoksalnej kruchości i człowieczeństwie, przemawiając na korzyść serii. Ta ludzka strona bohatera jest jego głównym atutem, jeśli chodzi o charakteryzowanie postaci.

Oczywiście, elementy noir i ciągłej tragedii nie są stałe. Zależą od wizji twórcy. Stan Lee przedstawiał raczej beztroskiego, jak pisałem, superbohatera, który walczył z przeciwnikami Spider-Mana i wymyślonymi na potrzeby serii dość groteskowymi postaciami (vide Purple Man). Im dłużej jednak Lee zajmował się Mattem, tym bardziej tworzył w nim wewnętrzny dysonans, tak charakterystyczny dla tej postaci. Prawdziwie tragiczno-noirowy nastrój nadał jednak serii Frank Miller, eksplorujący najmroczniejsze zakątki świata wokół herosa. Po nim Ann Nocenti zetknęła Daredevila z piekielnymi demonami, co stanowi odejście od stylu Millera i zwrot w stronę fantastyki. Lecz trzeba pamiętać, że również kazała ona błąkać się Mattowi, który utracił pamięć, przez Amerykę i oglądać – zarówno kraj, jak i herosa – z bardziej społecznie ukierunkowanej perspektywy. Dan Chichester zbliżył z kolei serię do science fiction, dodając do niej sporo nowoczesnych technologii. Zwrócić jednak należy szczególną uwagę w przypadku jego runu na zawarcie doskonale zaprezentowanego romansu z Typhoid Mary. W spojrzeniu Chichestera na Daredevila pojawia się niezapomniana scena w dwieście dziewięćdziesiątym siódmym numerze serii, w której, gdy Mary śpi po wspólnym seksie z Murdockiem w tanim motelu, Matt wbrew jej woli organizuje zamknięcie niestabilnej dziewczyny w szpitalu psychiatrycznym, z podrobionymi podpisami na dokumentach. Nie jest to bynajmniej klasyczne postępowanie bohatera komiksowego. Matt styka się tutaj z podstawowym problemem moralności (jego uczucie do kobiety i uczciwość wobec niej) i etyki (jego poświęcenie dla sprawy / walki z przestępczością), co ujawnia większą obecność etyki nad umieszczoną w cieniu moralnością. Zauważyć trzeba jednak, że nawet umieszczenie jej w cieniu nie znaczy, iż sprawia mniej cierpienia. Tego typu sceny świadczą o potencjale tkwiącym w postaci i sprawiają, że opowieści o niej nie są zwykłymi superbohaterskimi potyczkami.

Takowymi jednak są niektóre z późniejszych historii. Karl Kesel i Joe Kelly bowiem sprawili, że nastrój serii nie wyróżniał się niczym szczególnym spośród innych, publikowanych przez Marvela. Dopiero później Brian Michael Bendis i Ed Brubaker powrócili do mrocznego, kryminalnego charakteru postaci, na nowo rozwijając jej „ciemny”, niejednoznaczny potencjał, który kontynuowany był z nastawieniem na akcję z elementami nadnaturalnymi przez Andy’ego Diggle’a. Jednak, nawet gdy Murdock nie jest noir, nadal jest osobą mniej lub bardziej tragiczną i przez to bardziej człowieczą.

Widać dzięki temu wyraźnie, iż Daredevil jest postacią, którą łatwo polubić. Postacią bardzo ludzką, tragiczną i wewnętrznie rozdartą, choćby przez fakt, że ojciec nigdy nie chciał, by jego syn walczył. Ponadto, jak udowadniają kolejni twórcy, postacią otwartą na różne interpretacje, pasującą do klasycznej historii superbohaterskiej, opowieści fantasy, jak i ponurego dramatu i kryminału. Wszystko to sprawia, iż Daredevil stał się jedną z ikon Marvela i kolejnym, po wspomnianych na początku, superbohaterem Stana Lee, którego podstawowa charakterystyka otworzyła Śmiałka na niekończące się transpozycje i rozwinięcia w każdym niemal możliwym do wyobrażenia kierunku.

Mateusz R. Orzech