ASTERIKS #27 – SYN ASTERIKSA


Nie ma co! Asteriks z Obeliksem mają wszystko, czego dwóm beztroskim kawalerom do życia potrzeba. Dziki do jedzenia, Rzymian do tłuczenia, rozkoszne niemowlę w koszyku pod drzwiami chaty tego pierwszego, menhiry… Jak?! Jak?! Jak?! Jeden mały brzdąc i już niebo spada na głowę naszych bohaterów. Nie pomaga, gdy Obeliks niechcący podaje mu mleko z tykwy Asteriksa (do połowy zapełnionej magicznym wywarem!), czyniąc szkraba zdolnym wywijać krowami jak grzechotką. Pomimo tych i innych komplikacji wojownicy postanawiają przeprowadzić śledztwo i odnaleźć rodziców dziecka, przypadkiem udostępniając informację rzymskiemu rachmistrzowi spisowemu, że są w jego posiadaniu. Jak się okazuje, cały spis to tylko przykrywka zorganizowana przez poszukującego niemowlaka prefekta Galii, Kolcokaktusa, który z kolei próbuje zdobyć go dla Marka Juniusza Brutusa, a jego intencje wobec malca są równie szlachetne, co króla Heroda…

Powiem krótko: najlepszy solowy album Uderzo! Świetna, dynamiczna, bardzo spontaniczna, znakomicie rozbudowana i naszpikowana przekomicznymi momentami historia. Perełką jest postać niemowlaka, którego niewinna mordka jest zwyczajnie cudna, nawet gdy ten tłucze pięściami wszystkich wokoło, nie zważając, czy to próbujący go uprowadzić legionista czy żona wodza, Dobromina. Albumowi towarzyszy spory powiew świeżości i miło zobaczyć bohaterów próbujących odnaleźć się w zupełnie nowej (chwilami bardzo niezręcznej) sytuacji grania roli ojców. Ha! Miejscami nawet kłócą się jak stare małżeństwo!

Jak już o sprawach płciowych mowa, to czytając po raz pierwszy od lat „Syna Asteriksa”, zdałem sobie sprawę, że Uderzo nie tylko – podobnie jak dawniej Goscinny – nie robi wszystkiego pod najmłodszych, ale miejscami wkracza na wręcz na „bardzo dorosłe” terytorium. Gdy Asteriks – znany z podróżowania po świecie kawaler – znajduje niemowlę pod drzwiami swej chaty, opinia publiczna osady zaczyna patrzeć na niego wilkiem. Bohater spotyka się z mało pochlebnymi komentarzami ze strony żony wodza, a gdy pod jego dach wprowadza się wędrowna piastunka (która – jak dumnie się chwali – w dosyć kontrowersyjny sposób zdobyła przydomek „Cyc Legionu”), plotki i oburzenia na temat niegodnych poczynań wojownika rosną na potęgę. Nieprzychylne strony życia Asteriksa jako wiecznego kawalera to jeden z najlepszych aspektów solowych albumów Uderzo – motyw, do którego powróci jeszcze w albumach „Róża i miecz” i „Asteriks i Latraviata”. Szczerze liczę, że któregoś dnia ten element postaci zostanie wykorzystany w późniejszych adaptacjach animowanych.

Rzeczą, która wzbudzała wśród fanów pewne wątpliwości, jest przedstawienie Brutusa, który zarówno z charakteru, jak i z twarzy, różni się znacząco od swoich występów w albumach „Asteriks gladiator” i „Niezgoda” (z drugiej strony, jeszcze innego wyglądu nabrał, pojawiając się na chwilkę w albumie „Wróżbita”). Nie zapominajmy jednak, że postacie w Asteriksie zawsze ewoluowały, a sposób, w jaki Brutus został wyeksponowany w „Synu Asteriksa”, idealnie pasuje do historii, czyniąc go budzącym respekt antagonistą i przebiegłym strategiem. Naturalnie, Brutus podobnie jak Jan bez Ziemi czy Salieri to jedna z tych postaci historycznych, która została ostro zdemonizowana we współczesnych wyobrażeniach. Przedstawienie go jako pozbawionego skrupułów łajdaka daleko odbiega od tego, co mówi nam historia, jednak – ponieważ „Asteriks” od zawsze bawił się groteskowym obrazem starożytnego świata – z łatwością można przymrużyć na to oko. Podobnie ma się zresztą (podany w komiksie jako fakt) mit o tym, że Brutus był przybranym synem Juliusza Cezara, choć to akurat nie jest współczesnym wymysłem. O owych przypuszczeniach mamy napomniane w pewnych źródłach historycznych (Plutarch), a Cezar – jakby nie patrzeć – był kochankiem matki Brutusa, darzył go ogromną przyjaźnią, zaufaniem i – jak zostaje także wytknięte w komiksie – miał tendencję do odpuszczania mu pewnych „dosyć sporych” przewinień (spiskowanie z Pompejuszem). Swoją drogą, „Syn Asteriksa” to album, w którym pojawia się naraz najwięcej postaci historycznych. Dwie z nich są tak zaskakującą niespodzianką, że nie mam sumienia zdradzać ich tożsamości.

„Syn Asteriksa” rzadko jest przywoływany przez fanów na listach ulubionych albumów, a szkoda, gdyż moim zdaniem – podobnie jak „Tarcza Arwernów” – to jeden z najbardziej niedocenionych epizodów serii. Poza zachwaloną warstwą komediową mamy też wręcz spektakularną scenę pożaru osady, czemu towarzyszy bardzo sugestywna kolorystyka. Cóż jeszcze mogę dodać na zachętę? Okazuje się, że Obeliks ciągle myśli, że dzieci są dostarczane przez bociany, a Asteriks zapowiada, że któregoś dnia będzie musiał mu wyjaśnić wszystko o „ptaszkach i pszczółkach”… Nie wyobrażam sobie lepszego rozpoczęcia kolejnej przygody.

Maciej Kur

„Asteriks #27 – Syn Asteriksa”
Tytuł oryginału: „Le Fils d’Astérix”
Scenariusz: Albert Uderzo
Rysunki: Albert Uderzo
Wydawca: Egmont
Data wydania: marzec 2012 r.
Wydawca oryginału: Les Editions Albert René
Data wydania oryginału: 1983 r.
Liczba stron: 48
Format: A4
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Wydanie: III
Cena: 19,99 zł