WAYNE: MŚCICIEL Z GOTHAM

CIEKAWA OPOWIEŚĆ Z NIEWYKORZYSTANYM POTENCJAŁEM


„Wayne: Mściciel z Gotham” to powieść, której data publikacji zbiega się z premierą kinową obrazu „Mroczny rycerz powstaje”. Nie jest ona jednak uzupełnieniem historii filmowej, a wariacją autora na temat Batmana, którą można zaliczyć do cyklu Elseworlds. Klimatem książka przypomina trochę premierowy obraz – w powieści Bruce Wayne również zamyka się w swojej rezydencji przed światem, jednak nocami prowadzi aktywny tryb życia jako Batman. Pewnego dnia natyka się na trop tajemnicy związanej – jak się okazuje – z młodością jego ojca. Oczywiście nasz bohater postanawia podążyć jej śladem i przy okazji dowiaduje się, że jego kamerdyner, Alfred Pennyworth, ukrywał przed nim skrzętnie tę część historii jego rodziny. Po drodze na Batmana czekają liczne niebezpieczeństwa z którymi przyjdzie zmagać mu się samotnie, między innymi z powodu straconego zaufania do Alfreda.

Tracy Hickman w „Wayne – Mścicielu z Gotham” chciał rozprawić się z kryształowym wizerunkiem Thomasa i Marthy Wayne’ów, których znamy tylko z mglistych wspomnień Bruce’a. Autor podjął się ryzykownego, a zarazem chlubnego zadania. Kreśli ciekawą historię rodziców Batmana, którzy są w jego powieści ludźmi z krwi i kości, nie bez wad, co stanowi wartościowe uzupełnienie uniwersum.

Dużym minusem powieści jest jednak kreacja innych bohaterów, a szczególnie relacja między Brucem i Alfredem. W książce panuje między nimi spora nieufność, która narasta, gdy okazuje się, że Alfred wiele lat ukrywał przed nim tajemnicę Thomasa Wayne’a. Alfred Pennyworth jest dla Batmana substytutem ojca, dlatego staranne zatajanie prawdy, a potem odmawianie Bruce’owi prawa do niej „bo tak będzie lepiej dla wszystkich”, jest mało wiarygodne, zważywszy na charakter kamerdynera i jego relację z Bruce’em. Zachowanie Alfreda jest dla mnie wyjątkowo nielogiczne. Koniec końców okazuje się, że Batman prawdą o ojcu nie jest załamany – w końcu jest dostatecznie doświadczony przez życie, a konsekwencje ukrywania prawdy przed nim są bardziej dramatyczne. Jeśli chodzi o przedstawienie bohaterów zgodnie z ich psychiką, irytują wstawki: „Bruce zachichotał” czy „Alfred zapiszczał”, bo trudno wyobrazić sobie obu mężczyzn chichoczących lub piszczących, jednak nie wiadomo, czy to nie kwestia tłumaczenia anglojęzycznego tekstu.

Powieść czyta się dobrze, autor sprawnie rozwija intrygę, buduje napięcie i dialogi, przeplatając wydarzenia z teraźniejszości z tymi z przeszłości. Jednak w pewnym momencie historia Thomasa Wayne’a staje się bardziej pasjonująca dla czytelnika, tym bardziej, że Batman tylko podąża tropem historii swojego ojca i czeka się na odkrycie prawdy. Nieco niezrozumiałe jest dla mnie wplecenie do fabuły, jako postaci epizodycznych, wrogów Batmana niezwiązanych bezpośrednio z intrygą. Powód ich udziału w wydarzeniach nie jest do końca wyjaśniony – pojawiają się, walczą z Batmanem, potem znikają, a czytający zadaje sobie pytanie: dlaczego się tam znaleźli? Ponadto autor momentami zbyt dokładnie wdaje się w techniczne szczegóły ekwipunku Batmana, używając skomplikowanej nomenklatury, co staje się nużące dla czytelnika, który wolałby zostać zapoznany z dalszym przebiegiem akcji.

Mimo, że fabuła „Wayne: Mściciela: z Gotham” jest zajmująca, to podczas czytania książki miałam nieodparte wrażenie, że historia o lepiej by sobie poradziła, gdyby została przedstawiona w komiksie. Kadry komiksu wpłynęłyby pozytywnie na dynamikę powieści, a walki i pościgi stałyby się bardziej interesujące W dodatku narracja powieściowa daje olbrzymie pole do popisu, jeśli chodzi o przedstawienie psychiki postaci, co niestety nie zostaje wykorzystane w książce Hickmana. Postać Batmana stanowi tło dla intrygi, nie jest wyeksponowana, a przemyślenia bohatera powinny być istotną częścią fabuły, szczególnie, że Bruce Wayne z „Mściciela z Gotham” to starszy wiekiem superbohater, funkcjonujący praktycznie tylko jako swoje alter ego. Odkrycie dotyczące jego ojca powinno wywrzeć na nim większy wpływ, tymczasem nie zostają nam prawie w ogóle przedstawione przemyślenia bohatera związane z poznaniem historii życia Thomasa Wayne’a, tym bardziej, że szczegóły śmierci rodziców Bruce’a okazują się bardziej szokujące, niż można się było spodziewać. Wersja zabójstwa Wayne’ów z książki jest jednak według mnie zbyt dramatyczna, a losy bohaterów splecione są niczym w antycznej tragedii, co z jednej strony stanowi pewien walor, a z drugiej sprawia wrażenie nie do końca przemyślanego i naciąganego rozwiązania, które nie znajduje potwierdzenia we wcześniejszych częściach powieści. Pewnym niedociągnięciem fabularnym jest też fakt, że zdarzenia, z którymi był powiązany Thomas Wayne, były obszernie opisywane w gazetach – tymczasem bohater dowiaduje się o nich dopiero podczas śledztwa. Wydaje się nieprawdopodobne, że Batman, osoba mająca dostęp do baz danych całego Gotham, nie słyszał wcześniej o tamtej głośnej sprawie związanej z przestępczością.

Reasumując, książka Tracy’ego Hickmana jest ciekawą opowieścią o Mrocznym Rycerzu, jednak historia Thomasa Wayne’a przyćmiewa zdarzenia z teraźniejszości dotyczące Batmana. Z jednej strony odkrywanie tajemnicy ojca jest kanwą powieści, z drugiej – mam wrażenie, że Batman paradoksalnie został w „Mścicielu z Gotham” potraktowany po macoszemu. W kryminalnych powieściach rozbudowana postać detektywa (a w „Wayne: Mścicielu z Gotham niewątpliwie taką rolę ma Bruce Wayne) stanowi atut. Jeśli chodzi o powieść, to ma się wrażenie, że autor wyszedł z założenia, że Mroczny Rycerz jest wystarczająco znaną postacią i opisywanie jego psychiki jest zbędne. A szkoda, bo stanowi to niewykorzystany potencjał i ciekawie wykreowana fabuła na tym traci.

Anna Wróblewska

„Wayne: Mściciel z Gotham”
Autor: Tracy Hickman
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron: 272
Rodzaj: Broszura
Format: 130×205
Data wydania: 2012-07-19
Cena detaliczna: 32.80 zł