ŻYWE TRUPY #16 – WIĘKSZY ŚWIAT


222x300

Codzienność mieszkańców wspólnoty pod wodzą Ricka Grimesa stała się szara i nudna. Ciągłe problemy z zaopatrzeniem, czyszczenie terenu ze szwendaczy, amunicja na wykończeniu, potrzeba zorganizowania farmy zdają się być przerywane jedynie przez osobiste rozterki głównych bohaterów. Z tego żmudnego przedstawienia odbudowującej się społeczności wyrywa nas jak zwykle zewnętrzne zagrożenie.

Po ostatnim, skupionym na bohaterach pobocznych tomie, centralną postacią jest ponownie Rick. „Większy świat” zdaje się być pomnikiem postawionym właśnie jego przywództwu. Robert Kirkman wraca do koncepcji „przypadkowego bohatera”, przeciętnego funkcjonariusza, który w obliczu apokalipsy przeistacza się w niekwestionowanego lidera ocalałych, fenomenu, nad którym zastanawia się jedynie sama główna postać: „nigdy nie zapytali, czy chciałem zostać przywódcą, wszyscy po prostu zaczęli oczekiwać ode mnie, że podołam temu zadaniu”. Kirkman dokonuje szczegółowej analizy zjawiska, stawiając Ricka w sytuacjach, z których każda udowadnia nam, co sprawia, że to właśnie jemu grupka ocalałych powierzyła możliwość podejmowania decyzji odnośnie swojego życia. Widzimy to podczas negocjacji z Jesusem (wysłannikiem z tajemniczego Wzgórza), narad dotyczących przyszłości wspólnoty, trzymających w napięciu patroli na jej przedpolach, itd.

Autorefleksji Ricka towarzyszą sceny, w których widzimy jego postępującą metamorfozę w wielozadaniową maszynę. Wspomniane wcześniej trudności komplikuje jeszcze bardziej rola ojca chłopca walczącego ze wspomnieniami własnych morderstw. Pogłębia się także wątek trudnej relacji z Andreą, problemu potrzeby bliskości i irracjonalnego lęku przed jej osiągnięciem. Jednakże za najciekawsze uważam budowanie obrazu zimnokrwistego zabójcy. Reakcje Ricka w sytuacjach zagrożenia życia są chłodne i mechaniczne. Niezwykle sugestywna kreska Charliego Adlarda potęguje to wyjątkowo chłodnym spojrzeniem głównego bohatera w sytuacji, gdy po poderżnięciu komuś beznamiętnie gardła, wypluwa jego krew i bez wyrzutów wycelowuje broń w kierunku kolejnych napastników. Rick Grimes, przywódca ocalałych, z równym powodzeniem wywołuje dreszcz zaniepokojenia u mieszkańców Wzgórza jak i u samych czytelników.

Już w poprzednich tomach dało się zauważyć tendencję Kirkmana do połykania własnego ogona. I mimo, że autor na pewno nie powiedział jeszcze swojego ostatniego słowa, to pewne schematy dają się zauważyć również w tomie 16. Nie mam wątpliwości co do tego, że kolejna wspólnota ocalałych przywodzi na myśl wcześniejsze zdarzenia tego rodzaju. Jak zawsze na ich czele stoi charyzmatyczna jednostka, a wszystkie nowe kontakty z ludźmi po spotkaniu z Gubernatorem budzą w grupie oczywisty strach i wątpliwości. Tak jest ze wspomnianym Jesusem przynoszącym propozycję kontraktu handlowego pomiędzy osadami ocalałych.

Kirkman wybrnął, po mistrzowsku budując napięcie związane z wizją współpracy ze Wzgórzem. W „Większym świecie” zaufanie to ostatnia rzecz, jaka towarzyszy nie tylko głównym bohaterom komiksu ale także czytelnikowi. Ten efekt znamy już z kilku poprzednich tomów „Żywych trupów”, ale skoro ostatnim razem nic się nie stało, to czytelnik musi założyć, że autorzy celowo uśpili jego uwagę.

„Większy świat” nie przynosi bohaterom (a przez to i czytelnikom) ani pożądanych chwil wytchnienia ani kolejnego krwawego przełomu. Niesie za to potężny ładunek napięcia i zrozumienie własnej roli przez głównego bohatera. To dużo. Tym bardziej, że finał zapowiada nowe kłopoty związane z tajemniczą postacią Negana. Warto zatem żeby grupa była świadoma swojej wartości w nadchodzącej wojnie. Polskiej edycji należy zarzucić niedbałość w kwestii pisowni (pół tuzina literówek) i stylu. Bywało rażąco. Z drugiej strony cieszy fakt, iż tym tomem jesteśmy jeszcze bliżej bieżących wydań amerykańskich.

Maciej Wycinek

„Żywe Trupy #16- Większy świat”
Scenariusz: Robert Kirkman
Rysunek: Charlie Adlard
Wydawnictwo: Taurus Media
Wydawca oryginalny: Image Comics
Liczba stron: 136
Format: 170×260 mm
Cena okładkowa: 43 zł