DEMON KNIGHTS VOL. 1: SEVEN AGAINST THE DARK


600x420

W dzisiejszych czasach brak dobrych historii w konwencji sword and sorcery, podgatunku fantastyki koncentrującego się nie na jakimś epickim konflikcie, tylko na osobistych zmaganiach i brutalnych walkach grup lub pojedynczych herosów w tradycyjnym fantastycznym świecie. Czasy Conana, Elrica i Kane’a wydawały się już dawno odejść w zapomnienie. Moje zaskoczenie i radość osiągnęły więc rzadko spotykane poziomy, gdy natknąłem się na prawdziwie dobrą opowieść z tego nurtu, w dodatku wciąż wydawaną. Pozytywne niespodzianki w życiu to rzadkość, tym bardziej tak wspaniałe jak „Demon Knights” Paula Cornella i Diogenesa Nevesa.

Camelot upadł, Król Artur odpłynął w łodzi do Avalonu, po to, by kiedyś powrócić w godzinie próby. Ekskalibur wrócił do ręki Pani Jeziora, choć jedna z kobiet, które transportowały Artura próbowała go wyłowić. Wtedy to, podczas upadku legend, czarnoksiężnik Merlin stworzył nową, wiążąc dzięki magii swojego skrybę, Jasona Blooda i demona Etrigana w jedną istotę.

Przenieśmy się cztery wieki do przodu. Trwa średniowiecze. Jason wraz ze swoją towarzyszką, obdarzoną magiczną mocą Madam Xanadu, która kiedyś próbowała wyłowić Ekskalibura, przybywają do małej wioski. W karczmie, gdzie się zatrzymują nie są wcale najdziwniejszymi osobnikami… ani najstarszymi.

Do tej małej, spokojnej wioski zbliża się gigantyczna armia pod dowództwem gotowej na wszystko królowej i czarnoksiężnika. O smokach w składzie armii nie wspominając. Czy siódemka wojowników, zebranych czy to przez przypadek, czy przez przeznaczenie, zdoła stawić czoła nadchodzącej zagładzie? Jakie są ich skrywane sekrety?

Odpowiedzi na te pytania kryje „Demon Knights”.
Oczywiście nie wszystkie w pierwszym tomie.

Pierwszą i największą zaletą tej opowieści jest klimat. Niezwykły klimat starej fantastyki i opowieści arturiańskich, nie spotykany dziś już zbyt często. Konflikty wewnątrz grupy, tajemniczość każdej postaci, głęboko mistyczni i zarazem źli adwersarze, prości i niewinni ludzie wykazujący tendencje do zgonów – świat przedstawiony przyjmuje się bez słowa protestu. Wszystko to ma w sobie surowe piękno opowieści o walce pojedynczych osób z praktycznie wszystkim. Taka historia nie mogłaby się udać bez wyrazistych charakterów postaci i na początku lektury żywiłem co do tego pewne wątpliwości. W końcu (licząc Jasona i Etrigana osobno) ich liczba wynosi aż osiem. Jednak ten zabieg udaje się wykonać perfekcyjnie. Każda ma wyraźnie zarysowaną osobowość i każda sama w sobie jest godna zapamiętania. Dynamika pomiędzy bohaterami wspaniała. Przy tym komiks nie jest przegadany, akcja pędzi z szybkością huraganu i z jego siłą porywa czytelnika.

Ten komiks wydaje się nie mieć wad. Również kreska Diogenesa Nevesa stoi na najwyższym poziomie. Idealnie pasuje do mrocznej baśni, mieszając w dobrze dobranych proporcjach przejaskrawienie i realizm. Komiks polecam każdemu, szczególnie miłośnikom starych opowieści w stylu Conana. Nie należy tutaj szukać jakichś głęboko filozoficznych opowieści ani problemów dnia codziennego. Za to dostajemy historię opowiedzianą tak dobrze jak niewiele innych.

Bartosz Spytkowski

„Demon Knights” Vol. 1: „Seven Against the Dark”
Scenariusz: Paul Cornell
Rysunek: Diogenes Neves
Tusz: Oclair Albert
Kolory: Marcelo Maiolo
Liternictwo: Jared K. Fletcher
Wydawca: DC Comics
Data publikacji: 17.06.2012
Liczba stron: 160
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
Cena: 14.99 $