Mike Diana – męczennik komiksu

222x300

Z pewnością znacie różne przykłady komiksów, które zostały ocenzurowane bądź których publikację zablokowano. Czy słyszeliście jednak o twórcy, który za swoje komiksy trafił do więzienia? Bynajmniej nie wydarzyło się to w Chinach czy Korei Północnej, lecz w samym sercu zachodniej cywilizacji – w szczycącej się wolnością wypowiedzi i demokratycznymi wartościami Ameryce. Poznajcie historię Mike’a Diany, pierwszego męczennika komiksu.

Mike Diana urodził się w 1962 r. w Nowym Jorku. Już od wczesnego dzieciństwa wyróżniał się specyficznymi gustami: podczas gdy koledzy kolekcjonowali karty i naklejki z gwiazdami baseballu, futbolu amerykańskiego czy hokeja, mały Mike fascynował się wydawaną przez Topps serią naklejek „Ugly”, (prezentującą różnorodne potwory i dziwadła), kolekcją kart „Creature Feature” (przedstawiającą sceny z klasycznych horrorów z zabawnymi dopiskami) czy też parodiującymi etykietki popularnych produktów spożywczych kartami „Wacky Packages” (rysowanymi przez największe gwiazdy komiksu niezależnego z Kimem Deitchem, Billem Griffithem czy Artem Spiegelmanem na czele). Ponieważ chłopiec przejawiał spory talent do rysowania, matka zapisała go na zajęcia artystyczne. Kiedy grupa otrzymała zadanie wykonania kolaży z zebranych na plaży muszelek, Mike stworzył rysunek, który połączył ze znalezionymi na plaży śmieciami i martwymi rybami.

Jak sam rysownik przyznaje, ogromny wpływ na jego przyszłą twórczość miało katolickie wychowanie. Mały Mike co niedzielę uczęszczał z rodziną do kościoła, jednak widok wiszącego na krzyżu zmaltretowanego Jezusa wywoływał w nim przerażenie. Co tydzień musiał wysłuchiwać płynących z ambony słów o tym, że będzie się smażył w piekle, co tydzień też obserwował swojego ojca tłukącego na przykościelnym parkingu jego brata, który zawsze podczas mszy był niegrzeczny.

Jeszcze gorzej było, kiedy Mike zaczął uczęszczać po mszy na zajęcia religii. Rysownik w jednym z wywiadów wspomina pewnego nauczyciela, który zaczął płakać, opisując, jak Jezus za nas cierpiał („Oni wcierali sól w jego rany i wyrywali włosy z jego brody!”). Jakiś czas później zapadły mu w pamięć liczne, opisywane szczegółowo przez media przypadki molestowania dzieci przez księży.

Drugim czynnikiem wpływającym na twórczość Diany była przeprowadzka wraz z rodziną z Nowego Jorku na Florydę. Konserwatywna atmosfera, w połączeniu z otoczeniem pełnym przesłodzonych obrazów zachodu słońca i różowych flamingów, były dla Mike’a nie do zniesienia. Cierpiąc na depresję i nie mogąc zasnąć całymi nocami, oglądał telewizje informacyjne, w których w nieskończoność relacjonowano gwałty i morderstwa.

W wieku 15 lat Diana odkrył komiksowy underground (aby zamawiać wysyłkowo poszczególne tytuły, musiał udawać, że ma 18 lat). W ten sposób poznał takich autorów jak S. Clay Wilson, Greg Irons oraz Rory Hayes. Wtedy też zaczął przerysowywać komiksy z łamów magazynów „Heavy Metal”, „Creepy”, „Eerie” czy „Swamp Thing”, dodając do nich swoje chore fantazje. Wkrótce postanowił, że będzie publikował własne komiksy.

W liceum rysowanie komiksów było dla Diany sposobem na przełamanie alienacji: zyskiwał wówczas uznanie rówieśników, rozpowszechniając komiksy, w których zobaczyć można było drastyczne sposoby uśmiercania nielubianych nauczycieli albo ostre sceny pornograficzne. Żeby było zabawniej, Diana często kopiował swoje dzieła na kserokopiarce miejscowej komendy policji, gdzie jego matka pracowała jako sekretarka. Niektóre z tych komiksów wysyłał do magazynów grozy z prośbą o publikację, jednak zawsze spotykał się z odmową.

W 1988 r. wspólnie z kolegą z klasy, który pracował w punkcie ksero, zdołali przekonać właściciela punktu, aby pozwolił im w zamian za pracę wydrukować 960 kopii zina „HVUYIM”. Nieco później Diana już samodzielnie stworzył kolejny zin „Angelfuck”, którego tytuł zaczerpnął z piosenki zespołu Misfits. Po wydaniu trzech numerów rysownik postanowił powiększyć format i zmienić tytuł na „Boiled Angel”. Tak narodziło się najsłynniejsze dzieło Diany i źródło jego przyszłych problemów.

Pierwszy numer zina wydany został w 65 egzemplarzach, kolejne rozchodziły się już wśród 300 stałych subskrybentów. W środku znaleźć można było charakterystyczne dla tego rysownika klimaty: brutalne gwałty, sodomię, kanibalizm, rozczłonkowane ciała, masakrowane i gwałcone zwłoki. Wszystko rysowane szczegółową, ale mocno specyficzną kreską, przywodzącą na myśl stylistykę undergroundu, prymitywizm i zdeformowaną ilustrację dziecięcą. Diana pracował wówczas jako woźny w szkole podstawowej w Largo, zaś do produkcji „Boiled Angel” wykorzystywał szkolną drukarkę. Kiedy dyrekcja szkoły zorientowała się, co Diana drukuje na szkolnym sprzęcie, natychmiast go zwolniła.

Poważne kłopoty zaczęły się w 1991 r., po opublikowaniu szóstego numeru „Boiled Angel”. Na okładce numeru znalazł się rysunek nagiego młodego mężczyzny, który rozcina brzuch zmasakrowanej kobiety i wyrywa z niego płód, mówiąc z uśmiechem „I love engaging in antisocial behavior!!!” („Kocham angażować się w antyspołeczne zachowania!!!”). Bezpośrednią inspiracją do tej ilustracji była dla Mike’a masakra, jaka miała miejsce w Gainesville na Florydzie, kiedy to nieznany sprawca bestialsko zamordował pięciu studentów. Zin Diany trafił przypadkiem w ręce dwójki detektywów prowadzących śledztwo w sprawie masakry, ci zaś dopatrzyli się w zawartych w nim komiksach zadziwiającego podobieństwa do faktycznych szczegółów zbrodni. Wkrótce, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, Diana został oskarżony o popełnienie morderstwa. I choć badanie DNA oczyściło go z wszelkich zarzutów, jego komiksy znalazły się na celowniku FBI.

Jeszcze w tym samym roku Diana otrzymał list od anonimowego twórcy z prośbą o przesłane komiksów. Rysownik, mimo pewnej podejrzliwości (rzekomy twórca za żadne skarby nie chciał się spotkać osobiście, mimo iż podobno mieszkał w tym samym mieście), prośbę spełnił. Niestety, autorem listu okazał się Michael Flores, oficer policji. Dwa lata później, po drobiazgowej lekturze, asystent prokuratora stanowego Stuart Baggish postawił rysownikowi trzy zarzuty: publikowania, dystrybuowania i reklamowania treści obscenicznych.

Dianę natychmiast wsparła Comic Book Legal Defense Fund (CBLDF), czyli organizacja działająca na rzecz obrony twórców komiksów, która nie tylko zapewniła rysownikowi adwokata i specjalizujących się w komiksie świadków-ekspertów, ale również pokryła koszty procesu, które ostatecznie wyniosły 10 tys. dolarów.

Proces trwał siedem dni. Baggish argumentował, że komiksy Diany są bardziej obsceniczne niż ogólnodostępne horrory dla nastolatków; powołał na świadka psychologa, który stwierdził, że ludzi o słabej osobowości komiksy mogą pobudzać do antyspołecznych zachowań. Co ciekawe, prokurator przywołał także fakt, że Diana był podejrzany w sprawie morderstw z Gainesville. Kiedy obrona słusznie zauważyła, że za morderstwa te ledwie kilka dni wcześniej został skazany prawdziwy zabójca, Baggish perorował, że gdyby Diana nie został powstrzymany, stałby się zapewne seryjnym zabójcą, ewentualnie uczynił zabójców ze swoich czytelników. „Tak zaczął Danny Rolling [rzeczywisty sprawca masakry w Gainesville]. Krok pierwszy, zaczynasz od rysunków. Krok drugi, przechodzisz do komiksów. Krok trzeci to filmy. I krok numer cztery, przechodzisz do rzeczywistości. Tworzysz te sceny w rzeczywistości”. Baggish podkreślał także, że słynny seryjny morderca Ted Bundy podczas swojego procesu obwiniał pornografię za swoje zbrodnie.

Co ciekawe, Baggish nie był wówczas żadnym wojującym radykałem starszej daty, przeciwnie – dopiero rozpoczynał swoją prawniczą karierę. Sam Diana twierdzi, że według jego źródeł Baggish śmiał się podczas lektury „Boiled Angel” i osobiście nie widział w tych komiksach nic złego. Po prostu uznał, że na tej sprawie doskonale wypromuje swoje nazwisko.

Przysięgli byli wyraźnie zdegustowani przykładami z „Boiled Angel”, które musieli na potrzeby sprawy przeczytać. Kiedy jednak obrona zapytała, jaka jest ich wizja sztuki, jeden z nich odpowiedział „haftowanie”…

Najbardziej absurdalny był jednak fakt, że zgodnie z prawem stanu Floryda sąd ma obowiązek udostępnić do powszechnej wiadomości materiały będące przedmiotem procesu. A zatem stawiając w stan oskarżenia Dianę za propagowanie treści obscenicznych wśród wąskiego grona subskrybentów, sam jednocześnie rozpropagował ten materiał na nieporównywalnie większą skalę…

Mike Diana zeznawał przez trzy godziny, starając się na przykładzie przyniesionych klasycznych komiksów undergroundowych wykazać, że nie robi nic, czego wcześniej w komiksie by już nie było. Przekonywał, że w sztuce nie chodzi o to, aby była piękna, lecz aby niosła jakiś przekaz, prowokowała, szokowała, otwierała oczy.

W dniu 29 marca 1994 r., po półtoragodzinnej dyskusji ława przysięgłych uznała Mike’a Dianę winnym wszystkich zarzutów. Tym samym rysownik stał się pierwszym w historii amerykańskim artystą (nie tylko komiksowym!), który za swą twórczość trafił za kratki.
W więzieniu Diana spędził cztery dni, ale to był dopiero początek nałożonych kar. Kontrowersyjny twórca otrzymał 3 tys. dolarów grzywny, 1248 godzin przymusowej pracy na rzecz społeczeństwa, zakaz kontaktów z osobami nieletnimi, nakaz badania psychiatrycznego na swój koszt, nakaz odbycia lekcji etyki dziennikarskiej, a wreszcie trzyletni okres próbny, w trakcie którego nie wolno mu było kontynuować swojej twórczości, zaś specjalny funkcjonariusz Armii Zbawienia, aby to sprawdzić, miał prawo bez zapowiedzi przeszukać jego dom.

Mimo kontrowersji, jakie wzbudzały komiksy Diany nawet wśród innych twórców, środowisko komiksowe przyjęło wyrok z oburzeniem. Twórca i wybitny teoretyk komiksowy Scott McCloud nazwał zakaz rysowania i naloty domowe „czystym obłędem”, scenarzysta Peter David uznał wyrok za „nadmiernie dotkliwy”, słowa wsparcia do Diany skierował również słynny scenarzysta Neil Gaiman. Sam proces Diany został przedstawiony w powieści graficznej „Teenagers from Mars”, autorstwa Ricka Spearsa oraz Roba G. Perypetie Mike’a Diany stały się również inspiracją do off-broadway’owej sztuki „Busted Jesus Comix”, napisanej przez Davida Johnstona i wyreżyserowanej przez Gary’ego Shradera.

Wyrok wzbudził także spore kontrowersje w środowisku prawniczym. Richard Wilson, przedstawiciel First Amendment Lawyers Association, nazwał wyrok „absolutnie nielegalnym”. Robyn Blumner, dyrektorka American Civil Liberties Union stwierdziła, że polityczny, antyestablishmentowy, a zwłaszcza antyreligijny wymiar komiksów Diany powinien chronić go zgodnie z pierwszą poprawką do konstytucji przed zarzutami o obsceniczność, paradoksalnie jednak na konserwatywnej Florydzie właśnie to go pogrążyło. Za skandaliczne uznała też nałożone sankcje, dodając: „Pierwszy raz słyszę, żeby taki monitoring został zastosowany wobec artysty. To mi przypomina kontrolę umysłu. Fakt, że stanowej władzy nie podoba się postawa Mike’a Diany, że wyślą go do ekspertów i będą robić mu przeszukania, wygląda mi na zalegalizowaną lobotomię”. Wielu prawników zwróciło także uwagę, że niezapowiedziane przeszukania podczas okresu próbny do tej pory charakterystyczne były raczej dla wyroków związanych z przestępczością narkotykową.

Zakończenie odsiadki bynajmniej nie oznaczało końca kłopotów rysownika. Zgodnie z wyrokiem Diana udał się na konsultację psychiatryczną. Sympatyczna pani doktor oznajmiła mu, że badanie potrwa trzy godziny, z których każda będzie go kosztować 100 dolarów. Następnie, po przeprowadzeniu wywiadu oraz testów, przedstawiła mu rachunek na… 1300 dolarów, argumentując, że 10 godzin poświęciła na studiowanie jego komiksów. Wściekły Mike zdał sobie sprawę, iż pani psycholog, wiedząc, że rysownik musi zapłacić za badanie, postanowiła go ordynarnie wykorzystać. Diana odmówił zapłacenia za konsultację, w związku z czym nigdy nie otrzymał wyników.

Jak by tego było mało, urzędniczka Armii Zbawienia, która miała dozorować Dianę, odeszła z pracy, nie informując o tym swojego podopiecznego. Brak informacji od rysownika sąd uznał za złamanie zasad okresu próbny i wydał obowiązujący na terenie Florydy nakaz aresztowania, co spowodowało kolejne perturbacje podczas powrotu twórcy z podróży do Europy. Inna sprawa, że gdyby komuś faktycznie chciałoby się porządnie monitorować Dianę, odkryłby, że ten wielokrotnie złamał zakaz rysowania, m.in. wykonując tuż po wyroku okładkę dla magazynu „Wired”, na której przedstawił siebie jako malutką postać otoczoną na sali sądowej przez potwory w strojach sędziego i prokuratora.

Nic nie dała trzyletnia batalia w sądach apelacyjnych o uchylenie wyroku. Jedynie sąd ostatniej instancji oddalił zarzut dotyczący reklamowania obscenicznych treści, przechylając się do argumentacji obrony, że umieszczona w „Boiled Angel #7” reklama kolejnego numeru prezentowała materiał, który jeszcze nie istniał, nie można było więc jednoznacznie założyć, iż będzie miał on charakter obsceniczny.

Dobrym pomysłem okazała się za to przeprowadzka ze znienawidzonej Florydy do Nowego Jorku. Tutaj Diana spełnił nakaz pracy jako wolontariusz Comic Book Legal Defense Fund. W Nowym Jorku także znalazł innego psychiatrę, który dokonał narzuconych przez sąd badań za 100 dolarów, orzekając, iż Diana jest całkowicie zdrowy psychicznie.

Dziś od kontrowersyjnego procesu minęło już 18 lat, zaś Mike Diana uzyskał rozgłos, jaki nie byłby możliwy bez prawnych perturbacji. Amerykański rysownik nie zmienił charakteru swojej twórczości ani na jotę, co więcej w wywiadzie z 2011 r. zdradził, że planuje wydanie boxu zbierającego wszystkie osiem numerów „Boiled Angel” oraz powieść graficzną odsłaniającą nie tylko kulisy batalii sądowej, ale także proces kształtowania się swojego gustu. Czyżby zapowiedź kolejnych kłopotów?

Michał Siromski

UWAGA: Ze względu na kontrowersyjny charakter twórczości Diany zdecydowaliśmy się nie zamieszczać żadnych ilustracji. Osoby zainteresowane działalnością amerykańskiego twórcy mogą zapoznać się z nią na jego oficjalnej stronie: www.mikedianacomix.com (tylko nie mówicie, że nie ostrzegaliśmy!).