6d76e048d588662c021683cf06a4f8f7

Nostalgia – słowo wywodzące się z języka greckiego, potocznie oznaczające doskwierającą tęsknotę za czymś przeszłym lub do czegoś, co wyobrażono sobie w marzeniach. Termin pierwotnie składający się ze słów „powrót do domu” i „ból”. Dotyka wielu aspektów życia.

Lektura „Berserka” niewątpliwie jest powrotem do domu, wędrówką do korzeni. Tytuł wśród fanów mangi ma pozycję kultowego. JPF postawił na serię właśnie z powodu nostalgii fanów. Jest to pierwsze w Polsce oficjalne wydanie mangi, której początki sięgają wczesnych lat 90. ubiegłego wieku. Tylko kilka lat wcześniej Akira Toriyama zaczął tworzyć swoją najsławniejszą serię: „Dragon Ball”. Oba te tytuły są kamieniami milowymi dla gatunku, znakiem czasu. Manga „Berserk” skierowana jest do dojrzałych czytelników. Na tylnej okładce ostrzeżenie – dozwolona jest od 18 lat. Target został jasno określony.

Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że przedstawiona treść nie dorasta intelektualnie do oczekiwań. Historia zarysowana w pierwszych trzech rozdziałach, która składa się na pierwszy tom, jest miałka. Zamiast mrocznej, ciężkiej historii, dostajemy hack and slash. Epatowanie przemocą dla samej przemocy jest mało zabawne dla każdego powyżej 16 roku życia. Brutalność zawsze powinna służyć jakiemuś celowi. Tutaj nie buduje nawet klimatu, wszystko wypada raczej karykaturalnie i nieco groteskowo.

Przy tytułach takich jak ten mierzymy się z legendą. Sięgając po tę mangę, oczekiwania ma się ogromne. Uczucie nostalgii ma towarzyszyć czytelnikowi przez cały czas. Nawet jeśli fan mangi nie miał okazji czytać, to przecież słyszał o tym tytule. To tak jak z „Gwiezdnymi wojnami”. Nawet jeśli nie widziałeś ani jednej części, to wiesz, kim jest Luke Skywalker, a przede wszystkim wiesz, kim jest jego ojciec. Niestety, „Berserk” ma jedną wadę. Jeżeli nie poznało się serii wcześniej, nie ma uczucia nostalgii i czar pryska. Problem świetnie zarysował jeden z odcinków „Jak poznałem waszą Matkę”. Jeżeli nie widziałeś „Gwiezdnych wojen” jako dziecko, nie ma w nich dla Ciebie magii. Podobnie jest z „Berserkiem”. Niestety historia nie broni się sama.

Widać, jak wiele zmieniło się w podejściu do mangi, czy też komiksu, na przestrzeni dwudziestu kilku lat. Zaszły ogromne postępy w dziedzinie warsztatu, prowadzenia fabuły. Wyznaczono nowe standardy. Poprzeczka dla twórców została zawieszona wyżej. „Berserk” nie spełnia nowoczesnych kryteriów. Nie jest satyrą, nie jest przedstawieniem gatunku w krzywym zwierciadle. To głos poprzedniego pokolenia, niczym kaseta VCR w czasach plików w chmurze. Coś zupełnie przestarzałego. Bohaterowie zarysowani są infantylnie, ich osobowości są niezwykle płytkie. Antagoniści przewidywalni aż do bólu i raczej żałośni. Dialogi pozbawione jakiegokolwiek poziomu, sztuczne i drewniane. Relikty przeszłości.

Nie można jednak składać wszystkiego na karb tego, że jest to klasyk, który nie przystaje do obecnych czasów. „Berserk” ma dotrzeć do określonego czytelnika, trafić na określoną niszę rynkową. Tak jak wydany przez Egmont „Miecz Nieśmiertelnego”. Oryginalnie wydawany od 1993 roku ubiegłego wieku. Za oceanem, w kraju wielkich marzeń, przez Dark Horse. Tak samo jak „Berserk”. Mimo kilku różnic gatunkowych, można spokojnie powiedzieć, że tytuły są kierowane do tej samej grupy odbiorców. W Polsce „Miecz Nieśmiertelnego” doczekał się 22 tomów z 30. Opowieść o twardym szermierzu, kult walki, tomy ociekały przemocą. Jednak gdy porównamy „Berserk” i „Mieczem Nieśmiertelnego”, to w tym drugim tytule znajdziemy coś więcej niż epatowanie przemocą. Znajdziemy historię, która zainteresuje osobę dorosłą, i to już w pierwszym tomie.

Tom pierwszy „Berserka” przynosi ceniącym dobrą opowieść wyłącznie rozczarowania. Nawet najlepiej przedstawiona postać wzbudza antypatię u odbiorcy. Mały, goły elf rodem z Zeldy lub Szekspira jest najbardziej irytującą postacią, jaka pojawia się na kadrach tomu. Bohater nie pała do niego miłością. Puck jest odbierany jako natręt, którego nie można się pozbyć. Tym właśnie miał być, ta postać idealnie wpasowuje się w ramy, jakie jej wyznaczono, jednak szkodzi i tak słabej historii. Wątek komediowy, odrobina humoru, jaką wprowadza, jest niedopasowana. Niszczy jakiekolwiek próby zbudowania nastroju grozy. Jest wielkim słoniem na środku pokoju, o którym nikt nie chce rozmawiać.

Niestety, nie ma dla niego przeciwwagi w obrazie „Czarnego Szermierza”. Mroczny, milczący, szorstki zabójca. Mówi mało, zabija świetnie. Wygląda niczym papierowa dekoracja do taniego, kiepskiego filmu fantasy. Najgorszy typ bohatera, jakiego ten gatunek mógł wypluć. Sztampowa postać, źle skrojona przez swego stwórcę. Zapomniano dać jej, oprócz wielkiego miecza, odrobinę boskiej iskry, coś, co czyniłoby go żywym. Otrzymujemy za to głównego bohatera, który nie wzbudza w odbiorcy żadnych uczuć. Ot, człowiek, który podróżuje przez ten nowy świat. W literaturze Dark Fantasy postacią kultową jest Conan Barbarzyńca. Czarny Szermierz bardzo przypomina nieudaną kalkę.

Tom graficznie również nie ma wiele do zaoferowania. Kreska jest raczej typowa, nie ma w niej nic nowatorskiego. Mamy do czynienia jako odbiorcy z dwoma rodzajami ilustracji: otwierającymi rozdział oraz po kilku stronach z właściwą oprawą graficzną. Wydawca zdecydował się utrzymać wszystkie rysunki z wyłączeniem okładki w czarno-białej stylizacji. Dla grafiki otwierającej rozdziały nie wypadło to korzystnie. Jednak trzeba powiedzieć, że właśnie te fragmenty są najlepsze i najprzyjemniejsze dla oka.

Technika tam wykorzystana sprawia, że rysunki pasują do przedstawianych treści. Nieco bardziej realistyczne ukazanie świata poprzez ilustracje tworzy ciekawy kontrast z opowieścią. Utrzymanie tomu w całości w tej konwencji zdecydowanie wyszłoby mu na plus. Wymagałoby to ogromu pracy, a i ona nie uchroniłaby mangi od złych ilustracji. Niestety, na pierwszy rzut oka widać niedociągnięcia w warsztacie artystycznym autora. Niedociągnięcia anatomiczne aż krzyczą z kadrów. Zaburzenia proporcji, niewłaściwe odwzorowanie motoryki postaci. Banalna i schematyczna kreska nie jest wynikiem awangardowego stylu, a raczej jego braku. Dość duża liczba ujęć twarzy i oczu nie jest najwyższych lotów. Oczy wyglądają sztucznie, mimika zdaje się nie nadążać za wizją autora. Wszystko to przeszkadza w płynnym odbiorze albumu na poziomie grafik. Szkoda, bo odpowiednia oprawa mogłaby uratować ten tom.

Zamiast nostalgii i przyjemnego obcowania z legendą, dominuje uczucie zawodu. Pierwszy tom pozostawia raczej niesmak. Nie porywa, nie powoduje szybszego bicia serca w oczekiwaniu na kolejne publikacje. Istnieje na rynku dużo lepszych tytułów, które będą łatwiejsze w odbiorze. Nie będą katorgą w imię wymogu poznania klasyki. Czasem po prostu szkoda czasu, by doszukiwać się wielkości. Widocznie dla „Berserk” czas świetności już dawno minął.

Dziękujemy wydawnictwu JPF za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Rafał Pośnik

Tytuł: „Berserk” Tom 1
Scenariusz: Kentaro Miura
Rysunek: Kentaro Miura
Wydawnictwo: JPF – Japonica Polonica Fantastica
10/2014
Liczba stron: 230
Format: 145 x 205 mm
Oprawa: miękka w obwolucie
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Cena z okładki: 25,20 zł