„Droga do zatracenia”
Każdy, kto spotyka na swojej drodze kobietę o wyjątkowej, wręcz unikalnej urodzie, bez wątpienia się w niej zatraci. I nie muszą tu działać żadne ponadnaturalne siły czy manipulacja ze strony głównej kusicielki serii „Fatale”. Jeżeli kobieta jest w potrzebie, a jej piękno zapiera dech w piersiach, nie wróży to nic dobrego. Przekonał się o tym niejaki Lance, spotykając pewnego dnia zdezorientowaną, zagubioną i zakrwawioną Josephine.
Dynamiczny duet twórców – Ed Brubaker i Sean Phillips – zabiera nas do Seattle połowy lat 90. ubiegłego stulecia. Cierpiąca na amnezję Josephine znajduje schronienie u miejscowej kapeli „Amsterdam”, której członkowie obecnie przeżywają mały kryzys twórczy. Zadłużeni po uszy, pozbawieni weny, starają się przerwać impas w dobrze zapowiadającej się karierze. To właśnie Lance bierze na swoje barki cały ciężar utrzymania muzyków, decydując się na odważny krok pozyskania tak potrzebnych funduszy na zrealizowanie dalszych działań zespołu. I gdy wszystko wydaje się układać po jego myśli, drogę – niczym czarna kotka –przecina mu kobieta fatalna.
Chęć pomocy zagubionej Josephine dość szybko przeradza się w fascynację oraz zakochanie. Ale jak pokazuje historia tej zagadkowej heroiny, mężczyźni nigdy nie potrafili oprzeć się jej urokowi, a dość często decydowali się na szereg bezmyślnych ruchów. Tak jest i tym razem. Pojawienie się Jo zmąci spokój każdej grupy, nawet oddanych przyjaciół. Możliwe, że czyni to nieświadomie, starając się skupić na sobie jak największą uwagę, ale ofiarą jej mesmeryzującego spojrzenia zawsze będą osoby znajdujące się w jej otoczeniu. Josephine jest zarówno kochanką jak i kompanem w zbrodni, ale przede wszystkim muzą, natchnieniem dla każdego mężczyzny. Jednak za obcowanie z jej przewrotną naturą zawsze płaci się najwyższą cenę.
Nie da się ukryć, że Ed Brubaker i Sean Phillips znów stanęli na wysokości zadania. Śmiem nawet twierdzić, że „Modlitwa o deszcz” jest jak dotąd najlepszym tomem tej udanej i utytułowanej serii. Scenarzysta „Criminal” pomysłowo i z wirtuozerią godną największych mistrzów kryminału łączy w całość wszystkie wątki fabularne i postaci występujące w niniejszej historii. Pogoń za utraconą miłością, pożądaniem i pięknem splata losy Lasha, Lance’a oraz Wulfa, a Brubaker pokazuje to z niezwykłą subtelnością i kunsztem. Nie ma tu zbędnego motywu, niepotrzebnego kadru, wszystko jest misternie zaplanowane od początku do końca, dając po raz kolejny wyraz ponadprzeciętnego talentu uznanego scenarzysty. W sukurs idzie mu Sean Phillips, który obsesyjne żądze pionków w grze Josephine nasącza odpowiednią dawką grozy, szaleństwa i pesymizmu. Jego rysunki ponownie nadają całości niezapomniany, iście bajroniczny nastrój. Mimo że w tym tomie najmniej daje się odczuć konszachty czcicieli pradawnych bóstw, to nietrudno wywnioskować, że kulminacja przygód femme fatale jest już na wyciągnięcie ręki.
Każda styczność z Josephine to swego rodzaju klątwa, przekleństwo poszukiwania osoby, która ukrywając się przed sektą mimowolnie wyrządza ludziom krzywdę. Jaka nienasycona siła pcha ją do działania? Bez wątpienia duet autorów szykuje nam diabelsko interesujący finał perypetii kobiety fatalnej. Jest więc na co czekać!
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Marcin Andrys
Tytuł: „Fatale” tom 4: „Modlitwa o deszcz”
Scenariusz: Ed Brubaker
Rysunki: Sean Phillips
Kolory: Elizabeth Breitweiser
Tłumaczenie: Robert Lipski
Wydawnictwo: Mucha Comics
Data publikacji: 2.03.2016 r.
Liczba stron: 128
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
Cena: 49 zł