"Morze po kolana" (okładka)

Komiksowy reportaż to już nie ciekawostka, ale samodzielny gatunek, który doczekał się gwiazd w osobach Joe Sacco, Guya Delisle’a czy Igorta. Do tego grona mają szansę dołączyć Marcin Kołodziejczyk i Marcin Podolec, autorzy „Morza po kolana”, znakomitej fabularnie i graficznie opowieści o polskiej prowincji.

Liczący 160 stron album przenosi czytelników do małej nadmorskiej miejscowości, w której poza sezonem wakacyjnym niewiele się dzieje. Trzej koledzy, Marian, Szczurek i Gumowy, spędzają dni, przesiadując na przystanku autobusowym, opróżniając kolejne puszki piwa i tocząc jałowe dyskusje o niczym. Marian wiele lat temu wyjechał na studia, ale jedyne czego się na nich nauczył, to pić wódkę. Po pięciu semestrach wrócił na wieś, gdzie wegetuje, utrzymując się z dorywczych prac. Szczurek też kiedyś wyjechał, do Londynu, ale niewiele tam osiągnął i również wrócił. Z kolei Gumowy nigdy nie opuścił wioski, ale ma problemy małżeńskie. I nie ma stopy.

Marcin Kołodziejczyk jest dziennikarzem i reporterem od kilkunastu lat związanym z tygodnikiem „Polityka”. Na swoim koncie ma siedem nominacji do nagrody Grand Press, setki artykułów oraz trzy książki: „Dysforię”, „B. Opowieści z planety prowincja” oraz „Bardzo martwy sezon”. Komiks „Morze po kolana” jest luźną interpretacją dwóch ostatnich. – To nie jest wierna adaptacja. Wszystkie postaci przedstawione w komiksie istnieją, wszystkie też zostały przeze mnie opisane. Na potrzeby komiksu dokonaliśmy literackiego montażu, łącząc w rysunkowych kadrach historie pierwotnie opisane w dwóch książkach – wyjaśnia Marcin Kołodziejczyk.

Inicjatorem powstania „Morza po kolana” był Marcin Podolec, twórca mający na swoim koncie m.in. dokumentalną opowieść „Fugazi” o warszawskim klubie muzycznym oraz komiksowy wywiad z Pablopavo zatytułowany „Dym”. – Marcin Podolec zadzwonił do mnie w marcu tego roku. Nie znałem go. Nie wiedziałem, kim jest, i początkowo podszedłem do jego pomysłu z rezerwą. Często zdarza się tak, że odzywają się do mnie różne osoby z propozycjami kręcenia filmów bądź dokumentów na podstawie moich reportaży, ale, jak do tej pory, nigdy nic z tego nie wyszło. Na spotkanie z nim szedłem bez większych oczekiwań. Kiedy jednak poznałem Marcina, zrozumiałem, że jest dojrzałym, a przede wszystkim słownym człowiekiem poważnie myślącym o swojej pracy – wspomina Marcin Kołodziejczyk.

"Morze po kolana" (kadr)

„Kurwa, ale strasznie nie ma co robić” – podsumowują swoją egzystencję główni bohaterowie reportażu. Nie dajcie się jednak zwieść tym słowom. „Morze po kolana” pełne jest wydarzeń, a przede wszystkim emocji. Marian, Szczurek i Gumowy faktycznie nie mają w swojej wsi zbyt wiele do roboty, ale to nie znaczy, że w ich życiu nic się nie dzieje. Każdy z nich nosi w sobie ciekawą historię bądź jest świadkiem takowej. Każdy swoje przeżył, wiele doświadczył i boryka się z własnymi problemami. Marian jest najbardziej pogodzony ze swoim losem. Gumowy często myśli o samobójstwie. Szczurek zaś nie traci nadziei, że uda mu się wyrwać z marazmu, w jakim się znalazł.

Marcin Kołodziejczyk opowiada o prowincji bez złośliwości. Daleko mu do głośnej „Arizony” Ewy Borzęckiej, w której mieszkańcy popegeerowskiej wsi Zagórki zostali pokazani jako alkoholicy, ciemniacy i małostkowi zawistnicy. Kołodziejczyk nie ocenia swoich bohaterów. Nie stara się ich też tłumaczyć i wybielać. Wprost pisze o ich alkoholizmie, brakach w uzębieniu czy skłonności do przemocy. Przygląda się im z pewną sympatią i zrozumieniem, ocenę ich postępowania pozostawiając jednak nam, czytelnikom. Kołodziejczyk nie szuka też sensacji. Choć w „Morzu po kolana” nie brakuje wątków kryminalnych, jest to przede wszystkim opowieść o życiu, o jego bolączkach i radościach, o konsekwencjach, jakie niosą wybory sprzed lat, oraz o samotności, z którą boryka się każdy z bohaterów.

"Morze po kolana" (kadr)

Komiks nie zawodzi również od strony graficznej, co jednak nie powinno być zaskoczeniem, bowiem nazwisko Marcina Podolca to już gwarancja znakomitego rysunku. Nakreślony przez niego świat odpycha swoją brzydotą i zaniedbaniem. Patrząc w komiksowe kadry, aż trudno sobie wyobrazić, że wieś, w której dzieje się akcja, może być w jakikolwiek sposób atrakcyjna dla turystów. Pełno tu śmieci, brudu i pustych puszek po piwie. Paradoksalnie, ten świat fascynuje, wciąga, jest w nim coś magicznego, coś co sprawia, że po zakończeniu lektury chcemy jeszcze do niego wrócić.

Polski reportaż komiksowy wciąż jeszcze raczkuje, ale dzięki takim twórcom jak Marcin Podolec i Marcin Kołodziejczyk to się może zmienić. I mam nadzieję, że tak się stanie. W ciągu ostatnich kilku lat Polacy pokochali reportaże, a wydawnictwa takie jak Czarne zbudowały na tej miłości swoją potęgę. Dziś widok reporterskiej książki na liście bestsellerów nikogo już nie dziwi. Pora, by na te listy trafiły również takie dzieła jak „Morze po kolana”.

Dziękujemy wydawnictwu Wielka Litera za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.

Marcin Kamiński

„Morze po kolana”
Scenariusz: Marcin Kowalczyk
Rysunki: Marcin Podolec
Kolory: Marcin Podolec
Okładka: Marcin Podolec
Wydawca: Wielka Litera
Data wydania: 2016
Liczba stron: 160
Format: 16,5 CM X 3 CM
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: kolor
Dystrybucja: Internet, Księgarnie