Półtora roku temu, po premierze pierwszego tomu serii „Niesłychane losy Ivana Kotowicza”, pisałem, że jej autorzy: „wchodzą na rynek z przytupem, w ciężkich, wojskowych buciorach czerwonoarmistów. Bez pardonu i przepraszania, że są tu nowi i proszą o wyrozumiałość”. I faktycznie – zaledwie kilka miesięcy później album zdobył prestiżowy tytuł Najlepszego Polskiego Albumu Komiksowego 2015 na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi, co w przypadku owocu współpracy dwóch debiutantów było nie tylko ogromnym zaskoczeniem, lecz także zdarzeniem bezprecedensowym od początku przyznawania nagrody. Przede wszystkim zaś – ogromnym kredytem zaufania do twórczego duetu, zdradzającym gigantyczne oczekiwania czytelników względem dalszego ciągu historii czworonożnego krasnoarmiejca.
Dalszy ciąg recenzji może zawierać szczegóły dotyczące przebiegu fabuły komiksu.
Drugi tom przygód Ivana – prostodusznego kociaka z rosyjskiej wsi, który wraz z ojcem-stachanowcem trafił do tajemniczego zakładu pracy, mającego stać się przyszłością socjalizmu – rozpoczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym zakończył się poprzedni. Brutalnie osierocony bohater musi znacznie szybciej stać się mężczyzną i wziąć los w swoje łapy. A rzeczywistość stawia na jego drodze coraz dziwniejsze zadania.
W zaplanowanym na pięć aktów dramacie kociego komunisty „Zamek Rybiej Dynastii” jest momentem oddechu. Po gwałtownym zawiązaniu akcji i brawurowej prezentacji świata przedstawionego w poprzednim albumie Ivan ma czas, aby uspokoić się, zastanowić nad dalszymi poczynaniami i… zrobić sobie wakacje. Skutkiem tego narracja jest wyjątkowo niespieszna, perypetie futrzanego protagonisty – oszczędne, a zwrotów akcji prawie nie ma. Największym wyzwaniem, przed którym staje Ivan na kartach drugiego tomu, jest poznanie członków wyjątkowego wojskowego oddziału do zadań specjalnych, którego częścią pisane jest mu się stać. Dopiero ostatnie strony zapowiadają przypływ gwałtowniejszych emocji… jednak niestety będziemy musieli na nie poczekać do premiery tomu trzeciego.
„Zamek Rybiej Dynastii” kończy się zbyt szybko i zbyt mało w nim treści. To w pełni zrozumiałe, że każda seria potrzebuje chwili odpoczynku, jednak rozciągnięcie jej na cały tom stanowi pewne rozczarowanie dla czytelnika złaknionego wrażeń po mocnym otwarciu. Sytuacji nie ratują także nowi bohaterowie drugiego planu. Członkowie zwierzęco-ludzkiego oddziału stanowią gromadę wyjątkowo stereotypową: zwalisty niedźwiedź Misza to nieokrzesany brutal, preferujący rozwiązania siłowe i poniżający słabszych, zaś ponętna lisica Eliza jest równie piękna co inteligentna. Takie przynajmniej określenia padają na kartach komiksu na temat jej osoby i – póki co – musimy im dać wiarę, ponieważ w „Zamku” nie daje ona jeszcze żadnych dowodów na wyjątkowe przymioty swojego umysłu. Cała grupa zresztą pojawia się w akcji zaledwie na moment, nie dając odbiorcy czasu, by ją polubił (bądź znienawidził).
Styl rysunkowy Ambrzykowskiego nabiera rumieńców. Kreska stała się pewniejsza, sceny skomponowane są z większym wyczuciem, ruchy postaci bardziej dynamiczne, a pyszczek Ivana jeszcze bardziej rozkoszny. Także budująca klimat kolorystyka wypełnia swoje zadanie znakomicie. Myślę, że po zakończeniu serii krajowa scena komiksowa zyska wielki talent z wyrobionym warsztatem.
„Niesłychane losy Ivana Kotowicza” to wciąż solidne czytadło z sympatycznym protagonistą, nienachalnym humorem i wielką nadnaturalną tajemnicą, majaczącą na horyzoncie. „Zamek Rybiej Dynastii” jest jednak wyłącznie preludium do dalszych niezwykłych przygód komunistycznego kociaka. Pozostaje mieć nadzieję, że pojawią się one na rynku jak najszybciej.
Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie egzemplarza do recenzji. Rafał Kołsut
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Liczba stron: 88
Format: 165×235 mm
Oprawa: miękka
Druk: kolor
Wydanie: I
Cena z okładki: 39,90 zł