Od kiedy istnieje sport i stadionowa rywalizacja, istnieją też pozastadionowe walki pseudokibiców. Gdy pierwszy starożytny Grek pobił drugiego w trakcie obserwowania olimpijskich zmagań, rozpoczął długi łańcuch bezsensownej przemocy ciągnący się po dziś dzień. „Święta wojna” o dobre imię klubu to zagadnienie doskonale znane w każdym mieście, wsi czy gminie z przynajmniej dwiema rywalizującymi drużynami, a gdy połączymy to z trudnym do przemilczenia faktem związków kiboli ze światkiem zorganizowanej przestępczości, dostajemy świetny pomysł na dynamiczną i brutalną opowieść komiksową. Do takiego właśnie wniosku doszedł argentyński grafficiarz i tatuażysta Emilio Utrera, tworząc serię „Barras”, której pierwsze dwa epizody ukazały się w tym roku w Polsce.
Liczący sześć zeszytów cykl opowiada o ultrasach z przedmieść Buenos Aires, cieszących się w środowiskach kibiców sławą legendarnych twórców najbardziej spektakularnych i żywiołowych „opraw” na świecie. Seria Utrery, będąc pierwszą rysunkową próbą prezentacji ich fenomenu, krążyła ponoć po uczęszczanych przez miłośników piłki nożnej i stadionowych zadym zakamarkach Internetu, zyskując stopniowo status dzieła kultowego. Za sprawą nowo utworzonego wydawnictwa Mandioca, które zapowiada wypełnienie na polskim rynku niszy komiksów z Ameryki Łacińskiej, „Barras” zawitali nad Wisłę w oryginalnej formie zeszytowej.
Historia argentyńskich kiboli rozpoczyna się od przypadkowej śmierci podczas zwyczajowej rozróby na stadionie. To jednak zaledwie wstęp do wypełnionej po brzegi przemocą opowieści, w której regularne starcia z sympatykami przeciwnej drużyny (i siłami porządkowymi przy okazji) przeplatają się z szerzej zakrojoną działalnością przestępczą ultrasów małych i dużych. Wszystkich frapuje tajemnicza kwestia zniknięcia całej dotychczas dostępnej broni palnej z ulic Buenos, co skutecznie utrudnia codzienne funkcjonowanie w kryminalnym półświatku. Wszystko wskazuje na to, że próba wyjaśnienia zagadki będzie głównym motywem fabularnym serii.
„Barras” jest fantastycznie dynamiczne w warstwie rysunkowej. W kresce Utrery widać pazur grafficiarza, jego karykaturalnie przerysowane postaci dosłownie wyskakują z kadrów, rozpychają się po stronach i zadają ciosy, od których wibruje powietrze. Kreśleni przez niego ze swadą kibole są tak ruchliwi, że niestety nie nadąża za nimi fabuła. Przeskoki pomiędzy kolejnymi scenami są tak gwałtowne, że czytelnik szybko traci orientację, w którym kierunku podąża akcja. Wątki pędzą przed siebie jak szalone, potykając się o własne nogi, narracja rwie się i zacina, a bez nieustannego cofania się co kilka stron trudno się połapać, co, kto, gdzie i dlaczego. Sprawy nie ułatwia spore podobieństwo bohaterów (występują właściwie trzy typy sylwetki).
Mimo szaleńczego tempa, co paradoksalne, w dwóch pierwszych zeszytach cyklu… niewiele się dzieje. Prawdopodobny motor fabuły – sprawa zniknięcia broni – został ledwie zarysowany, a główni bohaterowie (których na razie ciężko wskazać) nie zyskali jeszcze żadnej osobowości ani nawet fabularnej podbudowy. Fani brutalnych walk stadionowych (i nie tylko) powinni być za to zadowoleni – na kartach „Barras” trafiają się one nieustannie, pełniąc rolę cyklicznego przerywnika.
Elektryzująca, miejscami mocno szkicowa kreska rysownika aż prosi się o równie wyraziste ręczne liternictwo, dopełniające drapieżnego charakteru grafiki. Niestety plansze zostały zeszpecone przez plagę prostackich, dodanych komputerowo dymków i – co gorsza – onomatopei, które nie tylko tłamszą dynamizm kadrów, ale nadają całości tandetny wygląd publikacji amatorskiej. Wina nie leży po stronie polskiego wydawcy, ale samego autora ‒ powielono tu jedynie błędy oryginału. Ogromna szkoda, że Mandioca nie zdecydowała się na akt nieposłuszeństwa, zwłaszcza znając umiejętności Roberta Sienickiego.
„Barras” to komiks z fenomenalnymi okładkami i rysowany z ogromną werwą, ale niestety fabularnie zbyt poszarpany. Nerwowość kreski przekłada się także na nerwowość narracji, co prowadzi do nieprzyjemnej w odbiorze scenariuszowej epilepsji. Po dwóch zeszytach wciąż nie wiem nic o bohaterach ani nie rozumiem, dlaczego mam im, cóż, kibicować. Nie dowiedziałem się niczego o ich fenomenie ani nie poznałem żadnego elementu ultrasowego życia od podszewki, a mam już za sobą przecież 1/3 tej opowieści. Być może (biorąc także pod uwagę nieszczególnie atrakcyjną cenę pojedynczego zeszytu) większy sens miałoby wydanie cyklu w albumie zbiorczym? Zgaduję jednak, że takie działanie kłóciłoby się z pomysłem wydawnictwa na wielką niespodziankę – Emilio Utrera ma bowiem narysować specjalne spotkanie swoich argentyńskich kiboli z kolegami z Polski. Komiks powstanie na podstawie pracy wyłonionej w konkursie, do którego Mandioca zaprasza na łamach zeszytu drugiego. Nim to nastąpi, czekają nas jeszcze cztery odcinki właściwej historii. Odcinki, których póki co nie mam ochoty poznawać.
Dziękujemy wydawnictwu Mandioca za udostępnienie egzemplarzy do recenzji.
Rafał Kołsut
Scenariusz i rysunki: Emilio Utrera
Wydawnictwo: Mandioca
Tytuł oryginalny: „Barras”
Rok wydania oryginału: 2013
Liczba stron: 24
Format: 205 x 295 mm
Oprawa: miękka
Druk: cz.-b.
Wydanie: I
Cena z okładki: 15 zł