Senator Joseph Raymond McCarthy zbudował swoją karierę polityczną na wszechobecnym w Ameryce lat 50. strachu przed komunistami. W zbiorowej wyobraźni nazistowska Piąta Kolumna ustąpiła po II wojnie światowej miejsca nowej, o wiele groźniejszej organizacji szpiegowsko – dywersyjnej, działającej w samym sercu kraju. Miało to związek z gwałtowną popularnością, jaką w środowiskach intelektualistów zdobyła teoria materializmu dialektycznego na początku lat 30. Doświadczając katastrofalnych skutków Wielkiego Kryzysu znaczący odsetek wykształconych Amerykanów doszedł do wniosku, iż następuje właśnie ostateczny upadek systemu kapitalistycznego. Równocześnie postępująca depresja zdawała się nie wyrządzać żadnej krzywdy gospodarce ZSRR, co przekonało wielu przedstawicieli zarówno świata nauki, jak i elit politycznych do poparcia marksizmu, a nawet zgłoszenia akcesów do partii komunistycznej. Mimo iż zainteresowanie socjalizmem po ustabilizowaniu się sytuacji finansowej kraju wygasło, w pamięci wielu obywateli pozostało rozgoryczenie tą chwilową „zdradą” ideałów systemu. Poczucie, że wrogiem kapitalizmu może być każdy – także rodowity Amerykanin – zaczęło stopniowo przekształcać się w paranoję, podsycaną przez media.

Skorzystał z tego McCarthy, ogłaszając 9 lutego 1950 roku w Wheeling (Wirginia Zachodnia), iż  posiada listę wysoko postawionych osób, zatrudnionych w Departamencie Stanu i mogących mieć realny wpływ na politykę zagraniczną USA, które są komunistami lub mają z nimi powiązania. Polityk zdobył stanowisko przewodniczącego senackiej komisji śledczej ds. rządu – jej celem miało być badanie lojalności pracowników administracji rządowej, armii, szkół wyższych i instytucji publicznych w celu zapobiegania radzieckiej infiltracji. Chociaż ze względu na pozbawione skrupułów metody śledcze komisji, a także liczne kontrowersje narosłe wokół jego osoby zyskał stosunkowo niewielką popularność, zatrute ziarno zostało zasiane. Mimo iż zaledwie 10 procent respondentów Centrum Badania Opinii Publicznej Ropera uważało, iż większość oskarżonych przez McCarthy’ego osób to faktycznie komuniści, strach społeczeństwa rósł. Politycy, widząc w podsycaniu nastrojów antyradzieckich drogę do łatwej kariery, kontynuowali działania senatora nawet po jego śmierci w 1957 roku. Robert H. Welch utworzył organizację „John Birch Society”, skupioną na wyłapywaniu szpiegów i konspiratorów na usługach ZSRR (patronem stał się oficer wywiadu amerykańskiego, zabity przez żołnierzy armii chińskiej pod koniec II wojny światowej – zdaniem założyciela pierwsza ofiara Zimnej Wojny). Po zaledwie dwóch latach istnienia szeregi stowarzyszenia liczyły już sto tysięcy aktywnych członków. Eskalacja wyścigu zbrojeń między dwoma supermocarstwami była doskonałą pożywką dla niepokojów i nieustannych podejrzeń. Na początku lat 60. wrogowie Ameryki czaili się wszędzie.

Równolegle z rozwojem organów ścigania i demaskowania struktur domniemanej tajnej agentury Związku Radzieckiego narastał ruch opozycyjny wobec nich, skupiony zwłaszcza w ośrodkach akademickich. W kwietniu 1960 roku w San Francisco odbyła się demonstracja studencka przeciwko przesłuchaniom Komisji ds. Badania Działalności Antyamerykańskiej – osieroconego przez McCarthy’ego  centrum „polowania na czarownice”. Zaczynał rysować się cel, polegający na rozbudzeniu świadomości społecznej – zwłaszcza wśród młodzieży, jako najbardziej aktywnej grupy obywatelskiej – dla czynnego udziału w życiu politycznym i zainicjowania procesów wyrównywania różnic w statusie majątkowym i prawnym mniejszości. Niedługo później nastąpiły kolejne demonstracje – w kampusie Uniwersytetu Michigan powstała organizacja „Studenci na Rzecz Demokratycznego Społeczeństwa” (Students for a Democratic Society – SDS). Młodzi ludzie usiłowali wprowadzić zmiany do konformistycznej rzeczywistości swoich rodziców.  Nigdy nie mieli ku temu tak dogodnych warunków, jak w dekadzie 1960-1970; przede wszystkim z powodu swojej przewagi liczebnej. Liczba nastolatków powiększyła się o ponad 50 procent w stosunku do poprzednich dziesięciu lat. Zjednoczeni wokół wolnościowych idei widzieli w sobie ogromną siłę i potencjał do stworzenia nowego porządku prawnego i społecznego. Nastała ich era. W 1967 roku zbiorowy tytuł „Człowieka Roku” magazynu „Time” otrzymały wszystkie osoby, mające mniej niż 25 lat.

Jednak nie wszyscy mogli cieszyć się beztroską młodością. Dla niektórych dojrzewanie w latach 60. miało stać się prawdziwym koszmarem. Nadludzkie umiejętności i fantastyczne moce, jakimi odznaczali się występujący w komiksach superbohaterowie i ich przeciwnicy były wówczas zjawiskiem na porządku dziennym. Postaci pozbawione nadprzyrodzonych przymiotów znajdowały się w zdecydowanej mniejszości, zaś brak właściwości latania, kuloodporności czy miotania wyładowaniami energetycznymi z nagich dłoni był im rekompensowany przez scenarzystów w inny sposób ( najczęściej poprzez obdarzenie protagonisty najwyższym możliwym stopniem wygimnastykowania ciała, genialnym umysłem i/lub ogromnym majątkiem, umożliwiającym wytwarzanie kosztownego ekwipunku do walki ze zbrodnią i  realizację wszelkich związanych z działalnością obrońcy prawa projektów).

Niepisaną zasadą w niemal wszystkich wydawnictwach publikujących historie o superbohaterach było jednak stosowanie narracyjnego schematu, zakładającego zaledwie kilka możliwości nabycia mocy: w wyniku niesamowitego wypadku (najczęściej laboratoryjnego lub przynajmniej związanego z nauką – stałymi rekwizytami stają się rozmaite rodzaje promieniowania lub niezabezpieczone odpady radioaktywne), planowanego eksperymentu (oba te warianty często ze sobą łączono – czasem zakłócenie przebiegu kontrolowanego doświadczenia owocowało narodzinami nawet kilku superbohaterów o odmiennych umiejętnościach lub służącego dobru herosa i ślubującego mu wieczną nienawiść złoczyńcy, zazwyczaj oszpeconego przez wpływ radiacji/chemikaliów) lub ingerencji sił nadprzyrodzonych (zarówno istot pozaziemskich, jak i przedstawicieli świata magii, czasem nawet zaświatów). Osobną kategorię stanowią tutaj postaci pochodzące z innych planet lub mitologicznych panteonów.W ich przypadku wszelkiego rodzaju niedostępne śmiertelnym mieszkańcom Ziemi zdolności stanowiły przyrodzone cechy ich gatunku. Powyższa klasyfikacja była przestrzegana właściwie bez większych odstępstw aż do roku 1963, gdy Stan Lee, główny scenarzysta i dyrektor Marvel Comics odkrył „gen X”.

Martin Goodman, właściciel agencji wydawniczej, której częścią było przeżywające na początku lat 60. szczyt popularności wydawnictwo Marvel Comics, odrzucił zaproponowany przez naczelnego twórcę tytuł planowanej serii. Po sukcesie „The Avengers”, cyklu opowiadającego o przygodach drużyny złożonej ze znanych z solowych występów bohaterów, którzy mimo dzielących ich różnic jednoczą się w walce z zagrożeniem przerastającym ich indywidualne siły, Stan Lee rozpoczął prace nad powołaniem do życia zupełnie nowej grupy, składającej się z wyłącznie premierowych postaci. Goodman, po zapoznaniu się z pomysłem na komiks, kazał zmienić tytuł „Mutanci” na inny, bardziej przystający do konwencji przygód zamaskowanych zawadiaków . Zdaniem wydawcy, przeciętny czytelnik nie miał pojęcia, co oznacza to słowo. Lee dostosował się do zaleceń. We wrześniu 1963 roku ukazał się pierwszy numer serii „X-men”.

Zaproponowane przez scenarzystę określenie miało odnosić się nie tylko do protagonistów historii (jak robi to ostateczny tytuł), ale obejmować całą stworzoną przez Lee ogromną populację nowego gatunku istot, zaludniającego karty komiksu. Z niewyjaśnionych przyczyn po II wojnie światowej następuje na całym świecie gwałtowny wzrost liczby osób, obdarzonych tajemniczym „genem X”. Niemożliwy do wykrycia i wyizolowania,  uaktywnia się w okresie dojrzewania, powodując niekontrolowaną mutację u wybranych osobników. W znakomitej większości obdarzeni wadliwym genomem zyskują jedynie rozmaite nadprzyrodzone umiejętności, szalenie podobne do znanych już mocy superbohaterów. Czasem jednak pojawienie się ich pociąga za sobą deformacje fizyczne, uniemożliwiające dalsze „cywilne” funkcjonowanie w społeczeństwie (co w świecie Marvela doskonale wychodzi nawet pradawnym bóstwom). Tego typu przypadki powodują w społeczeństwie odrazę i strach przed mutantami. Jednak o wiele bardziej przerażająca jest dla ludzi świadomość, że absolutnie każdy może okazać się nosicielem trefnego genu. Świadomość, że przekraczające ludzką wyobraźnię moce mogą z dnia na dzień ujawnić się wśród członków rodziny, znajomych i przyjaciół zaczyna prowadzić do ostracyzmu zmutowanych osobników, a z czasem także otwartych prześladowań i narastającej fali przemocy wobec nich.

Pojawienie się „dzieci atomu”, jak zaczęto określać nowy gatunek (mimo braku dowodów, iż to właśnie promieniowanie jest powodem mutacji – przeczy tej tezie także wiek starszych postaci, występujących na łamach X-men, urodzonych i używających swych zdolności na długo przed pierwszym rozszczepieniem atomu) wywołuje także burzliwą dyskusję w środowiskach naukowych. Wyniki badań przyczyniły się jedynie do wzmocnienia ludzkiej niechęci względem „obdarzonych”. Poziom nienawiści wobec mutantów wymyka się spod kontroli (także dzięki nieustającej medialnej nagonce), zaś lęk przed ich obecnością staje się całkowicie irracjonalny – chociaż większość z nich jest fizycznie nie do odróżnienia od ludzi, a niektórzy nawet nie używają swoich mocy (z obawy przed wykryciem), w przekonaniu opinii publicznej stanowią zagrożenie większe od zamaskowanych przestępców. Nawet zielony kolos Hulk, demolujący wszystko na swej drodze niezniszczalny potwór o niewyobrażalnej sile zyskuje społeczną aprobatę po włączeniu w szeregi oddziału superbohaterów Avengers (i nie traci jej mimo kolejnych utarczek z Armią Amerykańską i zrujnowanych miasteczek, jakie zostawia na swej drodze w napadach szału).  Tymczasem czyniący dobro i wykorzystujący swe zdolności do ratowania ludzkiego życia mutanci spotykają się wyłącznie z odrzuceniem i agresją ze strony ludzi, których chcą chronić.

Profesor Charles Francis Xavier, znany również jako „Profesor X” jest jednym z najpotężniejszych mutantów na ziemi. Przykuty do wózka inwalidzkiego z powodu paraliżu dolnej połowy ciała lekarz, genetyk i filantrop ukrywa przed światem swoją prawdziwą naturę – dzięki nieprawdopodobnej sile umysłu, zamkniętego w kalekim ciele, Xavier jest wysokiej klasy telepatą, zdolnym czytać w myślach, a także wpływać na ludzkie mózgi i je kontrolować. Wykorzystując rodzinny majątek przekształca ogromną, odziedziczoną posiadłość na prywatną szkołę ogólnokształcącą z internatem pod nazwą „Instytut Xaviera dla utalentowanej młodzieży”, która ma edukować i szkolić nastoletnich mutantów w pełnym opanowaniu ich objawiających się zdolności. Przygarniając odrzuconych przez rodziny i wyklętych przez społeczeństwo młodych ludzi, buduje im azyl, w którym mogą być sobą bez strachu przed linczem i zaakceptować unikalny charakter swojego nowego statusu. Motto szkoły to „Mutatis mutandis” – „zmieniając to, co winno być zmienione”. Poza lekcjami i treningiem korzystania z mocy (zarówno w celach ofensywnych, jak i życiu codziennym) adepci Instytutu tworzą także drużynę zamaskowanych superbohaterów, znaną światu jako X-men.

Nazwa ma się odnosić do obecności genu X i skutków jego aktywności u członków zespołu: jak mówi w pierwszym zeszycie serii Profesor, jego wychowankowie „posiadają dodatkową [w oryginale „extra”] zdolność…  której nie mają zwyczajni ludzie! Dlatego właśnie nazwałem swoich uczniów… X-men, od EX-tra mocy!” Początkowo nastoletni bohaterowie nie odbiegali w swych kostiumach od powszechnie akceptowalnego wizerunku superbohaterów i oddawali się podobnym co oni aktywnościom (może wyłączając walkę ze zorganizowaną przestępczością, a skupiając się przede wszystkim na ochronie niewinnych i ratowaniu ofiar wypadków).  Jednak ponura fama genu X zdążyła już wydać owoce. „Popatrzcie na tych ludzi! Aż kipią od gniewu!” – wykrzykuje w piątym zeszycie serii Angel, chłopiec ze skrzydłami na plecach – „Tak jak ostrzegał nas Profesor X… boją się nas i nie ufają tym, którzy dysponują supermocami!”

Co znamienne, Lee nigdy nie ukrywał, iż „X-men” ma służyć jako jego swoisty liberalny manifest przeciwko bigoterii i nietolerancji. Premiera pierwszego numeru zbiegła się z głośną akcją białych rasistów (działających w ramach struktur Ku-Klux-Klanu) w Birmingham w stanie Alabama – atakiem bombowym na afroamerykański kościół baptystów przy Szesnastej Ulicy, w wyniku którego zginęły cztery kilkuletnie czarnoskóre dziewczynki. Gdy wiosną 1965 roku demonstracja obrońców praw obywatelskich w Selmie (znów stan Alabama) została brutalnie spacyfikowana przez siły policyjne, członkowie X-men starli się z armią ogromnych robotów – Sentineli, stworzonych wyłącznie do wyłapywania i uśmiercania posiadaczy genu X.

Twórca androidów, oszalały antropolog Bolivar Trask wygłosił płomienne przemówienie dla dziennikarzy: „Światem trzeba wstrząsnąć! Niebezpieczeństwo nigdy nie było tak ogromne! Jesteśmy zbyt zajęci martwieniem się o zimne wojny, gorące wojny, bomby atomowe i tym podobne, i przez to przeoczamy największe zagrożenie ze wszystkich! Mutanci są wśród nas! Ukryci! Nieznani! Czekający… czekający na swój moment, by uderzyć! Oni są najbardziej śmiertelnym wrogiem ludzkości! Tylko oni mają teraz dość siły, by podbić ludzką rasę! Nawet gdy teraz rozmawiamy, oni są gdzieś na zewnątrz… Spiskują, knują, planują… myśląc, że nic nie podejrzewamy! Ale wciąż jest czas, by ich zmiażdżyć… jeśli zaatakujemy teraz!”

Zapamiętały w swojej chęci unicestwienia „dzieci atomu” Trask szybko stracił kontrolę nad robotami – niepowstrzymane stalowe potwory rozpoczęły szeroko zakrojoną misję skanowania kodów genetycznych obywateli Nowego Jorku i eliminacji jednostek odbiegających od normy. Na ostatniej stronie zeszytu Lee zamieścił swoje przesłanie dla czytelników: „Strzeżcie się fanatyków! Zbyt często lek jest bardziej niszczycielski od choroby, z którą walczy!”.

X-Men

Jednak nie tylko ponure prognozy naukowców i strach przed innością wywoływały w społeczeństwie wrogość wobec mutantów. Poza niechęcią i atakami homo sapiens młodzi adepci Instytutu Xaviera musieli stawić czoła znacznie większemu zagrożeniu: zbuntowanym przedstawicielom własnego gatunku. Na przeciwnym biegunie ideologicznym w kwestii praw mutantów stoi złowrogi Magneto, zadeklarowany wróg rodzaju ludzkiego. Podczas gdy Profesor X podejmuje działania na rzecz dialogu i pokojowej koegzystencji ludzi i mutantów we wspólnie budowanym społeczeństwie, „Mistrz Magnetyzmu” głosi konieczność zakończenia dominacji homo sapiens na rzecz homo superior – zwiastowanego przez Nietzschego nadczłowieka. Postrzega mutantów nie w kategoriach wynaturzenia, lecz kolejnego stopnia rozwoju gatunkowego, stojącego ponad dotychczasowymi zasadami w sposób automatyczny i zgodny z prawidłami przyrody. Dominacja nosicieli genu X nie może być postrzegana w ciasnej i nieprzystającej kategorii ekspansji i gwałtu, ale historycznej nieuniknioności. Zrównanie statusu ludzi i mutantów, któremu hołduje Xavier i jego uczniowie to nie tylko wystąpienie wbrew naturalnemu porządkowi rzeczy, opóźniające niemożliwe do zatrzymania procesy biologiczne, ale i poniżenie ostatniego ogniwa ewolucyjnego łańcucha. Przyrodzonym prawem nadczłowieka jest możliwość użycia siły w celu przeciwstawienia się ilościowej większości istot „niższych”.

Różnice ideologiczne między Profesorem X i Magneto nie wynikają wyłącznie z pychy i okrucieństwa Mistrza Magnetyzmu. Obu antagonistów ukształtowały skrajnie odmienne doświadczenia życiowe. Podczas gdy Charles Xavier dorastał bezpiecznie w bogatej rodzinie amerykańskich przemysłowców, Magneto pod swym szkarłatnym kostiumem ukrywa tatuaż z numerem, widniejący na przedramieniu – straszliwe piętno przetrwania nazistowskiego obozu zagłady. Jego nienawiść i rozczarowanie gatunkiem ludzkim rodzi się już we wczesnym dzieciństwie, spędzonym w hitlerowskich Niemczech jako chłopiec z żydowskiej rodziny. Będąc świadkiem największego wywołanego rasizmem i nietolerancją ludobójstwa w historii świata nie ma już złudzeń co do natury człowieka.

Formuje ekstremistyczną organizację pod nazwą Bractwo Mutantów (Brotherhood of Mutants). Początkowo ten radykalny odłam populacji młodych nosicieli genu X nosił miano „Bractwa Złych Mutantów”, co  może wydawać się nielogiczne w świetle retoryki Magneto i jego zwolenników, jednak Stanowi Lee zależało na jasności przekazu i wyraźnie zarysowanej granicy między działaniami, które osobiście popierał, a które potępiał; z czasem jednak przymiotnik zniknął. Magneto walczy o dominację mutantów nad światem z przekonaniem, że buduje lepszą przyszłość dla planety, z której zniknie wyniszczający ją gatunek ludzki.

Inspiracje Stana Lee przy tworzeniu postaci Profesora X i Magneto wydają się oczywiste i w trakcie lektury komiksu zapewne były czytelne dla każdego Amerykanina, zwracającego uwagę na aktualne wydarzenia w kraju. Administracje Kennedy’ego i Johnsona przykładały ogromną wagę do kwestii stosunków rasowych. Jednym z najważniejszych wyzwań polityki wewnętrznej Stanów Zjednoczonych lat 60. staje się regulacja problemów segregacji i desegregacji ze względu na kolor skóry, praw obywatelskich Afroamerykanów i ich kondycji społecznej i materialnej. Latem 1961 roku w całym kraju odbyły się marsze protestacyjne czarnoskórej mniejszości pod hasłem „Wolność Teraz” (Freedom Now), w trakcie których usiłowano wyegzekwować spełnienie przedwyborczych obietnic Kennedy’ego o zniesieniu barier prawnych, uniemożliwiających czynny udział Afroamerykanów w życiu politycznym (zwłaszcza w wyborach).

Brak odpowiedniej poprawki do Konstytucji wywoływał zamęt i uzależnienie kwestii rasowej w poszczególnych stanach od lokalnego ustawodawstwa. Dwa lata później, w setną rocznicę wydania przez Abrahama Lincolna dekretu prezydenckiego, znoszącego niewolnictwo na obszarze Stanów Zjednoczonych (znanego jako Proklamacja emancypacji) rozpoczęła się seria marszów protestacyjnych i akcji typu „sit-in” (siadanie dużymi grupami w miejscu publicznym, w którym obowiązuje segregacja i stawianie biernego oporu wobec sił porządkowych). Wspomniana już pacyfikacja obrońców praw obywatelskich w Birmingham w Alabamie (doszło do niej trzeciego maja) była jednym z wielu incydentów, jakie miały miejsce w mieście w ciągu wiosennych miesięcy.

12 kwietnia aresztowano jednego z czołowych organizatorów protestów – pastora baptystów dra Martina Luthera Kinga, laureata pokojowej Nagrody Nobla.  W reakcji na działania policji (z polecenia Eugene’a „Bulla” Connora, przełożonego miejscowych służb porządkowych o zadeklarowanych poglądach rasistowskich) drugiego maja odbyła się masowa demonstracja uczniów, w wyniku której do policyjnych aresztów trafiło 700 dzieci. 11 maja nieznani sprawcy podłożyli bombę w siedzibie aktywistów. Wydarzenia w Birmingham zainicjowały demonstracje w innych miastach. Zwieńczeniem protestów był marsz na Waszyngton i manifestacja dwustu tysięcy osób na ulicach stolicy 28 sierpnia. To wtedy uwolniony King wygłosił swoje legendarne przemówienie: „Miałem sen, iż pewnego dnia ten naród powstanie, aby żyć wedle prawdziwego znaczenia swego credo: „uważamy za prawdę oczywistą, że wszyscy ludzie zostali stworzeni równymi. Miałem sen, że pewnego dnia na czerwonych wzgórzach Georgii synowie dawnych niewolników i synowie dawnych właścicieli niewolników będą mogli zasiąść razem przy braterskim stole.(…) Miałem sen, iż pewnego dnia moich czworo dzieci będzie żyło wśród narodu, w którym ludzi nie osądza się na podstawie koloru ich skóry, ale na podstawie tego, jacy są.”

Wieszczący świat bez prześladowań i dyskryminacji Charles Xavier jest czytelnym komiksowym odbiciem zadeklarowanego pacyfisty Martina Luthera Kinga. Jego ideologiczny przeciwnik w walce o prawa mutantów, reprezentujący separacjonizm i radykalną filozofię buntu stanowi portret przywódcy ekstremistycznego odłamu organizacji „Czarnych Muzułmanów” (Black Muslims), znanej także jako „Naród Islamu” (Nation of Islam) – Malcolma X. Pozbył się on amerykańskiego nazwiska, nadanego jego rodzinie przed laty przez właścicieli niewolników, by podkreślić swoje wykorzenienie z kraju przodków. Odrzucał wszelkie możliwości koegzystencji z białymi i przewidywał powrót czarnoskórych obywateli Stanów Zjednoczonych do Afryki. Dopóki to nie nastąpi, należy za wszelką cenę i wszelkimi możliwymi środkami zwalczać dawnych i obecnych prześladowców – nie wykluczając użycia siły. Odrzucający możliwość międzygatunkowego dialogu Magneto także ze względu na kontekst religijny staje się pokrewny Malcolmowi: obaj dzielą doświadczenie prześladowań nie tylko ze względu na wrodzone cechy genetyczne, ale także wyznanie. Pozbawieni Ojczyzny i akceptacji otoczenia stracili złudzenia, że ludzkość może się zmienić.

Malcolm X zginął 21 lutego 1965 roku, zastrzelony przez nieznanych sprawców w trakcie wiecu w Harlemie. Martin Luther King w przeddzień swojej śmierci z rąk przeciwników równouprawnienia Afroamerykanów, wygłosił w Memphis w stanie Tennessee prorocze przemówienie: „Chcę jedynie wypełnić wolę Bożą. Bóg zabrał mnie na wierzchołek góry i kiedy spojrzałem z niej w dół, dostrzegłem Ziemię Obiecaną. Może nie dojdę tam razem z Wami. Ale chcę Wam powiedzieć, że Wy – naród – na pewno odnajdziecie Ziemię Obiecaną”. Gdy 4 kwietnia 1968 roku gruchnęła wieść o morderstwie pastora, w całej Ameryce zawrzało. Rozruchy wybuchły natychmiast. Do opanowania sytuacji w 125 miastach ruszyły siły policyjne, wspierane przez oddziały Gwardii Narodowej.

Dekada wielkich przemian, pełna młodzieżowego buntu i wiary w nowy, lepszy świat, rządzący się prawami równości zmierzała do końca. Młodzi adepci Instytutu Xaviera coraz rzadziej pojawiali się w swojej ulubionej kawiarni Coffee-A-Go-Go w pobliskim Greenwich Village, zajęci niekończącą się walką ze sprzymierzonymi z Magneto pobratymcami, kosmitami, a nawet poślednimi złoczyńcami, stopniowo upodabniając się do rzesz innych drużyn superbohaterów. Tymczasem z lokalu poza uczniami Profesora X  poczęli znikać także inni stali bywalcy – hołdujący ideom ogólnoświatowego pokoju i wolności hipisi i beatnicy. Epoka nieokiełznanej młodości dogasała. Nadchodził czas, by dorosnąć.

Rafał Kołsut