Gaudi jest jednym z najwybitniejszych architektów, którzy stąpali po ziemi. Od śmierci artysty minęło już 90 lat, a mimo to jego duch wciąż jest obecny. Nie tylko w zaprojektowanych przez niego budynkach, których jest mnóstwo w Barcelonie, ale także na ulicach. Czyżby to on był odpowiedzialny za makabryczne morderstwo w jednym z jego dawnych dzieł?

El Torres napisał kryminał, który z pozoru wygląda na banalną opowieść w stylu Dana Browna −  tajemnicę zbudował wokół mistycznej wręcz postaci Gaudiego, a za każdym rogiem ukrył kolejny element układanki. Na szczęście autorowi scenariusza udaje się wybrnąć z tego zaułka. Ciut bliżej mu do Christie, chociaż to jednak nie ten sam poziom. Tytułowy „Duch Gaudiego” jest kluczem do zrozumienia całej historii, która toczy się na kilku płaszczyznach. I chociaż całość może nie jest odkrywcza, także w swojej kryminalnej kategorii, a końcówka ciut rozczarowuje po ciekawie zbudowanej narracji śledztwa, to jednak jest to wciąż przyzwoity kryminał.

Historia zaczyna się, kiedy pewna niepozorna kasjerka tamtejszej „żabki”, ot taka „everywoman”, ratuje pewnego staruszka przed potrąceniem przez tramwaj. Tak się składa, że jest to dokładnie to samo skrzyżowanie, na którym kiedyś zginął Gaudi. Jakżeby inaczej – potrącony przez tramwaj. Co ciekawe, być może udałoby się go uratować, gdyby nie fakt, że genialnego architekta wzięto za zwykłego żebraka. Jakkolwiek tragicznie to nie zabrzmi, ludzi ogarnęła znieczulica, ot kolejny bezdomny, i nikt na czas nie wezwał pomocy. Wracając do komiksu – okazuje się, że uratowany staruszek szybko znika. Tak jakby nigdy go nie było. Kobieta jednak jest pewna, że go widziała, że go uratowała. Postać ta tak mocno zapada jej w pamięć, że zaczynają się poszukiwania. Jednocześnie w tym samym czasie w Barcelonie dochodzi do bestialskiego morderstwa. Tych dwóch zdarzeń z pozoru nie łączy nic. Jednak wkrótce kobieta stanie się ogniwem łączącym jedno z drugim. Co więcej, jej życie będzie zagrożone…

Dla mnie problemem w odbiorze „Ducha Gaudiego” była warstwa wizualna. I nie zrozumcie mnie źle, ona jest świetna, naprawdę fantastyczna. Cholera jasna, przez rysunki Jesusa Alonso Iglesiasa mam ochotę pojechać do Hiszpanii i przejść się szlakiem dzieł Gaudiego. Po prostu kreska tego hiszpańskiego artysty, choć ładna, nijak nie przekłada się według mnie na język kryminału. Dla mnie osobiście komiksowy kryminał potrzebuje realistycznej kreski. Tu mamy do czynienia raczej z czymś, czemu bliżej do cartoonu. Można powiedzieć, że pod tym względem komiks trafił w złe ręce. Chociaż z drugiej strony taki „Blacksad” czy „Parker” też mają elementy „cartoonowe”, ale jednak stylizacja w tych dwóch przypadkach jest po prostu dla mnie osobiście lepsza. Aczkolwiek jestem autorom, a także wydawnictwu NSC, za ten album wdzięczny, bo zainteresowałem się bardziej dziełami Gaudiego i do dziś czytam o jego pracach. Co więcej, przez ten komiks na mojej półce wylądował album poświęcony twórczości artysty.

Wspomniałem przed chwilą o wydawnictwu NCS (Non Stop Comics). Nie wiem, jak komiks wyglądał w oryginale, ale w polskiej wersji prezentuje się więcej niż przyzwoicie. Ładny format, twarda oprawa, chociaż normalnie za nią nie przepadam, to pasuje do tego albumu. Chwała też im za to, że publikują coś więcej niż tytuły od Image Comics − na które swoją drogą nie można narzekać.

„Duch Gaudiego” nie jest złym komiksem, ot trafił na zły grunt w moim przypadku. Chociaż, jak wspomniałem we mnie wzbudził nową autentyczną pasję. Z mojego punktu widzenia, to jego najmocniejsza strona, bo jednak zagadka kryminalna w nim przedstawiona, chociaż zrealizowana sprawnie, to pozostawiła nieco niedosytu. 

Wydawnictwo: Non Stop Comics
10/2017
Tytuł oryginalny: Ghost of Gaudi
Wydawca oryginalny: Dibbuks
Liczba stron: 124
Format: 190×270 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788381102179
Wydanie: I
Cena z okładki: 54,90 zł