Wydawnictwo Mandioca konsekwentnie przybliża polskim czytelnikom komiksową twórczość rodem z Ameryki Południowej. Niedawno nakładem oficyny ukazały się dwa kolejne albumy stworzone przez autorów pochodzących z Argentyny: „Warpaint” Renzo Podesty oraz „Pets” Martina Gimeneza. Pierwszy jest znakomity, drugi trudny do zrozumienia.

„Najsilniejszym wojownikiem jest ten, kto pokonał samego siebie” ‒ ta myśl Konfucjusza jest mottem komiksu „Warpaint”. Równie dobrze w tym miejscu brzmiałoby doskonale znane wszystkim miłośnikom gier wideo „war, war never changes”, bowiem „Warpaint” to krótka, acz treściwa rozprawa na temat wojny. Mimo niewielkich rozmiarów, komiks niesie ze sobą potężny ładunek emocji i niebanalnych przemyśleń, dzięki którym o dziele Podesty pamiętamy jeszcze długo po zakończeniu lektury.

Bohaterem „Warpaint” jest enigmatyczny wojownik. Poznajemy go, kiedy szykuje się do wielkiej bitwy. Choć początkowo ma wątpliwości co do tego, czy udział w walce jest słuszny, kiedy jego oddział rusza do ataku, z miejsca o nich zapomina, stając się bezwzględną maszyną do zabijania. Mimo umiejętności i odwagi ginie, ale to dopiero początek tej historii.

Urodzony w 1974 roku Renzo Podesta to jeden z najbardziej rozpoznawalnych argentyńskich twórców komiksowych. W tzw. branży działa od czternastego roku życia, kiedy to zadebiutował na lokalnym rynku komiksowym jako twórca i wydawca zina „Purgatorio”. Podesta pisze, rysuje i wydaje. Nie tylko w Argentynie, bo na swoim koncie ma stworzone dla Image Comics miniserie „27” oraz „27 Second Set”.

Mocno związany ze sceną niezależną Podesta nie stroni od awangardy, a w swoich pracach często eksperymentuje z formą. Na tle jego wcześniejszych dzieł wydany po raz pierwszy w 2016 roku „Warpaint” prezentuje się bardzo klasycznie, co nie znaczy, że źle.

„Warpaint” to 86 emocjonujących stron wypełnionych najpierw wojenną akcją, a później rozważaniami na temat wojny oraz jej konsekwencji dla uczestniczących w niej ludzi. To opowieść o uwikłaniu i niemożności wyrwania się z przeklętego kręgu przemocy, do którego trafiamy, kiedy odważymy się zabić drugiego człowieka. Bitewna jatka szybko zmienia się w filozoficzną rozprawę, w której nie brakuje odwołań do Biblii oraz mitologii celtyckiej, rzymskiej czy nordyckiej.

Historię tajemniczego wojownika Renzo Podesta przedstawił za pomocą czarno-białych rysunków. Surowych, niekiedy chaotycznych, ale zawsze czytelnych i pełnych emocji. W dużej mierze to właśnie dzięki nim „Warpaint” stał się komiksem, do którego chce się wracać i o którym trudno zapomnieć.

Nieco inaczej sprawa ma się z „Pets”, którego autorem jest pochodzący również z Argentyny Martin Gimenez, zwycięzca zorganizowanego w 2012 roku przez Top Cow konkursu Talent Hunt. „Pets” ukazało się po raz pierwszy w 2014 roku nakładem należącej do autora niewielkiej oficyny NN Comics, ale nie przebiło się do szerszej świadomości. Nie jestem tym zaskoczony, bowiem dzieło Gimeneza, choć ma potencjał, nie należy do łatwych.

„Pets” przenosi czytelników do niedalekiej przyszłości, do świata zniszczonego przez wojnę, w którą zaangażowane były również istoty spoza Ziemi. Wspaniałe niegdyś miasta są teraz strefami wojny patrolowanymi przez wojsko i rozdzieranymi bratobójczymi walkami. Co więcej, ludzie nie są już ich jedynymi mieszkańcami. Pomiędzy nimi pojawia się zupełnie nowa rasa stworzeń.

Brzmi intrygująco? Oczywiście. Problem w tym, że niewiele z tego, co jest napisane powyżej, znajdziecie w komiksie Gimeneza. A może inaczej, nawet jeśli znajdziecie, to i tak tego nie zauważycie i/lub nie zrozumiecie, bo „Pets” to jeden z najbardziej mętnych albumów, jaki od dawna czytałem.

Początek nie zapowiada katastrofy. Pierwsze strony „Pets” wprowadzają nas w zniszczony świat mający potencjał, by stać się scenografią porywającej historii. Podążając za Lukiem, głównym bohaterem, poznajemy dramatyczne wydarzenia, jakie dotknęły naszą planetę, a Argentynę (i prawdopodobnie cały świat) zmieniły w strefę wojny. Ten obiecujący początek dość szybko zaczyna się rozłazić. W komiksowych kadrach pojawiają się sceny akcji bez jakiegokolwiek znaczenia dla fabuły, obcy, aniołowie, a nawet supermoce. Scenariusz Gimeneza przeskakuje pomiędzy bohaterami, porzucając rozpoczęte wątki, co dodatkowo potęguje fabularny chaos. Przeczytałem „Pets” trzy razy (co nie jest specjalnym wyczynem, bo komiks ma zaledwie 80 stron) i wciąż nie wiem, o co w nim do końca chodzi. Patrząc na liczbę bohaterów i wątków, jakie pojawiają się w kadrach, wydaje się, że Gimenez miał ambicję stworzenia komiksu będącego wprowadzeniem do autorskiego uniwersum. Jeśli rzeczywiście tak było, to Argentyńczyk poległ na tym zadaniu z kretesem, bo nie dość, że z „Pets” niewiele można zrozumieć, to po dobrnięciu do ostatniej strony czytelnik jest tak zmęczony, że ostatnie, co ma w głowie, to chęć powrotu do mrocznego świata, który właśnie z takim trudem przemierzył.

Komiks Gimeneza ratują rysunki. Realistyczna kreska artysty budzi podziw, nawet jeśli część kadrów sprawia wrażenie przerysowanych fotografii. Gimenez umie komponować kadry, nie unika efektownych rozwiązań inscenizacyjnych, a zaprojektowane przez niego sceny akcji są dynamiczne i sugestywne. Nie zmienia to faktu, że graficzny warsztat Argentyńczyka nie wynagradza scenariuszowego chaosu i fabularnego bałaganu czyniących z „Pets” dzieło hermetyczne i nieczytelne.

Dziękujemy wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Marcin Kamiński

Tytuł: Warpaint
Scenariusz: Renzo Podesta
Rysunki: Renzo Podesta
Tłumaczenie: Marek Cichy
Wydawca polski: Mandioca
Data publikacji: 10.05.2018 r.
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Stron: 86
Format: 165×235
ISBN: 9788394719975
Cena: 49 zł

Tytuł: Pets
Scenariusz: Martin Gimenez
Rysunki: Martin Gimenez
Tłumaczenie: Marek Cichy
Wydawca polski: Mandioca
Data publikacji: 09.05.2018 r.
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Stron: 80
Format: 165×235
ISBN: 9788394719951
Cena: 39 zł