Za sprawą Non Stop Comics na polski rynek trafił właśnie komiks (chociaż momentami bliżej mu do książki dla dzieci) opowiadający o historii ruchu walki kobiet o ich prawa. Pozycja, której byłem bardzo ciekaw i uważałem ją za potrzebną. O prawach kobiet i historii tej walki trzeba edukować, praca u podstaw jest tu kluczowa, ale pozycja ta ma kilka błędów, które studzą mój entuzjazm i nie wiem, czy mogę ją szczerze polecić.

Walka kobiet − 150 lat wolności, równości i siostrzeństwa” opowiada o tym wszystkim, co zawarto w tytule, w sposób uproszczony, momentami humorystyczny, a jednocześnie ciekawy i zrozumiały, zwłaszcza dla młodego odbiorcy. Używam tu formy neutralnej płciowo, bowiem uważam, że trzeba opowiadać o tym zarówno chłopcom, jak i dziewczynkom. Przez większość książki/komiksu widać też zakładaną neutralność płci odbiorcy, dopiero pod koniec znajduje się jeden akcent sugerujący, że jest ona skierowana głównie do dziewczynek. Warto podkreślić, że o ile w swojej formie jest to rzecz skierowana głównie do młodego czytelnika, to także dorośli mogą dowiedzieć się z niej wielu ciekawych rzeczy. Można to potraktować jako skondensowaną historię walki o prawa kobiet.

Od strony wizualnej „Walka kobiet −150 lat wolności, równości i siostrzeństwa” jest dziełem bardzo prostym. Nie ma co się spodziewać fajerwerków. Jenny Jordahl, autorka rysunków, zdecydowała się na uproszczoną narrację, by nie przyćmiła ona warstwy scenariuszowej. Biorąc pod uwagę, że jest to dzieło przeznaczone raczej do młodszego czytelnika, wydaje mi się to ruchem dobrym. Dzięki temu łatwiej mu będzie skupić się na głównym przekazie scenariusza – historii tych ważnych postaci, które walczyły o prawa dla kobiet.

Polskie wydanie Non Stop Comics stoi na bardzo wysokim poziomie. Okładkowa cena albumu to 54,90 zł. Nawet pomijając rabaty, które spowodują, że za komiks zapłacimy de facto około 40 zł (także w sklepie wydawcy) zdaje się to być rozsądna cena. Zwłaszcza że dostaliśmy komiks w twardej oprawie, porządnie wydany, na kredowym papierze. W trakcie lektury dostrzegłem jedną drobną literówkę, ale nie umniejsza ona całej jakości wydania.

Autorki komiksu za punkt początkowy wybrały 1840 rok, kiedy to w Anglii odbyła się „wielka konferencja przeciwników niewolnictwa”. Opowieść o tym zdarzeniu poprzedzona jest wprowadzeniem uświadamiającym młodego czytelnika, jak ubezwłasnowolnione były kobiety przez większość historii ludzkości. Nie mogły decydować o sobie, nie miały własnych pieniędzy, ich głos był ignorowany, a los był wręcz podporządkowany woli ojca, a później męża. Historia „Pionierki” rozpoczyna się, gdy na wspomniany kongres z USA przybyła delegacja złożona z obu płci, co wywołało oburzenie. Ogłoszono, że kobiety nie mają prawa zabrania głosu, pomimo tego, że walczyły na równi z mężczyznami o zniesienie niewolnictwa. Pokazano w niej, jak w wyniku tego zdarzenia powstała deklaracja równości, oparta o amerykańską deklarację niepodległości, stworzona przez Cady Stanton i Lucretię Mort. Dokument ten został podpisany przez około sto mężczyzn i kobiet. Jak podają autorki, „to spotkanie uważa się za pierwsze w historii ruchu walczącego o prawa kobiet”.

Następny rozdział opowiada o kobietach walczących z samym niewolnictwem, głównie przez postać Harriet Tubman. Owianej zasłużoną legendą czarnej kobiety, która uciekła z plantacji na południu Stanów Zjednoczonych (dokładniej z Maryland) do Filadelfii, gdzie niewolnictwo było nielegalne. Jednak nie wybrała spokojnego życia, a zorganizowała tzw. „kolej podziemną”, za pomocą której przerzucała niewolników, którzy chcieli uciec od ciężkiego losu zgotowanego im przez plantatorów. Warto tu zaznaczyć, że problem samego niewolnictwa został przedstawiony w sposób wyraźny, przemawiający do młodego odbiorcy, ale nie nazbyt drastyczny i brutalny. Jest to o tyle istotne, że nie powinno zniechęcić do dalszej lektury. Dotyczy to także wszystkich kwestii/tematów przemocy, które poruszane są na przestrzeni całego komiksu. A tych niestety jest sporo.

Nie zamierzam opisywać w ten sposób każdego rozdziału tego albumu, zresztą nie na tym polega recenzja, większość z nich wygląda podobnie. Dostajemy uproszczony fragment z historii, który opowiada, dlaczego dane postaci były ważne albo jak wyglądało życie kobiet w danym okresie historycznym. Pojawia się tu jednak kilka problemów. Mniej lub bardziej znaczących. Oczywiście to moja perspektywa, jak to przy recenzji bywa, ale pozwolę sobie na ich omówienie.

Po pierwsze, przy omawianiu sylwetki Sojourner Truth, także byłej niewolnicy, która miała wpływ na rozwój feminizmu, napisano, że wygłosiła „słynną mowę” w wieku 70 lat, na spotkaniu poświęconym sprawie feminizmu. Problem w tym, że poza Ameryką Północną postać Truth jest mało znana i spora część z nas ma prawo nie mieć bladego pojęcia, o jaką mowę chodzi. W tym momencie na barkach autorek książki leży odpowiedzialność za utworzenie jakiegoś przypisu, by czytelnika mniej obeznanego wprowadzić w temat. Jak to zawsze powinno mieć miejsce przy okazji dzieł o historii, zwłaszcza przedstawiających ją w tak skondensowany sposób. Tym bardziej że pozycja ta jednak przez swoje uproszczenia skierowana jest bardziej do młodszego odbiorcy. Mam wrażenie, że taki przypis powinien pojawić się więcej niż raz, nie tylko w przypadku pani Truth.

Po drugie w „Walka kobiet − 150 lat wolności, równości i siostrzeństwa” zabrakło mi poświęcenia trochę miejsca kobietom nauki. Postaciom takim jak Marie Curie-Skłodowska czy też Margaret Hamilton (wymieniać można by więcej). Mam świadomość, że nie były one walczącymi o prawa kobiet „per se”, jednakże były to niezwykłe postaci, które dawały przykład swoją postawą, że kobiety odnajdują się w świecie nauki, jest tam dla nich w pełni zasłużone miejsce. Swoją obecnością, ciężką pracą także zmieniały świat, pokazywały bowiem wielu mężczyznom, że w niczym im nie ustępują. Wielu z nich, w tych niesprzyjających im czasach, przekonały. Trochę taka praca u podstaw z Żeromskiego, tak potrzebna także dziś. Warto o takich postaciach pamiętać, bo może nie są identyfikowane ściśle z feminizmem, ale do dziś dla wielu kobiet stanowią wzór, mogą być idolkami.

Po trzecie… to mój największy zarzut wobec całej tej pozycji. Dopóki nie natknąłem się na ten rozdział, byłem bardzo zadowolony z lektury. Mniej więcej w połowie komiksu pojawia się rozdział „Socjalistki” poświęcony głównie dwóm postaciom – Róży Luksemburg i Clarze Zetkin. Ruch feministyczny zawsze był ruchem politycznym, przez co także dla niektórych kontrowersyjnym, co do tego nie ma wątpliwości. Z różnych względów pojawiały się sojusze o skomplikowanym tle historycznym i społecznym. Kobiety obrywały za to, że walczyły także o prawa niewolników i mniejszości rasowych, a później także seksualnych. Próbowano wielokrotnie zdyskredytować cały ruch za to, że bratały się z „czarnuchami”. W dłuższej perspektywie te „argumenty” (bo jakże można to nazywać argumentami?) nie miały żadnego znaczenia.

Boje się jednak, że jeden kadr z tego komiksu spowoduje, że ta pozycja stanie się łatwym celem i zostanie zdyskredytowana przez przeciwników feminizmu. Przez kilka stron uproszczonej historii o Róży Luksemburg i Clarze Zetkin wszystko jest w porządku, jednak gdy przewróciłem stronę i zobaczyłem kadr, na którym obie panie idą na czele pochodu z czerwoną flagą z sierpem i młotem z opisem „stanęły na czele nowego, pokojowego, ruchu komunistycznego”, zakląłem pod nosem. Mocno. Czy te dwie panie miały swoje zasługi w walce o prawa kobiet? Tak, oczywiście. Z powodu właśnie komunistycznych powiązań dziś nieco zapomniane, bo ich zaangażowanie było/jest kontrowersyjne. Mam pełną świadomość, że komunizm przez nie prezentowany był czymś zupełnie innym niż to, z czym mieliśmy później do czynienia na kartach historii, ale na takie uproszczenie nie ma miejsca w książce/komiksie dla dzieci. Należałoby tu wyjaśnić, że mowa o „wczesnej” formie tego ruchu, jednak i to dla niektórych później mogłoby być za mało. Bowiem, zwłaszcza w Polsce z naszą historią, zestawienie słów „pokojowy” i „komunizm” jest nie na miejscu. Nie wiem, czy trzeba kogoś do tego przekonywać. Z tego powodu, pomijając nawet poruszane w komiksie kwestie aborcji do dziś przecież kontrowersyjne, boję się, że album ten zostanie przez wiele osób skreślony, potępiony, zrównany z ziemią. Może polski wydawca, Non Stop Comics, mógł tu dokonać pewnej interwencji, przypisu, jednak nie zmienia to faktu, że taki zapis się pojawił w oryginalnym dziele. Jest on, w mojej ocenie, na tyle kontrowersyjny, że podaje w wątpliwość, czy mogę z czystym sumieniem polecić samodzielną lekturę przez dzieci.

Scenariusz: Marta Breen
Rysunek: Jenny Jordahl
Wydawnictwo: Non Stop Comics
9/2018
Tytuł oryginalny: Fearless Females: 150 Years of Freedom, Equality, and Sisterhood
Liczba stron: 128
Oprawa: twarda
ISBN-13: 9788381106252
Wydanie: I
Cena z okładki: 54,90 zł