Dawno, dawno temu żyła sobie sześcioletnia dziewczynka imieniem Gertrude, która marzyła o niezwykłej krainie pełnej cudów, magii, śmiechu i radości. Szczęśliwie dla niej, niektóre życzenia się spełniają. Tajemniczym zrządzeniem losu dziewczynka trafiła do Baśniowa. Gdy się tam już znalazła, zatęskniła za domem i postanowiła wrócić do swojego świata. Musiała w tym celu odnaleźć klucz, który otworzy właściwe drzwi, co nie powinno jej zająć dłużej niż jeden dzień. Tak rozpoczyna się przygoda Gertrude w komiksie „Nienawidzę Baśniowa”, którego tom pierwszy „I żyli długo i burzliwie” został właśnie wydany przez Non Stop Comics.
Oczywiście dziewoja nie rusza w drogę samotnie. Do pomocy dostaje małego muszego przewodnika (Larrington Wentsworth) oraz mapę wszystkich znanych ziem Baśniowa. Tak wyekwipowana Gertrude rozpoczyna krótką, jak miała nadzieję, podróż. Nie będzie niespodzianką, jeżeli powiem, że młoda panna po upływie dwudziestu siedmiu lat w dalszym ciągu nie odnalazła klucza. Radosne, wypełnione nadzieją słodkie dziewczę przemieniło się w nienawistną, żałosną, odrażającą, odpychającą, okropną, beznadziejną, nieszczęsną i kosz… no czaicie klimat. Z wyglądu jednak nie postarzała się nawet o jeden dzień. I ta mała zielonowłosa Gertrude miała stać się koszmarem całego Baśniowa. Niestarzejącą się brutalną mizantropką i socjopatką. Co było dalej, nie napiszę, ale uprzedzam, że krew leje się strumieniami, flaki zdobią wszystkie możliwe ściany, a swoje miejsce znajdują tutaj także wizje narkotyczne po spożyciu sporej ilości grzybów.
„Nienawidzę Baśniowa” to czarna komedia fantasy z dużą ilością groteski, grozy, absurdu, doprawiona sosem przemocy z dużą kapką rozlewu krwi i makabry. Napisał i zilustrował ją Skottie Young, a oryginalnie jej wydawanie rozpoczęło się w październiku 2015 roku. Koncepcja komiksu powstała już w roku 2009, czyli w czasie, gdy Young pracował nad serią „The Wonderful Wizard of Oz”. Inspirację autor czerpał właśnie z przygód Dorotki, ale również z amerykańskiego satyrycznego magazynu komiksowego „Mad” (wydawanego przez DC Comics), czy też historii postaci Lobo, Tank Girl oraz Deadpoola.
Koncepcja sama w sobie jest urocza, tak samo jak styl graficzny, w którym utrzymany jest ten album. Muszę to mocno podkreślić, kreska i kolorystyka to prawdziwe gwiazdy tej historii. To bardzo pociągający styl kreskówkowy, który z jednej strony stanowi znak rozpoznawczy autora, a z drugiej jest niezwykle odświeżający, w taki bardzo diabelski sposób. Dominują tu odcienie różu, zieleni, kolory cukierkowe, mocno nasycone i wyeksponowane, jak na Baśniowo przystało. Za kolorowanie odpowiada Jean-François Beaulieu, którego w żadnym momencie nie można nie docenić. Sztuka Younga to jedno, ale nie miałaby takiego wpływu na czytelnika, gdyby była czarno-biała. Wspaniałe, spektakularne, żywe kolory Beaulieu wprowadzają w życie całą krainę.
Muszę jednak zauważyć, że po pewnym czasie byłem nieco znużony nie tylko postawą Gertrudy, ale np. nadużywaniem słów takich jak „fuj złamany”, „ciastolona” czy „karmelony”, wprowadzonych po to, aby zastąpić przekleństwa (w Baśniowie nikt nie przeklina). Ponadto, mimo że Skottie Young jest niesamowitym artystą, momentami przedstawiona przez niego historia nuży. Fakt, na początku interesujące było zobaczenie, jak pierwszych kilka magicznych stworzeń eksploduje / zostaje zjedzonych / umiera przerażająco z ręki dziewoi, ale po pewnym czasie chciałem czegoś więcej, czegoś, co uderzyłoby u mnie w odpowiednie akordy. Oglądaliście kiedyś „Jackassa”? To amerykański program rozrywkowy emitowany przez stację MTV w latach 2000-2002, pokazujący ludzi wykonujących różne niebezpieczne, brutalne i szokujące wyczyny kaskaderskie i dowcipy. Jest to program, który z założenia miał szokować odbiorcę. I mam wrażenie, jakby tutaj było podobnie, tylko że po pierwszym szoku szybko przyzwyczajamy się do przemocy, masakry i rozlewu krwi. Całe szczęście, że już w pierwszym albumie mamy do czynienia z kilkoma ciekawymi zabiegami, zwrotami akcji, a zakończenie pierwszego tomu to dla mnie majstersztyk, którego, muszę przyznać, w ogóle się nie spodziewałem.
Co do wydania, nie mogę się tu absolutnie do niczego przyczepić. Może jedynie do tego, że za cenę okładkową (40 zł) spodziewałbym się oprawy twardej, a tutaj dostajemy oprawę miękką, ale przyjemną w dotyku. Całość ma 128 stron i wydrukowana jest na papierze kredowym. Aha, no i oczywiście już w momencie premiery można było komiks kupić nawet z 25-procentowym rabatem, co też może zachęcić do zdobycia tej pozycji. Wymiarowo dostajemy format zbliżony do B5.
Muszę poruszyć jedną bardzo ważną kwestię. Przy takim natłoku cukierkowości połączonej z historią i rysunkami, przeznaczonymi dla dorosłego czytelnika, ani na okładce, ani w środku nie pojawiło się ostrzeżenie o zawartości czy też znaczek informujący, że dana pozycja skierowana jest do odbiorcy dojrzałego. Tego mi brakowało i brak ostrzeżenia w dzisiejszych czasach to dla mnie minus.
Podsumowując, „Nienawidzę Baśniowa” to znakomita odskocznia od wszelkiego typu poprawnych politycznie komiksów, od natłoku superbohaterów. Jest to po prostu tytuł inny niż wszystkie, najbardziej przypominający mi przygody ostatniego Czarnianina, Lobo. To album również bardzo nierówny, potrafiący przez kilka-kilkanaście stron nas uśpić, by za chwilę uderzyć cegłówką w twarz jakimś nagłym zwrotem akcji. Jak dla mnie w pierwszej części (dwa pierwsze oryginalne albumy) było również zbyt krwawo w ten nieciekawy sposób. Na kolejnych autor zdecydowanie się opanował, stawiając bardziej na humor sytuacyjny niż makabryczny. Czy polecam? Jeżeli jesteście gotowi na taką dawkę przemocy, czarnego humoru i absurdu rodem z Deadpoola i Lobo razem wziętych, nawet się nie zastanawiajcie. W przeciwnym razie odpuśćcie sobie i sięgnijcie po coś innego. Mnie Gertrude kupiła. Czekam na drugi tom z niecierpliwością.
Michał „Emjoot” Jankowski
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Data wydania: 9/2018
Tytuł oryginalny: I Hate Fairyland Volume 1: Madly Ever After
Wydawca oryginalny: Image Comics
Rok wydania oryginału: 2016
Liczba stron: 128
Format: 170×260 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788381106221
Wydanie: I
Cena z okładki: 40 zł
Jeśli autor tekstu od komiksu za 40 złotych i liczącego 128 stron oczekuje twardej oprawy, to polecam lepiej się zapoznać z realiami naszego rynku :)
Dzięki za zwrócenie uwagi. Uwagę oczywiście poprawiliśmy, autor mógł odrobinę lepiej ubrać swoją myśl w słowa ;)