Clifton tom 2 okładka

 

Czasem komiksy trafiają do nas przypadkiem. Tak było ze mną i „Cliftonem”. Egmont przy okazji Warszawskiego Festiwalu Komiksowego w 2018 roku zaprosił Bédu. Wydał też „Cliftona”. Wtedy miałem możliwość przeprowadzenia wywiadu z belgijskim twórcą. Poznałem też postać sympatycznego angielskiego detektywa i jestem bardzo zadowolony, że tak się stało. Teraz trzymam w rękach kolejny tom.

 

Jeśli mam być dokładny, Clifton jest narodowości brytyjskiej, ale to komiks belgijski. Zazwyczaj nurt frankofoński nie jest w kręgu moich głównych zainteresowań. Jednak pierwszy tom publikacji Egmontu był na tyle ciekawy, że sięgnąłem po kolejny. Mało tego, był na tyle dobry, że czekałem na jego premierę niecierpliwie. I mogę powiedzieć, że się nie zawiodłem. Wydawca po raz kolejny stanął na wysokości zadania i dał nam publikację na najwyższym poziomie. Oryginalna szata graficzna, okładka utrzymana w odcieniu navy blue oraz ogromna precyzja rysunków stały się elementami rozpoznawalnym serii. Bardzo nawiązują one do brytyjskiego charakteru przygód Cliftona. Może to drobiazg, ale dzięki temu mamy do czynienia z niezwykle spójną wizją świata przedstawionego.

Clifton w Szkocji

 Co więcej, ten tom przygód detektywa amatora jest prawie w całości skomponowany przez Bédu. To gwarantuje dodatkowo spójność artystycznej wizji. Belgijski artysta jest odpowiedzialny zarówno za scenariusz, jak i rysunki. Wykonał od początku do końca wszystkie przygody zebrane w albumie, prócz jednej. Wcześniej Bédu kończył jeszcze scenariusze równie wielkiej gwiazdy ‒ De Groota. Dzięki temu, że przejął stery serii, możemy podziwiać jego wizję przygód brytyjskiego bohatera. Co więcej, to nie przypadek, że pozwolono mu rozwinąć skrzydła. Dzieje się tak dlatego, że Bédu podszedł do tego ważnego zadania z pokorą.

Komiks szpiegowski dla dzieci w każdym wieku

 Wszystkie zawarte w albumie historie to thrillery szpiegowskie w klasycznym, przygodowym ujęciu. Mamy więc wojnę wywiadów, barwne pościgi, trochę dobrej staromodnej pracy detektywistycznej i wprost archetypiczne zagrania rodem z pierwszych filmów z Jamesem Bondem. Scena walki pod wodą o ściśle tajne dokumenty mogłaby być wyjęta z „Operacji Piorun”. Ten nostalgiczny powrót do tego typu narracji zadowoli starszych. Tak jak i wszystko w „Pocałunku Kobry”. Nawet sam tytuł powoduje szybsze bicie serca u osób urodzonych w latach 80. Dla młodych „Clifton” ma naprawdę zajmujące zagadki, plejadę dobrze napisanych postaci w młodszym wieku – takich jak siostrzeniec Pułkownika Cliftona czy Joana – i tonę humoru. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, a przecież o to chodzi, o wspólną dobrą zabawę.

Clifton i nauka nurkowania

Co więcej, komiks jest niezwykle dobrze wykonany technicznie. Zawiera wszystkie elementy, które przesądzają o dobrze napisanej przygodzie. Mamy więc porządnie napisany wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Zawiązanie akcji jest po prostu książkowe, na podstawie „Klanu McGregorów” można się uczyć pisania scenariuszy. Co innego można powiedzieć, gdy Bédu splata losy bohaterów poprzez wypadek? Każda strzelba Czechowa została załadowana i wystrzeliła, nie ma niedokończonych wątków. Fachowa rzemieślnicza robota. Dodatkowo, wszystkie te technikalia nie odbierają nam radości z obcowania z komiksem. Wszystko to w „Cliftonie” dzieje się w tle, my możemy wraz z młodszymi cieszyć się z nieskrępowanej rozrywki. Uczestniczyć w fascynujących przygodach MI6, MI5 i CIA.

 

Bédu i Clifton – ludzie z innej epoki

 Może dziwić, że w recenzji komiksu tak dużo mówimy o postaci twórcy, jednak należy to wyraźnie podkreślić: rysując „Cliftona”, ten artysta się uczył. Wstęp do drugiego tomu jest chaotyczny, część ważnych informacji może nam umknąć, dlatego warto je powtórzyć. Bédu uczył się nowej postaci, szukał własnej drogi i w tym tomie to widać. Nie ma jakiejś wielkiej rewolucji, ale album z opowieści na opowieść staje się bardziej przygodowy. Powoli historie w nim opisane nabierają swoistego charakteru, czy przez wprowadzanie nowych elementów, czy nadanie Cliftonowi tytułu szlacheckiego. Gagi ewoluują, nawet zachowanie głównego bohatera zmienia się w konfrontacji z nowymi pomysłami. Tak jak ma to miejsce w epilogu „Kobry”. To niewątpliwie zasługa Bédu, który obdarza głównego bohatera coraz większą ilością swoich cech.

Clifton dostaje mandat

Miałem okazję poznać autora podczas jego ostatniej wizyty w Polsce i muszę powiedzieć, że zarówno on, jak i Clifton są z innej epoki. Mili, uprzejmi, kierujący się własnymi zasadami i posiadający ogromny szacunek dla świata, w którym żyją. Clifton ma swoje wady, jest wybuchowy, ale nie sposób odmówić mu uroku. Stara się być szarmancki, a zarazem jest bardzo ludzki. Popełnia błędy, a ich wynikiem są częste kontrole drogowe i mandaty, które stały się swoistym żartem. Jednocześnie podchodzi do wszystkich swych porażek z uśmiechem i nie obwinia innych za swoje położenie. Nie sposób nie lubić jego utarczek słownych, poczucia humoru, czy spokoju płynącego z jego postawy. Wszystko to jest wyrazem ogromnej empatii, jaką posiada Bédu, a którą przelał na swojego bohatera. Te wartości, nieco zapomniane, są ponadczasowe, a ten komiks w dobrym stylu je przypomina. To w pozycji dla młodszego odbiorcy jest dla mnie najważniejsze. Pozytywne przesłanie.

 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za egzemplarz do recenzji. Oba tomy dostępne są w sklepie internetowym wydawcy.

 

Rafał Pośnik

 

Clifton. Tom 2

Scenarzysta: Bob De Groot, Bédu

Ilustrator: Bédu

Tłumacz: Marek Puszczewicz

Typ oprawy: twarda

Data premiery: 5.12.2018