Wracamy do świata Marvela po „Tajnych wojnach”, wydarzeniu, które teoretycznie odmieniło wszystko. Co nowego u mutantów? Mamy Staruszka Logana w nowym, obcym dla niego świecie, a także nową drużynę X. W pierwszym tomie „Extraordinary X-Men: Przystań X” jesteśmy świadkami, jak ona się formuje. Do tego powrót do znanych starych motywów – prześladowanych mutantów.
Od „Tajnych wojen” minęło kilka miesięcy (z internetu wiem, że osiem). Wszystkie tytuły wydane w ramach nowej linii rozpoczynają się z takim opóźnieniem, a o tym, co wydarzyło się w tzw. międzyczasie, dowiadujemy się w trakcie lektury. Na przykład z urywków zdań wymienionych pomiędzy bohaterami. W „Extraordinary X-Men: Przystań X” wchodzimy w świat, w którym mutanci znowu są na skraju zagłady. Ach, i po raz kolejny są pogardzani przez resztę społeczeństwa.
Wracamy do przeszłości…
W trakcie lektury pierwszego tomu nowej serii jesteśmy świadkami, jak powstaje nowa drużyna X-Menów. W obliczu nowych wyzwań i zagrożeń Storm, która obecnie dowodzi mutantami, podejmuje decyzję, że bez nowego oddziału do działań zaczepno-obronnych szkoła jednak się nie obejdzie.
Problemów homo superior mają sporo. Po pierwsze, na świecie pojawiła się mgła terrigenowa. Powoduje ona, że uaktywniają się moce u uśpionych przedstawicieli rasy Inhumans. Gdzie w tym problem dla mutantów? Wcale nie chodzi o nową konkurencyjną frakcję, mgła niestety ma dla nich efekty uboczne. Powoduje, że posiadacze genu X stają się bezpłodni. Chorobę, na którą mutanci zapadają po zetknięciu z mgłą, nazwano Ospą-M.
Niestety to spowodowało, że pojawił się kolejny problem. Nowa fala nienawiści wobec mutantów ze strony zwykłych ludzi. Wszystko, co dobre X-Meni uczynili, odeszło w niepamięć. Stare strachy wyszły na powierzchnię. Także dzięki temu, co zrobił Cyclops, a że zrobił coś złego, tego dowiadujemy się w trakcie lektury „Extraordinary X-Men: Przystań X”.
Nowy skład, ale w większości znany
Główną osią fabuły pierwszego tomu jest zbieranie nowej drużyny. Jej kształt wyklaruje się na końcu albumu, ale niespodzianki nie ma żadnej, bo wszystko zdradza okładka. Niemniej, dla porządku, w jej skład wchodzą: Jean Grey, Magik, Colossus, Staruszek Logan, Cerebro, Forge, Iceman, Nightcrawler i Storm.
Wspomniane wcześniej wydarzenia, nowe wyzwania i zagrożenia są jednocześnie tłem dla motywu zbierania drużyny, jak i zapowiedzią tego, co czeka mutantów w kolejnych tomach serii. I nawet jeśli potraktujemy ten pierwszy tom tylko jako zapowiedź serii, to pojawiają się jednak mieszane uczucia. Scenariusz Jeffa Lemire’a jest poprawny, zachowawczy i nie ma w nim niestety nic naprawdę nowego.
Po raz kolejny dostajemy X-Menów, którzy muszą mierzyć się z odrzuceniem przez resztę społeczeństwa. Tak jak na samym początku przygód mutantów w ogóle, jak i wiele razy później. W związku z tym mam mieszane uczucia. Z jednej strony łatwo postawić nowej serii zarzut wtórności, ale z drugiej… To łatwy punkt wejścia dla kolejnych nowych czytelników, przy zachowaniu tych wszystkich elementów, które w X-Menach zawsze były ważne.
Można nawet zaryzykować twierdzenie, że dotychczasowi czytelnicy historii o mutantach będą z „Extraordinary X-Men: Przystań X” zadowoleni. Dostają to, co w komiksach o uczniach profesora Xaviera było jednym z najistotniejszych elementów. Niemniej ktoś, kto oczekiwał dużego powiewu świeżości, może czuć się rozczarowany. Zwłaszcza że nazwisko scenarzysty mogło taki powiew sugerować. Aczkolwiek zaskakujące jest to, gdzie znajduje się Przystań X, bezpieczne schronienie dla mutantów.
Starzy znajomi w nowej odsłonie
Autorem strony wizualnej jest Humberto Ramos, który pracował m.in. przy „Amazing Spider-Man” czy „Runaways”, i nie można go za nią nie pochwalić. Jego ilustracje są wyraźne, pełne szczegółów, naprawdę detali. Rysownik ten nie pozwala sobie na fuszerkę w żadnym aspekcie.
Zdecydowanie warto podkreślić starania Ramosa, by odświeżyć wygląd znanych nam postaci. Na początku najbardziej w oczy rzuca się Colossus, który przywodzi skojarzenia z kanadyjskim brodatym drwalem. Ciekawie wygląda także Ororo, która jawi nam się jako bojowa przywódczyni. Nie można też nie wspomnieć o Staruszku Loganie, jakże innym od wcielenia, które znamy z pierwszej wersji Steve’a McNivena. Nie powiedziałbym, że jest to zmiana na gorsze, w żadnym razie. Jeszcze bardziej siwy, pomarszczony (no może nie aż tak bardzo) i przysadzisty. Na pewno różni się od tego Wolverine’a, którego dostajemy w „Staruszek Logan: Strefy wojny”.
Ilustracje Ramosa są najmocniejszym elementem tego tomu. Wnoszą pewną świeżość do X-Menów, także względem tego, co dostaliśmy w Marvel Now.
Bez fajerwerków, ale czekamy na więcej
Jeff Lemire to uznany artysta ‒ nie bez powodu. W przypadku „Extraordinary X-Men: Przystań X” dostał trudne zadanie, jakim było rozpoczęcie nowej serii z przygodami wszystkim nam znanych bohaterów. Nie jest to początek zły, ale jednak nieco przeciętny. Mam nadzieję, że kolejne tomy przyniosą nam znacznie więcej, a zebranie drużyny, do którego doszło w tym tomie, traktuję jako rozgrzewkę przed poważnym meczem. Nie dajemy z siebie wszystkiego, oszczędzamy siły, by później pokazać, na co nas stać.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Wydawnictwo: Egmont
1/2019
Tytuł oryginalny: Extraordinary X-Men Vol. 1: X-Haven
Wydawca oryginalny: Marvel Comics
Seria/cykl: MARVEL NOW 2.0
Scenarzysta: Jeff Lemire
Ilustrator: Humberto Ramos
Tłumacz: Maria Jaszczurowska
Rok wydania oryginału: 2016
Liczba stron: 120
Format: 165 x 255 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788328134881
Wydanie: I
Cena z okładki: 39,99 zł