Stało się. Po niemal dwóch latach od polskiej premiery pierwszego albumu z serii, wydawnictwo Mandioca, dzielnie publikujące w kraju komiksy z Chile, Brazylii, Urugwaju i Argentyny, zakończyło triumfem swój projekt flagowy: „Barras” Emilia Utrery. Czy warto było czekać?
BALLADA O ULTRASACH
Zanim spróbuję odpowiedzieć na to pytanie, podsumujmy dotychczasowe odsłony kultowego w środowiskach piłkarskich ultrasów cyklu. Rozpoczęty w 2012 roku komiks argentyńskiego tatuażysty, grafficiarza i rysownika-samouka opowiada o fenomenie ultrasów (a przede wszystkim hoolsów) z przedmieść Buenos Aires, cieszących się w środowiskach kibiców sławą legendarnych twórców najbardziej spektakularnych i żywiołowych „opraw” na świecie. Zwyczajowe, towarzyskie wręcz starcia pomiędzy dwiema zwalczającymi się bandami Kunty i Xuxy zostają znienacka zakłócone przez tajemnicze zniknięcie z ulic miasta broni palnej, co szalenie utrudnia codzienne funkcjonowanie bohaterom w większości wyjętym spod prawa.
Podczas poszukiwań sposobów na rozwiązanie zbrojeniowego impasu, okazuje się, że za wszystkim stoi ogromny, polityczno-biznesowy spisek. Pociągający za sznurki planują doprowadzenie do medialnego zjednoczenia wszystkich kibiców w imię wyższego dobra. Budowana miesiącami intryga, dążąca do dokonania kluczowej zmiany w składzie reprezentacji piłkarskiej Argentyny, ma zostać niebawem ujawniona publicznie, gdy tylko wszystkie kluby podadzą sobie zgodnie ręce.
OSTATNI AKT
Piąty, zamykający cykl zeszyt przynosi domknięcie podjętych wątków i odpowiedź na pytanie, czy knowania spiskowców wydadzą spodziewane owoce. Zanim jednak dojdzie do wielkiego finału (którego przebiegu chyba każdy czytelnik spodziewał się od dawna), Utrera skupia się na scenach przedstawiających ciszę przed nadchodzącą burzą. Kibole z całego Buenos Aires zbierają się przed stadionem, szykując się na zapowiadane wieści. Zwaśnione grupki i wojujące gangi mierzą się wzrokiem, szacują siły i upewniają się co do aktualnych sojuszy. Tak na wszelki wypadek… Spokojna, ale pełna podskórnych napięć atmosfera wypełnia zdecydowaną większość 32-stronicowego zeszytu. Po czym, na zaledwie ostatnich kilku stronach, następuje oczekiwanie rozwiązanie.
Dalsza część recenzji zawiera szczegóły dotyczące zakończenia komiksu.
Czy piąta część „Barras” sprawdza się jako wielki finał? Cóż… niespecjalnie. Do ostatniej chwili liczyłem, że może autor zagra mi na nosie i znienacka postawi sytuację na głowie. A jednak doszło do tego, co było oczywiste od początku. Próba sztucznego, sterowanego pojednania kończy się gigantyczną bitwą każdego z każdym. I, co zaskakujące, trwa ona szalenie krótko – zaczyna się grubo za połową albumu i dosłownie po chwili zostaje zakończona. Utrera, który przyzwyczaił nas do długich sekwencji dzikich starć, tutaj zdaje się zamykać cykl w pośpiechu.
ROZWÓJ PRZEDE WSZYSTKIM
Jak pisałem w recenzji 3 i 4 zeszytu serii: „Utrera doskonali nie tylko swój warsztat rysowniczy, nieco niekiedy powściągając grafficiarską nadekspresję, ale przede wszystkim pozwala opowieści na zmianę rytmu. Zamiast dominującego w pierwszych zeszytach chaosu, opartego na błyskawicznych przeskokach akcji z miejsca w miejsce i niepohamowanym zalewie kolejnych scen rodzajowych ze stadionowych burd, otrzymujemy zarysowującą się (powoli, ale wyraźnie!) intrygę piłkarsko-humorystyczno-kryminalno-polityczną. Zamiast łapać za ogon zbyt wiele srok, Utrera z zeszytu na zeszyt rozważniej wybiera sceny warte prezentacji w kadrach i – co ważniejsze ‒ daje im wybrzmieć”.
W piątym albumie rysownik faktycznie pozwala wybrzmieć wszechobecnemu nastrojowi wiszącej w powietrzu bijatyki i jest to zdecydowanie godne uznania. Niestety proporcje pomiędzy scenami spokojnymi i dynamicznymi ponownie zostają zaburzone. Finał trwa mgnienie oka, a na dodatek podsumowujący losy bohaterów epilog zupełnie odbiera mu konieczną wagę.
GRZECH PIERWORODNY
Pisałem już, że w moim odczuciu Mandioca powinna raczej zdecydować się na wydanie zbiorcze, zamiast publikować „Barras” w cyklu zeszytowym na podobieństwo oryginalnej edycji. Nie tylko dlatego, że początkowo planowana na rok seria ostatecznie przedłużyła się do dwóch lat. Powodem jest też sama budowa historii. To w gruncie rzeczy prosta i nieskomplikowana opowieść, która najsilniej działa czytana jednym ciągiem. Rozbijanie jej na zeszyty osłabia efekt odurzenia agresywnym dynamizmem rysunków Utrery i uwydatnia popełnione przezeń błędy strukturalne. Zwłaszcza w przypadku finałowej odsłony, która po prostu dla wielu będzie rozczarowaniem.
Dziękujemy wydawnictwu Mandioca za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Rafał Kołsut
Wydawnictwo: Mandioca
Tytuł oryginalny: Barras
Liczba stron: 32
Format: 205 x 295 mm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: cz.-b.
Wydanie: I
Cena z okładki: 19 zł