Gdy dostaję do recenzji trzeci tom serii, której poprzednie dwa bardzo mi się podobały, nasuwa się zawsze jedna myśl. Czy będzie on równie dobry jak poprzednie? Nie inaczej miałem przy okazji „Ex Machiny” z Wydawnictwa Egmont. Chcecie poznać odpowiedź? Czytajcie dalej.
Jeżeli nie mieliście do tej pory kontaktu z tym tytułem ‒ parę słów wprowadzenia, na początek o autorach. „Ex Machina” to seria, za której scenariusz odpowiada Brian K. Vaughan – zdobywca m.in. 14 nagród Eisnera, 14 nagród Harveya, czy też nagrody Hugo. Komiks ten powstał we współpracy z rysownikiem Tonym Harrisem, również wielokrotnym zdobywcą nagród Eisnera.
Inżynier w Nowym Jorku
Poznajcie Mitcha Hundreda, inżyniera z Nowego Jorku. Podczas badania tajemniczego urządzenia obcego pochodzenia, zlokalizowanego pod Mostem Brooklińskim, dochodzi do wypadku. W jego rezultacie Mitch zdobywa umiejętności rozmowy z maszynami i ich kontrolowania. Postanawia zostać superbohaterem ‒ Wielką Maszyną.
Po wielu perypetiach decyduje się na kandydowanie na urząd burmistrza miasta. Najprawdopodobniej przegrałby w decydującym głosowaniu, gdyby nie 11 września 2001 roku. W stroju superbohatera Mitch Hundred sprawia, że samolot ‒ zamiast uderzyć w drugą wieżę World Trade Center ‒ bezpiecznie ląduje na ziemi. Dzięki temu wydarzeniu udaje mu się zostać burmistrzem.
Komiks retrospekcjami stoi
„Ex Machina” jest skonstruowana w określony sposób. Otrzymujemy każdorazowo kilka historii, które przybliżają nas mniej lub bardziej do rozwikłania zagadki mocy burmistrza. Często też są poświęcone określonej postaci drugoplanowej, pokazują zawiłość i skomplikowanie zarówno jej charakteru, jak i relacji z głównym bohaterem.
Siłą komiksu są retrospekcje. Poznajemy Mitcha, gdy jest już burmistrzem ‒ rozpoczął swoją kadencję w 2002 roku. Często jednak cofamy się w czasie do wydarzeń sprzed tego okresu, począwszy od roku 1999, gdy doszło do wypadku. Poprzez takie prowadzenie narracji nie można nigdy być pewnym, gdzie zawędrujemy tym razem.
Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów
Nie bez powodu przytaczam słowa Alberta Einsteina. Bardzo mi one pasowały do trzeciego tomu „Ex Machiny”. Po raz kolejny otrzymujemy zestaw ciekawych historii. Tym razem Mitch Hundred musi zmierzyć się m.in. z tajemniczym strażakiem włamującym się do domów ludzi. Pomoc przyjdzie z najmniej oczekiwanej strony, ale tak samo będzie ze zdradą. Burmistrz będzie musiał stawić czoła swojej przeszłości.
Świetnie rozwinięto historię Bradbury’ego. Rick jest najlepszym przyjacielem Mitcha i emerytowanym kapitanem Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych (Marines). Jest szefem ochrony burmistrza. Był jednym ze świadków momentu, gdy Hundred uzyskał swoje tajemnicze moce. Tutaj Vaughan poszedł o krok dalej. Bradbury mierzy się z niemieckim agentem. Poznajemy więcej informacji na temat tego umięśnionego mężczyzny, możemy zobaczyć, że pod tą powłoką kryje się prawdziwie złożona osobowość. Więcej nie zdradzę, aby nie psuć czytelnikowi niespodzianki.
Historia zbliża się do wyjaśnienia?
Na scenie pojawia się również osoba, która tytułuje się zastępcą Ziemi. Co oznacza ta funkcja? Czy ten mężczyzna odpowiada za utratę (chwilową, ale zawsze) mocy przez burmistrza? Ta opowieść pozostawia więcej pytań niż odpowiedzi, ale też przybliża nas coraz bardziej do pełnego wyjaśnienia tajemnicy wypadku pod Mostem Brooklińskim. W tym momencie zacząłem zastanawiać się, co Vaughan planuje w przypadku Mitchella i całej serii, jak zamierza dalej pociągnąć historię. Wprowadzenie alternatywnych rzeczywistości daje pisarzowi niemal nieograniczoną liczbę możliwości.
Najwięcej niespodzianek przyniosła ostatnia opowieść. A to dlatego, że za rysunki odpowiada tutaj wyjątkowo nie Tony Harris, a John Paul Leon. Ta zmiana jest widoczna na pierwszy rzut oka. Na początku myślałem, że to fatalny krok. Zdziwiłem się, że Harris oddał pałeczkę rysownikowi, którego kreska moim zdaniem bardzo odbiega od rysunków z wszystkich wcześniejszych historii. Do momentu, gdy przeczytałem, że to nie jest opowieść z głównego nurtu, a jedynie historia, która w USA została wydana jako osobny numer okolicznościowy (dokładnie jako „Ex Machina: Masquerade Special”). To wiele wyjaśniło. Czytelnicy mogą więc odetchnąć z ulgą.
Stanie w miejscu nie zawsze jest złe
Od strony technicznej nie mogę się do niczego przyczepić. Po prostu sposób, w jaki wydawany jest ten komiks, uważam za rewelacyjny. A do tego, że Egmont trzyma poziom, zdążyliśmy się już przyzwyczaić.
Gwoli przypomnienia, dostaliśmy wydany na kredowym papierze kolorowy komiks w twardej oprawie. Tom ma 276 stron, czyli dokładnie tyle co pierwszy. Jest przetłumaczony znakomicie. Ani razu nie miałem poczucia, że czytam dzieło, które wyszło najpierw po angielsku. Równie dobrze, od strony językowej, historia mogła jako pierwsza zostać wydana po polsku. Za taką rewelacyjną robotę odpowiada pan Tomasz Kłoszewski, który tłumaczył m.in. takie serie jak „Flash”, „Wonder Woman” czy „Jonah Hex”.
Łyżka dziegciu w garncu miodu
O ile generalnie uważam ten tom za porządną robotę, zarówno pod względem wydania, scenariusza, jak i rysunków, o tyle nie do końca jestem z niego zadowolony. Jako całość opowieść daje radę, ale niektóre historie sprawiały jednak wrażenie czasem rozwleczonych, a czasem po prostu wypełniaczy. A to oznacza, że ani trochę nie posuwały fabuły do przodu.
Nie przeczę, że moje powyższe uwagi mogą wynikać z pewnego rodzaju nasycenia, zmęczenia materiałem. To po prostu moje odczucie, a cała reszta czytelników w ogóle nie zwróci na te detale uwagi, świetnie się przy tym tytule bawiąc. Tego im życzę. Do końca serii jednak pozostały już tylko dwa tomy zbiorcze. Mam nadzieję, że Brian K. Vaughan skupi się jednak bardziej na głównej fabule. Bo jeśli wszystko będzie się rozwijać w takim tempie jak w tym tomie, to historia nie zostanie właściwie dokończona. A tego byśmy nie chcieli.
Dziękujemy Wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Michał „Emjoot” Jankowski
Seria/cykl: EX MACHINA
Scenarzysta: Brian K. Vaughan
Ilustrator: Tony Harris
Tłumacz: Tomasz Kłoszewski
Typ oprawy: twarda
Data premiery: 23.01.2019
Wydawca: Egmont
EAN: 9788328141230
Liczba stron: 276
Wymiary: 17 x 26 cm
Dla kogo: tylko dla dorosłych