Giant Days tom 6 - okładka

„Giant Days” tom 6 – okładka

Niełatwo jest stworzyć pomysłową i wciągającą historię obyczajową, która w humorystyczny sposób rozprawi się z multum wyzwań stojących przed człowiekiem na progu dorosłości. Jeszcze trudniej utrzymać wysoki poziom takiej historii przez sześć tomów. Autorzy serii „Giant Days”, wydawanej w Polsce przez Non Stop Comics, udowadniają na każdym kroku, że doskonale radzą sobie z wyzwaniem.

HUMOR STUDENCKI

Będę szczery – od kiedy sam jeszcze studiowałem, nie znoszę tzw. humoru studenckiego. Tych wszystkich żarcików o żakach, którzy są wiecznie skacowani i głodni (dlatego zjedzą absolutnie wszystko). Anegdot o czeluściach akademików wypełnionych alkoholowymi orgiami. Miejskich legend o „misji na Marsa”. Z tego względu byłem szalenie sceptyczny, biorąc w dłonie pierwszy album z cyklu. W końcu czym mnie – zagorzałego krytykanta studenckiego stereotypu – może ująć opowiastka o trójce nastoletnich dziewcząt rozpoczynających właśnie studia?

„Giant Days” tom 6 – przykładowa grafika

Ku mojemu zaskoczeniu, perypetie Susan, Esther i Daisy na jednym z brytyjskich kampusów dosłownie pochłonąłem. W kilka dni nadrobiłem pozostałe tomy serii, śmiejąc się do łez i niecierpliwie przerzucając strony. Scenarzysta John Allison ma fenomenalnie lekkie pióro do dialogów. Warto odnotować, że za polską wersję językową odpowiada Bartosz Sztybor, kapitalnie oddający potoczystość mowy.

„Giant Days” tom 6 – przykładowa grafika

SMUGA CIENIA

Poza sprawnością dialogisty, kolejnym atutem Allisona jest umiejętność konstruowania sympatycznych i nietuzinkowych postaci. Akcja szóstego tomu, po dotychczasowym intensywnym rozbudowywaniu drugiego planu, ponownie skupia się na trójce przyjaciółek. Chociaż podtytuł „Nie wariuj, Daisy” zdaje się sugerować, że to jej perypetie będą stanowiły clue albumu, w tym tomie mamy do czynienia z wyjątkowo dużym nagromadzeniem wątków.

„Giant Days” tom 6 – przykładowa grafika

Najczęstszym zarzutem, jaki słyszałem pod adresem serii, jest wyjątkowo lekki ton albumów i wszechobecny komizm, stosowany niekiedy w kategoriach deus ex machina. Rozumiem te uwagi, ponieważ przymus obrócenia każdej sytuacji w żart (często kosztem fabuły) faktycznie często staje się zmorą produkcji komediowych. W takich warunkach rozwój postaci zostaje wstrzymany, a niejednokrotnie obciążony ryzykiem redukcji ich osobowości do wyróżniającej cechy. Na szczęście bohaterom „Giant Days” to nie grozi, a już z pewnością nie w szóstym tomie. Przede wszystkim Esther, Daisy i Susan nieustannie dorastają, klucząc na swej wyboistej drodze do dorosłości. Każda musi zmierzyć się z nowymi wyzwaniami: odkrywaniem własnej seksualności, separacją rodziców, poniżającą pracą. Do ich słonecznego świata wkrada się mrok.

„Giant Days” tom 6 – przykładowa grafika

KRESKÓWKOWE MISTRZOSTWO

Tym razem za rysunki odpowiada w pojedynkę Max Sarin. Wyrazisty, urzekający styl to jeden z największych atutów cyklu. Dlatego też Sarin oferuje czytelnikom cartoon w stanie czystym: zalew dynamicznych póz, min i gestów, wciągający w tok opowieści od pierwszego do ostatniego kadru. W rysunkowych postaciach można czytać jak w otwartej książce, ponieważ każda kreska prezentuje ich osobowość. Podobnie jak prace Lisy Treiman to fenomenalna robota, pokaz najwyższego kunsztu w przerysowaniu.

„Giant Days” tom 6 – przykładowa grafika

DRUGA SZANSA

Podsumowując: szósty tom „Giant Days” to doskonała okazja dla tych czytelników, którzy zrezygnowali ze znajomości z dziewczętami po pierwszych albumach. „Nie wariuj, Daisy” przynosi historii o trójce studentek dojrzalszy ton i pozwala znajomym postaciom się rozwinąć. Równocześnie pozostaje jednak wciąż ciepłym, zabawnym i rozgrzewającym serce cyklem, który szczerze uwielbiam. I z tego powodu wyglądam kolejnej części jak student darmowego obiadu.

Wydawnictwo: Non Stop Comics
Tytuł oryginalny: Giant Days Vol. 6
Wydawca oryginalny: BOOM! Studios
Rok wydania oryginału: 2017
Liczba stron: 112
Format: 170 x 260 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
Wydanie: I
Cena z okładki: 42 zł