Znajdujemy ich, gdy są już martwi, tom 2 - okładka

Znajdujemy ich, gdy są już martwi, tom 2 – okładka

Wydawnictwo Non Stop Comics wydało właśnie drugi tom serii science-fiction Znajdujemy ich, gdy są już martwi Ala Ewinga i Simone di Meo. Pierwszy tom był ciekawym wprowadzeniem do historii i budową świata przedstawionego.

Nowy początek

O ile dobrze pamiętacie, niewielu bohaterów przetrwało wydarzenia z pierwszej odsłony bez gwałtownych zmian. Niestety drugi tom właściwie zaczyna wszystko od nowa. Z tą różnicą, że już znamy podstawy świata. We wszechświecie dryfują ciała kosmicznych bogów, które służą jako źródło surowców dla podupadającej ludzkiej cywilizacji. Jeden z kosmicznych bogów okazuje się mieć twarz zmarłego kapitana Malika, który chciał udać się poza znane rubieże.

Akcja zaczyna się 50 lat po wydarzeniach z tomu pierwszego, więc od nowa musimy poznać bohaterów, ich motywacje i problemy oraz zmiany, jakie nastąpiły we wszechświecie w związku z odkryciem przynajmniej przez chwilę aktywnego boga. To było brzemienne w skutkach. Pojawili się bowiem wyznawcy tegoż, którzy założyli na jego zwłokach kolonię i strzegą jej zajadle przed eksploatacją. Oczywiście prowadzi to do napięć politycznych.

Skok w czasie i przestrzeni

Nowi bohaterowie reprezentują dwie strony tego konfliktu, a gdzieś pomiędzy nimi znalazł się siedemdziesięcioletni Jason, który jako jedyny był świadkiem zdarzeń z pierwszego tomu. Przez to obie strony się nim interesują.

Nie wiem, czy to nie za wcześnie w serii, żeby robić tak znaczący przeskok czasowy. Może to być uzasadnione, gdyby założyć, że to nie postacie są w centrum uwagi, a właśnie zmieniający się świat i sytuacja polityczno-społeczna. W tym tomie dowiadujemy się bowiem więcej o różnicach klasowych oraz nierównościach społecznych wśród wydobywających surowce z ciał bogów i czerpiących z tego zyski. Ogólnie ten tom czytało mi się znacznie lepiej, bo mniej jest przeskoków w czasie i przestrzeni.

Kolejne pytania

Wspominałem już o tym w recenzji pierwszego tomu, że bohaterowie są do siebie dosyć podobni i często mylą mi się w mocno stylizowanym kolorowym oświetleniu. Tutaj jest pod tym względem trochę lepiej, ale tylko trochę. Problemem są uniformy, dość podobny wygląd bohaterów, podobne, rozmazane tła niezależnie od lokacji oraz zbliżone efekty świetlne. Trochę spowalnia i utrudnia to czytanie. Pomimo tego sposób rysowania i ogólny wygląd komiksu bardzo mi się podobają.

Ten tom stawia więcej pytań, niż przynosi odpowiedzi. Nadal nie wiadomo nic o naturze kosmicznych bogów. Sytuacja pomiędzy frakcjami i bohaterami staje się coraz bardziej napięta i zagmatwana. Jestem ciekawy, w którą stronę się to wszystko potoczy. Na podstawie dwóch tomów ciężko snuć jakieś konkretne przypuszczenia na ten temat.

Konrad Dębowski