chew - 10 - okładka

chew – 10 – okładka

Po przystawkach nie ma już śladu. Podobnie jak po pierwszym daniu. Pora na soczysty półmetek jednej z najoryginalniejszych serii komiksowych. Agent Tony Chew wraca, aby zmierzyć się ze swoim największym arcywrogiem – Kolekcjonerem, który czując jego oddech na swoich radzieckich plecach, musi przyspieszyć swój plan. Tajemniczy, ale można założyć, że w grę wchodzi co najmniej anihilacja sporej liczby ludzi.

Jeśli znasz serię, za którą stoją John Layman i Rob Guillory, to przeskocz od razu do przedostatniego akapitu. Jeśli nie, to mam dobrą wiadomość: warto zacząć czytać tę serię właśnie od tomu z numerem 10. Po pierwsze, dlatego że wrzucenie w środek gulaszu już gotujących się motywów i intryg zmusza do myślenia. Stawia sporo pytań, ale satysfakcja z rozgryzienia, kto jest kim i dlaczego ich relacje są tak poszatkowane, jest ogromna. Na dowód tego autorzy trzymają na swoich półkach (chociaż raczej w kuchniach) nagrody Eisnera i Harveya za najlepszą nową serię komiksową.

To jeszcze nie jest przedostatni akapit

W skrócie ‒ obserwujemy wyjątkowo nietuzinkowego detektywa, a następnie agenta w amerykańskiej Agencji Żywności i Leków. Nietuzinkowego, ponieważ posiada zdolność odczytania przeszłości wszystkiego, co zje. Łącznie z ludźmi. Także tymi nieżyjącymi, co sprawia, że jako agent jest wyjątkowo przydatny przy najtrudniejszych sprawach. Razem z siatką pozostałych bohaterów wciągnięty jest w intrygę, która doprowadziła do największej w dziejach współczesnej cywilizacji epidemii. Nie do końca naszej cywilizacji, a bardziej wariacji na jej temat John`a Layman`a odpowiedzialnego za scenariusz. Otóż John nie szanuje niczego. I za to mu chwała w komiksowym niebie (kiedy już umrze). Jeśli uznaje, że nawet najbardziej absurdalna idea, jak superzłoczyńca z tłuczonych ziemniaków, to dobry pomysł, wprowadza go w życie. Nie tłumacząc, skąd i jak. Nie analizując, czy to logiczne. To jego komiks i czuć od początku do końca bardzo wyraźnie, że nikt nie powie co wypada.

chew - 10 - przykładowa plansza

chew – 10 – przykładowa plansza

To też jeszcze nie ten akapit

Każda postać jest wyrazista, smakowita i soczysta. Nie ma miejsca na coś nijakiego czy miałkiego. Ta sama reguła dotyczy fabuły, wątków pobocznych i głównej intrygi. Wysmakowane w każdym calu.
I humor! Czarny, pełny, bezkompromisowy. Zresztą jak sam autor. Rob Guillory swoimi rysunkami uzupełnia to w punkt. Kreska którą operuje wyraźnie zaznacza dystans do bohaterów tej opowieści. Bardzo sprawnie operuje głębią obrazu i potrafi kadrowaniem zbudować świetny suspens. Wpadł też na kilka ciekawych rozwiązań. Na przykład jak zilustrować proces pozyskiwania przez bohatera wspomnień ze zjadanego fragmentu ciała. Bardzo kreatywne podejście.

chew - 10 - przykładowa plansza

chew – 10 – przykładowa plansza

Ok, to ten akapit

Jeśli czytałeś już poprzednie albumy, to…

I tak pewnie sięgniesz po ten. Tym bardziej dlatego, że w końcu Chew zmierzy się ze swoim nemezis.
Ale nie tylko. Ten album obfituje w wyjątkowo wiele wątków i zwrotów akcji. Bo w końcu jak Chew ma pokonać tego, który zdobył praktycznie wszystkie dostępne moce? Szczególnie odkąd wiemy, że Poyo nie żyje (po cichu liczę na to, że dostanie własną serię). Plusem jest też to, że w dziesiątym tomie swoje czarne skrzydła w końcu rozpostarł D-Bear. Jeśli natomiast gdzieś jeszcze w głębi duszy wahacie się, czy sięgnąć po ten tom,  zapewniam Was, że warto choćby po to, aby zobaczyć agenta Applebee i Cezara. John Layman postanowił przeskoczyć poprzeczkę humoru i absurdu, którą sam sobie wyznaczał do tej pory. Dodam jeszcze tylko, że o ile wcześniej główny bohater był zimnym twardzielem, o tyle teraz zobaczycie go jako prawdziwego rozwścieczonego zakapiora.

chew - 10 - przykładowa plansza

chew – 10 – przykładowa plansza

Mucha Comics po raz kolejny udowodniło, że jeśli się coś kocha (na przykład komiksy), to się to robi dobrze. Od okładki po tłumaczenie czuć tę miłość wylewającą się z kadrów. A w związku z tym, jaki cliffhanger pojawił się na ostatniej planszy epilogu, pozostaje trzymać kciuki, aby wydali serię do końca.

Absolutnie warto.

Smacznego!   

Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Scenariusz: John Layman
Rysunek: Rob Guillory
Tłumaczenie: Robert Lipski
Wydawnictwo: Mucha Comics
2/2019
Tytuł oryginalny: Chew Volume 10: Blood Puddin’
Wydawca oryginalny: Image Comics
Rok wydania oryginału: 2015
Liczba stron: 128
Format: 170×260 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788365938329
Wydanie: I
Cena z okładki: 55 zł