„Gwiezdny zamek” to seria dla młodzieży, która bawi nas nieprzerwanie od 2014 roku. Przygody bohaterów, którzy w XIX wieku nieustannie przesuwają granice nieznanego, elektryzują czytelników. Tym razem będziemy mogli razem z nimi zwiedzić Czerwoną Planetę, a to wszystko za sprawą czwartego tomu „Francuz na Marsie”, wydanego przez Egmont.
Każda część kończy się cliffhangerem, mocnym zawieszeniem akcji. Gdy rozstawaliśmy się z bohaterami na koniec tomu trzeciego, Serafin i jego przyjaciele dotarli na Marsa w poszukiwaniu profesora Dulaca i pruskiej ekspedycji, która go uprowadziła. Między Guddenem a Serafinem dochodzi do bójki. Chłopak zostaje ogłuszony i budzi się całkiem sam… Czyżby przyjaciele zostawili go na Marsie?
Na skutek zaistniałych okoliczności Serafin odkrywa, kto wybrał sobie Czerwoną Planetę na swoje miejsce zamieszkania. Szczegóły spotkania pozostawiam czytelnikowi do odkrycia. Nie będzie jednak dużym zdradzeniem fabuły, jeśli powiem, że we wszystko mocno miesza się rząd Prus.
Chaos to moje drugie imię
Osobiście mam bardzo duży problem z tym albumem. Ze wszystkich czterech tomów ten jest dla mnie najbardziej chaotyczny. Pozostałe trzy miały za każdym razem dość spójną fabułę, prowadzoną od początku do końca w miarę liniowy sposób. Mam wrażenie, że autor chciał tym razem wrzucić zbyt dużo różnych wątków (część z nich skończyć) i zamiast otrzymać płynną historię ‒ dostaliśmy tom, w którym momentami czytelnik może się zagubić.
Z drugiej jednak strony, aby czytelnik nie pomyślał, że jest to być może słaba opowieść, muszę napisać, że całość przeczytałem jednak dość szybko i z dużym zaciekawieniem. Tak jest za każdym razem z komiksami Alexa Alice’a. No i jak na francuskiego artystę przystało, po raz kolejny zakończenie sugeruje kontynuację. Mówi nawet wprost, że rycerze Marsa powrócą, kończąc na bardzo wysokiej nucie.
„Gwiezdny zamek” to radość dla oczu
W przypadku krajobrazów Ziemi i Księżyca w poprzednich tomach, a także małego wycinka Marsa autor pozostał dość zachowawczy w kwestii swoich rysunków ‒ w tym sensie, że nie dał moim zdaniem pełnego upustu swojej wyobraźni. Tym razem, wprowadzając florę i faunę Czerwonej Planety, Alice poszalał. To, co się dzieje na kolejnych stronach, jest momentami jazdą bez trzymanki i fantastyką pełną gębą. Mnie się podobało, ale to kwestia gustu.
Całościowo jednak muszę przyznać, że seria w zasadzie trzyma poziom od początku. Nowego albumu zbiorczego (przypominam, że każdy polski tom to trzy oryginalne zeszyty) nie należy się szybko spodziewać. Póki co wszystko, co zostało wydane nad Sekwaną, trafiło również do Polski. I muszę napisać, że czekanie na kolejny odcinek około roku (bo tyle zwykle trwa narysowanie tylu rysunków) może wyjść jej tylko na dobre.
Dziękujemy Wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Michał „Emjoot” Jankowski
Scenarzysta: Alex Alice
Ilustrator: Alex Alice
Tłumacz: Paweł Łapiński
Seria: Gwiezdny zamek
Format: 216×285 mm
Liczba stron: 64
Oprawa: twarda
ISBN-13: 9788328127852
Data wydania: 15 maj 2019