Skarbiec profesora Brownstone’a to miejsce, w którym znajdziemy najwspanialsze skarby świata. Mamy tam zmumifikowane pozostałości starożytnych monarchów czy też lśniące miecze legendarnych wojowników. Nikt nie wie, skąd się wzięły. Ale będą stanowić źródło wspaniałych opowieści. Pierwszą z nich otrzymujemy w komiksie „Artur i złoty sznur”, w którym tytułowy chłopiec wyrusza do krainy wikingów.
Artur jest młodym, urodzonym na Islandii poszukiwaczem przygód. Gdy pewnego dnia bada las, by odnaleźć gatunek magicznych robaków, spotyka Fenrira, potwornego czarnego wilka. Ten stwór kieruje się prosto do jego wioski i gasi wielki ogień, bez którego wszystko zamarznie, a ludzie zginą. Artur, na którym cała społeczność postawiła krzyżyk, pokazał, że poprzez badania, eksplorację i odwagę można stawić czoło wielkiemu zagrożeniu. W czym bardzo pomogli Thor i Odyn.
Debiut na piątkę
Brytyjczyk Joe Todd-Stanton nauczył się rysować od swojej matki, która również jest ilustratorką. Studiował na uniwersytecie w Bristolu, gdzie uzyskał tytuł ilustratora z wyróżnieniem. Wśród swoich największych inspiracji wymienia jednym tchem obok siebie Maurice’a Sendaka oraz Tove Jansson. „Artur i złoty sznur” to debiut Todda-Stantona. Autor sięga głęboko do mitologii nordyckiej, co widać na każdym kroku ‒ od scenariusza po rysunki. Głównym bohaterem nie jest jednak żadne bóstwo czy ich świat, a zwykły, prosty chłopak.
Ilustracje zasługują na oddzielny akapit. Od strony graficznej nie ma się bowiem absolutnie do czego przyczepić. Kolory zostały dobrane w przemyślany sposób. Chłodne odcienie niebieskiego i zielonego kontrastują z ciepłymi czerwono-pomarańczowymi barwami, aby zilustrować świat z innej epoki. Same panele pozbawione są w zasadzie słów. Mamy do czynienia w zdecydowanej większości z ilustracjami, do których swoją opowieść snuje narrator.
Artur i złoty sznur jako idealne wprowadzenie w świat mitologii nordyckiej
Dzieło Brytyjczyka to dla mnie w zasadzie bardziej książka z ilustracjami i podpisami niż komiks. Nie zmienia to faktu, że dla grupy docelowej (młodzi czytelnicy w wieku 5-9 lat) to świetny wybór. Ci starsi mogą samemu odkrywać przygody Artura, a młodszym tę opowieść mogą na dobranoc przeczytać rodzice.
I jeśli mam być szczery – uwielbiam tę pozycję. Podoba mi się to, że Artur nie jest stereotypowym bohaterem: popularnym, dużym, silnym i przystojnym. Wręcz przeciwnie – mieszkańcy uważali go za wścibskiego i wszędobylskiego, z dużymi okularami na nosie (gwarantuję, że może wam przypominać Harry’ego Pottera). Uwielbiam jego ciekawość i zainteresowanie odkryciami za wszelką cenę.
To jest świetna pozycja również od strony edukacyjnej. Artur, zwiedzając las, uczy się wielu niezwykłych rzeczy podczas swoich przygód. Takie historie mogą rozbudzić ciekawość świata u młodego czytelnika. Ponadto pokazano, że pracą, badaniami można dojść do właściwych wniosków i spowodować, że nasze przedsięwzięcie się powiedzie. Daję tej historii pięć na pięć gwiazdek. Mam nadzieję, że otrzymamy kolejne opowieści z tej serii. Następna ma być „Marcy and the Riddle of the Sphinx” (pl. Marcy i zagadka Sfinksa). Już nie mogę się doczekać.
Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Michał „Emjoot” Jankowski
TŁUMACZENIE: Szymon Holcman
FORMAT: 190×260
OPRAWA: twarda
OBJĘTOŚĆ: 48 stron
DRUK: kolorowy
DATA WYDANIA: 2019-08-10
ISBN: 978-83-66128-19-4
WYDAWCA: krótkie gatki
WYDAWCA ORYGINAŁU: Flying Eye Books
WYDANIE: I
REDAKCJA: Marta Krawczuk, Krzysztof Lichtblau