„Transmetropolitan” to już tytuł legendarny. Jeden z najsłynniejszych komiksów, jeśli nie najsłynniejszy, który wyszedł z wydawnictwa Vertigo. To historia Pająka Jeruzalem. Cyberpunkowej wersji słynnego reportażysty Huntera Thompsona, inspiracje są aż nazbyt widoczne, który nie boi się niczego i nikogo, łamie wszelkie możliwe zasady, po to by obnażyć prawdę tego brudnego świata.

„Transmetropolitan” ma już 21 lat. Owszem, niektóre z elementów komiksu mogą wydawać się dla części młodszych czytelników przestarzałe, jak np. telefony stacjonarne, ale w ogólnej wymowie seria się nie zestarzała. Wciąż jest przerażająco aktualna. Dwadzieścia jeden lat to niby niedużo, ale w międzyczasie mieliśmy początek nowego wieku i okres nadziei, że oto wkraczamy w lepsze czasy. Postępu, rozumu, nauki, zrozumienia, tolerancji, ogólnie rzecz mówiąc, najlepszej epoki ludzkości. Niestety, zamiast tego mamy rozkwit skrajnych ruchów politycznych, w mediach pełno jest fałszu i propagandy i dopiero niedawno wyszliśmy z wielkiego kryzysu finansowego (zdaniem wielu analityków kolejny przed nami).

Pająk Jeruzalem działa właśnie w takim świecie jak nasz. Owszem, może przerysowanym, z niektórymi elementami doprowadzonymi do postcybernetycznych absurdów, ale to jednak świetne krzywe zwierciadło, metafora, która mówi jednak o tych samych problemach, z którymi jako społeczeństwo mierzymy się dzisiaj. Historia Pająka jest przedstawiona w sposób energetyczny, pełen pasji, z rozmachem, jeśli chodzi o świat, w którym przyszło mu toczyć boje o to, co ważne. W swoich działaniach jako dziennikarz, nie tylko w tekstach, nie ma litości dla nikogo. Uderza w prezydenta, liderów społecznych i religijnych w tym świecie opanowanym przez konsumpcjonizm.

To jedna z lepszych rzeczy, jakie stworzył Warren Ellis. Widać to nawet w pierwszym tomie, w którym tak naprawdę dopiero poznajemy postać Pająka, jego bezczelny sposób działania, jego szaleństwo. Nie miejcie złudzeń, to nie jest postać, którą się lubi. Często przegina, nierzadko chciałoby mu się dać w pysk. To fascynujący cyniczny cham, który zachowuje się tak, jakby nie miał sumienia. Jednak nic bardziej mylnego. Pająk się przejmuje, dlatego ryzykuje wszystko i wypowiada wojnę systemowi. Momentami jest w nim szaleństwo Don Kichota, któremu w przebłyskach przytomności włącza się refleksja nad bagnem, w którym przyszło mu żyć, i postanawia o nie jednak zawalczyć. A to dopiero pierwszy tom.

„Transmetropolitan” to jedna z tych serii, w których strona wizualna jest równie ważna co fabularna. Nie wiem nawet, czy momentami nie ważniejsza, bo gdy Ellisowi zdarza się popłynąć z monologami Pająka, to sposób, w jaki Darick Robertson przedstawia ten zwariowany świat, powoduje, że nie zniechęcamy się przy lekturze. Poza tym jego wizja przyszłości jest przerażająca i fascynująca jednocześnie. Oddał ją w tak licznych detalach, postaci drugo-, a nawet trzecioplanowe są narysowane tak dokładnie i z wieloma szczegółami, że przy zbiorowych scenach łapałem się na studiowaniu każdego zaskakującego drobiazgu. Bez rysunków Robertsona, a przy okazji także i kolorów Nathana Eyringa, to nie byłby ten sam komiks.

„Transmetropolitan” to komiks, który zdecydowanie warto mieć w swojej kolekcji. Owszem, nie wszystkie jego aspekty zestarzały się dobrze, ale całość zdecydowanie tak. Dziś, po tym jak wzór antybohatera przeniknął na stałe do popkultury, postać Pająka nie szokuje już tak bardzo. Lektura z punktu widzenia dorosłego też robi swoje, chociażby dlatego, że niektóre z postaw głównego bohatera wydają się momentami naiwne. Niemniej jednak to lektura fascynująca, szalona, pełna emocji, a to dopiero początek.

Dziękujemy wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Wydawnictwo: Egmont
4/2018
Tytuł oryginalny: Transmetropolitan
Wydawca oryginalny: Vertigo
Liczba stron: 288
Format: 170 x 260 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788328134072
Wydanie: I, zbiorcze
Cena z okładki: 89,99 zł