Mark Millar wraca do jednego ze swoich flagowych tytułów i robi to w całkiem niezłym stylu. Choć po raz kolejny żongluje doskonale znanymi motywami i nie unika sztampowych rozwiązań narracyjnych, to jednak dostajemy całkiem atrakcyjną opowieść o kolejnym zamaskowanym śmiałku wymierzającym sprawiedliwość.
Spokojnie jak po wojnie
Sierżant Patience Lee kończy swoją służbę w Afganistanie i wraca do rodzinnego domu. Ma nadzieję, że teraz rozpocznie nowe, wspaniałe życie. W domu czeka przecież mąż i mała córeczka. Patience ma zamiar poświęcić się rodzinie, ale chce również zadbać o siebie. Planuje pójść na studia i zrobić dyplom z inżynierii. Przyszłość kobiety rysuje się w jasnych barwach… Niestety już na lotnisku okazuje się, że życie to nie bajka. Mąż postanowił bowiem zostawić ją dla młodszej, poznanej niedawno dziewczyny. Cały misterny plan legł w gruzach. Patience musi pójść do pracy i może zapomnieć o studiach. Kobieta próbuje jakoś wiązać koniec z końcem, ale boleśnie uświadamia sobie, że jest skazana na pogrążanie się w ubóstwie.
No chyba że… Chyba że założy na siebie zielony kostium i dorobi trochę na boku. Nie do końca legalnie. Przecież ma umiejętności, które pozwolą jej na w miarę łatwe skopanie tyłków kilku bandziorom i pozbawienie ich brudnej kasy. Początki są bardzo obiecujące, ale jak to zwykle bywa, pogrążanie się w przestępczym świecie ma swoje konsekwencje. Podwójne życie nie jest łatwe i ma wpływ nie tylko na samą Patience, lecz także na jej rodzinę. Czy gra jest warta świeczki? Czy przypadkiem próbując zapewnić córeczce godny byt, nie naraziła jej na niebezpieczeństwo?
Zagrał to jeszcze raz…
Scenariusz Marka Millara jest przewidywalny i schematyczny, ale jednocześnie na tyle wciągający, że trudno oderwać się od lektury. Owszem, pełno tu zgranych rozwiązań, a zakończenie zostało zdecydowanie przesłodzone, ale całość naprawdę intryguje. Choć czytelnik znający superbohaterską konwencję będzie pewnie trafnie przewidywał rozwój wypadków, to mimo wszystko zapewne nie odłoży rozpoczętej lektury. Millar jest jednak doskonałym fachowcem i chwyta odbiorcę za gardło w pierwszym zeszycie, by puścić dopiero na samym końcu. Nie ma co liczyć na to, że uda się komuś oderwać od lektury wcześniej. Zakończenie pogłębi ten stan frustracji – z jednej strony satysfakcjonujące, z drugiej – przesadnie bajkowe.
W warstwie graficznej również nie ma fajerwerków. Kreska Johna Romity Juniora ma zapewne swoich fanów i ci na pewno nie będą narzekać. Charakterystyczne twarze, nieco klockowate sylwetki bohaterów, doskonale znane i przewidywalne kompozycje kadrów – wszystko to znajdziemy na planszach komiksu. Kreska Romity została trochę przefiltrowana przez stylistykę Petera Steigerwalda, który nakładał na szkice tusz i kolory w wersji cyfrowej.
„Kick-Ass. Nowa” to całkiem solidny, poprawny warsztatowo komiks opowiadający w ciekawy sposób historię, którą już wielokrotnie słyszeliśmy. Po lekturze nasuwa się jednak jedno zasadnicze pytanie. Dlaczego mianowicie Millar zdecydował się na wpisanie tej opowieści w markę „Kick-Ass”? W gruncie rzeczy poza strojem, jaki zakłada na nocne robótki Patience, nie ma tu żadnych odniesień do oryginalnej serii. Autor nie wyjaśnia, dlaczego bohaterka zakłada akurat takie wdzianko. Nie wiemy również, czy istnieją jakieś związki z bohaterami głównej serii. Czyżby chodziło tylko o odcinanie kuponów od popularnej i znanej serii? Trudno powiedzieć, ale znając zmysł Millara do produkowania i sprzedawania kasowych hitów, trudno taką możliwość wykluczyć.
Paweł Ciołkiewicz
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Tytuł: „Kick-Ass. Nowa”
Tytuł oryginału: „Kick-Ass. The New Girl”
Scenariusz: Mark Millar
Rysunki: John Romita Jr
Tłumaczenie: Robert Lipski
Wydawca: Mucha Comics
Data polskiego wydania: 2020
Wydawca oryginału: Image Comics
Data wydania oryginału: 2015
Objętość: 160 stron
Format: 165 x 255 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie/internet
Cena okładkowa: 65 złotych