W życiu czasem nadchodzi ten moment, w którym ludzie stwierdzają „To dobry czas na dziecko”. Od tej decyzji do przyjścia na świat potomka prosta droga – wystarczy przecież tylko przestać zapobiegać ciąży i pozwolić naturze działać. Łatwizna? Absolutnie nie, co udowadnia Lucy Knisley w swoim komiksie „Dziewięć miesięcy czułego chaosu”, wydanym przez Marginesy.
Weteranka autobiografii
Lucy Knisley to weteranka rysunkowej autobiografii. Niemal każdy etap jej życia i kariery zawodowej doczekał się własnej powieści graficznej. O przejściu z dzieciństwa do dorosłości oraz wrodzonej pasji do kuchni opowiadały „French Milk” i „Relish”, studia i początek drogi artystycznej znajdziemy w „An Age of License”, „Displacement” skupia się na profesjonalnej karierze rysowniczej, a „Something New” to kronika jej życia uczuciowego. Nic więc dziwnego, że gdy w życiu rysowniczki pojawiło się dziecko, przyszedł czas także na kolejny album.
Dziennik stanu błogosławionego
„Dziewięć miesięcy czułego chaosu” to – jak wskazuje tytuł – kronika ciążowa, format doskonale znany na polskim rynku komiksowym. Mamy zresztą kilka znakomitych krajowych realizacji, by wspomnieć zaledwie „Projekt: Człowiek”, „Czwórkę na pokładzie” czy „Ciemną stronę księżyca”. Czym więc różni się od pozostałych ciąża (i komiks) Knisley? Przede wszystkim popartym dogłębną kwerendą analitycznym podejściem do zagadnienia – zarówno pod kątem biologicznym, jak i historyczno-społecznym.
Nauka przede wszystkim
Knisley wykorzystuje wspomnienia własnych starań o dziecko jako punkt wyjścia do wielowątkowego wykładu na temat prokreacji, ciąży, macierzyństwa i roli kobiet na przestrzeni tysięcy lat. Bezlitośnie obala wszelkie mity, demaskuje absurdalne hipotezy autorytetów sprzed stuleci i wskazuje opresyjne mechanizmy okiełznania płodzenia wedle męskiego porządku świata. Knisley przyjmuje rolę przewodniczki po zdradliwym terenie fizjologii w służbie idei (i idei w służbie fizjologii). Odważnie wskazuje pułapki, wylicza ślepe zaułki i – co ważne – potrafi rozbawić, punktując zatarte granice między nauką a przesądem.
Zerknięcie w głąb
Chociaż formalnie, ze względu na przyjętą formę pogadanki popularnonaukowej, „Dziewięciu miesiącom…” blisko do „Sex Story. Historia seksu”, Knisley nie daje nam zapomnieć, że jej komiks to dzieło autobiograficzne. Historyczne fakty i ciekawostki osadzone są na szkielecie z jej wspomnień, lęków i emocji. Bez skrępowania autorka odkrywa traumy poronienia, a następnie blaski i cienie (głównie te drugie) przebiegu własnej ciąży i połogu. Zręcznie skraca dystans, zapraszając czytelnika do zazwyczaj ukrywanego za drzwiami domu i gabinetów ginekologicznych aspektu swojej kobiecości.
Czule i niechaotycznie
Tytułowy „chaos” nie odnosi się do samej struktury komiksu Knisley – jej wywód prowadzony jest konsekwentnie, bardzo przejrzyście i z wzorcowym dozowaniem wiedzy książkowej i własnej praktyki. Podsumowując, to jedna z najobszerniejszych i najbardziej zaawansowanych merytorycznie kronik ciążowych. Warto, szczególnie przed podjęciem decyzji o pierwszym dziecku.
Dziękujemy wydawnictwu Marginesy za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Scenariusz: Lucy Knisley
Ilustracje: Lucy Knisley
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Wydawnictwo: Marginesy
Format: 160 x 213 mm
Liczba stron: 256
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena z okładki: 49,90 zł