Lastman, tom 7 - okładka

Lastman, tom 7 – okładka

Minęło kilka kolejnych miesięcy i Non Stop Comics wydało kolejny tom serii Lastman autorstwa trójki Francuzów: Balaka, Sanlaville’a i Vivesa. Tak jak pisałem w recenzji ostatniego tomu, wracamy do Doliny Królów, Nilopolis i Paxtown dobre kilka lat po dramatycznych wydarzeniach z poprzedniej odsłony.

Reset status quo

Wspominałem już też, że to dobry pomysł, żeby odświeżyć serię. Po przerwie można ustawić na nowo sytuację panującą w komiksie, wprowadzić nowych bohaterów i odrobinę zmienić tych już obecnych. Okazuje się, że Dolina Królów została przekształcona w dyktaturę wojskową. Rządzi nią król paranoik, który zbudował mur mający ochronić jego i mieszkańców krainy przed urojonym wrogiem z zewnątrz (gdzieś to już widziałem…).

Richard Aldana ucieka z trwającej dziesięć lat niewoli i jest w zadziwiająco dobrej formie, bo od razu zaczyna sprawiać problemy. Wraz z członkami ruchu oporu próbuje się przedostać poza Ryft oddzielający Dolinę od reszty świata, żeby odszukać Adriana Velbę. Chłopak zaginął pod koniec tomu szóstego i może rzucić nowe światło na kłamstwa, jakimi oszalały król i sterujący nim możnowładcy karmią poddanych.

Dorośli bohaterowie

Oczywiście Adrian nie jest już małym niewinnym dzieckiem. Dorósł, podobnie jak jego przyjaciele z pierwszego tomu, Elorna i Gregorio, którzy stanowią podporę elitarnej królewskiej straży. Pewnie pamiętacie ich z tego turnieju rodem z Naruto i Dragon Balla, od którego rozpoczęła się seria. Jak można się domyśleć, to oni ruszają w pościg za Aldaną. Trafią do pozostałych krain, które już widzieliśmy w poprzednich tomach. Daje to autorom okazję do przypomnienia losów pobocznych postaci, wcześniej pomagających lub przeszkadzających bohaterom. Jeśli chodzi o dalsze losy Marianne, to jestem tego samego zdania co jedna z fanek w dodatkowym odautorskim komiksie na końcu.

Oczywiście największym novum, poza „zaskakującymi” (w cudzysłowie, bo jednak po skoku w czasie można było się spodziewać takich przetasowań) przemianami starych bohaterów, jest grupa rebeliantów walczących z reżimem. Twórcy mogą po raz kolejny pokazać nowe projekty postaci, statków i technologii. Podstawą ekonomiczną nowego świata jest też gaz Eterium, który zrewolucjonizował technologię, ale także stosunki społeczne.

To kolejny dobry tom. Cóż mogę więcej dodać? Chyba tylko to, że jeśli wciąż jakimś cudem wahacie się, czy sięgnąć po serię Lastman, to po raz kolejny polecam, bo to jedna z lepszych, najlepiej narysowanych serii przygodowych wydawanych w Polsce. Odbiega też znacznie od komiksów frankofońskich, które się u nas pojawiają. Po przeczytaniu kilkudziesięciu z nich zaczyna się jednak widzieć schematy, które rządzą tym rynkiem. Poza nie wybijają się nieliczne pozycje. Lastman jest zdecydowanie jedną z nich.

Konrad Dębowski