Mnemosyne - okładka

Mnemosyne – okładka

Wydawnictwo Granda od jakiegoś czasu wydaje stosunkowo dużo nowych polskich twórców komiksowych. Jego najnowszą propozycją jest Mnemosyne Filipa Chrzuszcza (scenariusz) i Pauliny Jaklik (rysunki).

Bogowie i ludzie

To pierwszy tom większej całości pt. Opowieści z Zi, która w zamierzeniu pokazuje krzyżowanie się świata ludzi oraz greckich bogów. Historie są reinterpretacją mitycznych przygód. Pierwszy tom opowiada o tytułowej bohaterce, a dokładniej o jej zastępcy, Zaku. Bogowie tracą moc, więc jak to starożytni bogowie mają w zwyczaju, wykorzystują ludzi, żeby rozwiązać swoje problemy. Mnemosyne przenosi swoją moc na bohatera i znika, nie zostawiając mu zbyt wiele informacji.

Zac traci wcześniej pamięć i przez kilkadziesiąt lat błąka się po boskim wymiarze. Dzięki magicznej latarni może obcować z rozmaitymi dziełami sztuki. Według mitów Mnemosyne jest oczywiście najbardziej znana jako matka dziewięciu muz. Odpowiada jednak też za sprawy pamięci. Głównie po śmierci. Dusze zmarłych piją z jej źródła w Hadesie, żeby zapomnieć o swoim ziemskim życiu. Amnezja bohatera wynika więc bezpośrednio z roli bogini.

Intertekstualność

Bardziej istotny jest jednak jej związek ze sztuką. Bo gdy Zac wraca na Ziemię (konkretnie do Rosji), służy jako inspiracja i wsparcie dla niedoszłego literata Boboka. Jest to chyba dość czytelne nawiązanie do opowiadania Fiodora Dostojewskiego. Cały komiks pełen jest drobnych nawiązań do kultury, a cała konstrukcja opowieści i jej intertekstualność przypomina mi trochę Sandmana. Autorzy zresztą przyznają się do inspiracji komiksem Neila Gaimana, potwierdzając moje przypuszczenia.

Wydaje mi się, że głównie w początkowej części opowieści widzę też nawiązanie do Moonshadow. Zac tak jak bohater komiksu J.M. DeMatteisa i Johna J. Mutha również zostaje porwany przez kapryśne nadludzkie istoty i może korzystać z nieskończonej biblioteki dokonań ludzkości. Do tego nawiązania do najlepszego okresu literatury rosyjskiej. Pewnie obok Dostojewskiego można do źródeł dorzucić Mistrza i Małgorzatę. Zresztą nazwisko autora pojawia się w komiksie.

Mnemosyne - rys. Paulina Jaklik

Mnemosyne – rys. Paulina Jaklik

Rola sztuki

Ogólnie fabuła pierwszego tomu jest pretekstem do zastanowienia się nad źródłem inspiracji w sztuce, rolą artysty i samym procesem tworzenia. Pokazuje problemy, z jakimi zmagają się twórcy, ale też jak bardzo może pomóc spotkanie z innym człowiekiem, który również ma artystyczne inklinacje albo chociaż takim, który jest w stanie zaoferować wsparcie twórcy w potrzasku. Zabrakło mi jedynie mocniejszego zarysowania, że to część większej całości. To z jednej strony dobrze, że dostajemy zamkniętą całość, ale przydałby się jakiś mocniejsze połączenie z kolejnym odcinkiem poza głównym bohaterem.

Komiks jest w całości malowany. Mnie to wygląda na tusz i akwarele. Jest to spore dokonanie ze względu na objętość (120 stron). Momentami rysunek zachowuje bardzo szkicowy, impresjonistyczny charakter. Nie ma tu raczej dopieszczania każdej linii. To sprawia, że całość jest znacznie bardziej żywa i nie jest sztywna. Bliżej jej do Eddiego Campbella (Prosto z piekła) niż powiedzmy Dustina Nguyena (Ascender, Descender). Ten drugi, chociaż korzysta z podobnych narzędzi i stylistyki, znacznie bardziej się kontroluje i jest bardziej szczegółowy. Akwarela dodatkowo dodaje rysunkowi żywiołowości, bo jest medium bardzo kapryśnym i nie pokrywa równo kolorem całej powierzchni.

Mnemosyne - rys. Paulina Jaklik

Mnemosyne – rys. Paulina Jaklik

Udany debiut

Najistotniejsze jest to, że wszystkie ważne detale czy emocje są czytelne. Nie ma też raczej nudnych paneli i masy gadających głów. Postacie są cały czas w ruchu, a jeśli nie, to często zmienia się perspektywa albo rysunki nawiązują do tematyki rozmowy. Podobały mi się również bardziej abstrakcyjne panele z początku opowieści ukazujące Zaka w boskim wymiarze. Patrząc na instagram autorki, widać, że bardzo dobrze się czuje w takim stylu. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach pojawi się więcej tego typu rysunków. Bardzo dobrze mi się też całość czytało. Nigdy nie czułem się zagubiony. Nie było dziwnych przeskoków ani momentów, gdzie czegoś bym nie zrozumiał czy coś byłoby niejasne.

Jestem bardzo zadowolony z lektury. Jak na pełnometrażowy debiut obojga twórców jest to zadziwiająco bogata, dojrzała, dobrze napisana i narysowana rzecz. Fajnie będzie móc oglądać dalszy rozwój historii i jej autorów.

Dziękujemy wydawcy za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Konrad Dębowski