Dotychczasowe pozycje zaproponowane przez DC Comics w linii wydawniczej Black Label były raczej przeciętne. Na szczęście Egmont wydaje je wszystkie, więc nareszcie możemy się zapoznać z komiksem wybijającym się ponad poziom. Mowa o Wonder Woman. Martwa Ziemia Daniela Warrena Johnsona.
Wschodząca gwiazda komiksu
Śledzę jego karierę, właściwie odkąd pojawił się w bardziej mainstreamowym komiksie. Zaczynał od gwiezdnowojennych fanzinów. Potem współpracował z Donnym Catesem nad Ghost Fleet dla Image Comics. Jednak najciekawsze są jego solowe projekty: Extremity i Murder Falcon, w których naprawdę rozwinął skrzydła. To zapewne zainteresowało DC Comics, które zaprosiło tę wschodzącą gwiazdę komiksu do współpracy. Podobnie zresztą niedługo później zrobił Marvel, dla którego zilustrował przygody Beta Ray Billa. Przy tym jest bardzo sympatycznym człowiekiem i fanem metalu. Warto oglądać jego kanał na Youtube, gdzie mówi o swojej pracy, inspiracjach, narzędziach i komiksach.
W pracach Daniela urzekła mnie ich dynamika i energia. Wybiera ciekawe punkty widzenia, z których przedstawia akcje. Nie ma też u niego klinicznej dokładności Briana Bollanda czy tuszowania Scotta Williamsa. Więcej tu pozornej niedbałości i luzu. Pozornej, bo nie ma żadnej przypadkowej kreski (o czym można się przekonać, obserwując jak rysuje na żywo), ale rysunki zachowują często bardziej szkicowy charakter. Bardzo dużo czerpie z mangi. Z tytułów takich jak Spriggan, Nausicaa czy Appleseed. Wydaje mi się, że to ma ogromny wpływ na to, jak komponuje i przedstawia dynamiczne sceny. Podobnie jak w mandze onomatopeje są bardzo istotną częścią komiksu. Sam autor świetnie je wplata, podkreślając ruch postaci czy momenty uderzenia.
Fantastyczne rysunki i kolory
Od kilku lat jego prace koloruje Mike Spicer i robi to równie dobrze. Nie ma u niego szaroburego realizmu, ale jest dużo ciepłych, nasyconych barw. W Martwej Ziemi czasami przechodzą w neonowe odcienie różowego czy pomarańczowego. Wygląda to świetnie. Również onomatopeje często nie posiadają czarnego obrysu, a są całe kolorowane, przez co prawie wyglądają jak rzeczywista część świata komiksu. Nawet kilka przetłumaczonych napisów dość dobrze komponuje się z resztą komiksu. Warto to pochwalić, bo liternictwo poza dymkami bywa problematyczne w polskich wydaniach.
Dostajemy też kilka fenomenalnych rozkładówek oraz całostronicowych kadrów z bardziej epickimi scenami. Na stronach nie ma podziału na sztywną siatkę, a kompozycje są bardzo różnorodne. Rzadko można na jednej stronie spotkać dwa lub więcej paneli o tych samych kształtach czy rozmiarach. Czyta się bardzo szybko i jest przejrzyście. Od strony technicznej nie ma się do czego przyczepić. Zresztą sposób opowiadania i przedstawiania akcji jest tym, co mi się najbardziej podoba w rysunkach Daniela.
Apokalipsa bohaterów
Ziemia uległa zniszczeniu. Większość ludzkości nie żyje. Nieliczne grupki próbują przetrwać w świecie pełnym niebezpieczeństw i zmutowanych radioaktywnych potworów. Oddział poszukiwaczy, uciekając przed jednym z monstrów, przypadkowo znajduje Jaskinię Batmana i zahibernowaną w niej Wonder Woman. Cierpi ona na zaniki pamięci, więc wraz z bohaterką staramy się odnaleźć w nowym świecie i zrozumieć jej przeszłość. Jak się okazuje, zarówno wątek osobisty, jak i globalny mają bardzo dużo wspólnego.
Ponieważ akcja toczy się w dalekiej przyszłości, autor ma praktycznie pełną swobodę kreacji i Daniel Warren Johnson korzysta z niej bardzo skwapliwie. Niestety wiele pomysłów i innowacji wiązałoby się ze zdradzeniem dość istotnych elementów fabuły, więc nie będę o nich pisał w szczegółach. Podobało mi się zbieranie „artefaktów” po poległych bohaterach. Pokazano też faktyczne skutki pojedynku nadludzi dla otoczenia. Batman nie byłby sobą, gdyby nawet po śmierci nie kontrolował wszystkiego. Zarówno on, jak i Superman, chociaż nie ma ich w głównej linii fabularnej, zaznaczają swoją obecność.
Bardzo dobra rzecz
Z jednej strony jest to dość typowa opowieść postapokaliptyczna, bo celem jest poszukiwanie bezpieczeństwa i próba odbudowy nowego świata. Z drugiej osoba Wonder Woman i interpretacja tego, co odróżnia ją od innych bohaterów, jest bardzo ciekawa. Chociaż nie brakuje tu scen walki i przemocy, Daniel Warren Johnson stara się pokazać, że to niejedyna droga do wyjścia z kryzysu. Podstawą jest wzajemne zaufanie, empatia i zdolność przebaczania. Wydaje mi się, że to dość istotny przekaz w dzisiejszych czasach.
Polecam Wonder Woman. Martwa Ziemia każdemu fanowi superbohaterów. Właściwie nie trzeba nic wiedzieć o Wonder Woman, żeby go przeczytać. Rysunki Daniela wyglądają świetnie w polskim wydaniu. Kolory i czerń chyba są bardziej wyraziste niż w zeszytowym, które zbierałem na bieżąco. Tak jak pisałem na początku, to pierwszy naprawdę dobry komiks z Black Label, zarówno pod względem formalnym, jak i treściowym.
Dziękujemy wydawcy za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Konrad Dębowski