„Vader na celowniku” to kolejny tytuł z uniwersum „Star Wars” od Egmontu. Tym razem dostajemy jednotomową historię skupiającą się na perypetiach Beilerta Valance’a ‒ upadłego oficera Imperium, a obecnie łowcy nagród. Jego kolejnym zleceniem jest zabicie samego Dartha Vadera. Czy będzie w stanie podołać zadaniu? Co się wydarzy, kiedy dowie się, że Mroczny Lord Sithów poluje również na niego?
Były oficer imperium kontra Mroczny Lord Sithów
Beilert Valance ‒ niegdyś oficer Imperium, teraz łowca nagród ‒ poszukuje swojego miejsca we wszechświecie. Znienawidzony niemalże przez wszystkich, otrzymuje kolejne zlecenie od tajemniczej organizacji Ukryta Dłoń. Wraz z innymi łowcami nagród dostał zadanie zabicia samego Mrocznego Lorda Sithów ‒ Dartha Vadera. Nie wiedzą oni jednak, że znaleźli się na celowniku swojego celu. Kto wygra te łowy i jakie tajemnice skrywa Ukryta Dłoń?
„Vader na celowniku” zawodzi
Muszę przyznać, że komiksy z nowego kanonu „Star Wars” do tej pory oznaczały dla mnie całkiem udaną lekturę. Niestety, nic, co dobre, nie trwa wiecznie, a dobra passa skończyła się właśnie z komiksem „Vader na celowniku”. Beilert Valance to postać kompletnie nieciekawa i przewidywalna, podobnie jak reszta jego ekipy. Nie mam nic przeciwko temu, że scenarzysta Robbie Thompson postawił na sprawdzone i powtarzalne motywy, jednak zrobił to w sposób kompletnie nieangażujący czytelnika w lekturę. Tak naprawdę jedynym plusem tej historii jest chyba tylko postać samego Dartha Vadera.
Sześciu rysowników ‒ co za dużo, to niezdrowo
Za rysunki w albumie odpowiada aż sześciu rysowników: Marco Failla, Roberto di Salvo, Marc Laming, Cris Bolson, Stefano Landini, Georges Duarte. To sprawia, że poziom graficzny albumu jest dość nierówny. Do samych rysunków w sumie nie można się przyczepić, bo nie odstraszają od lektury, ale zachwycać się specjalnie też nie ma czym. Można powiedzieć, że są ładne, i to w sumie tyle.
Komiks „Star Wars. Vader na celowniku” okazał się dla mnie wielkim zawodem. Tytuł ten mogę polecić jedynie zagorzałym fanom, którzy zbierają i czytają wszystko, co zostało osadzone w tym uniwersum. Reszta spokojnie może odpuścić.
Maciej Skrzypczak
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.