Pierwszy tom komiksu „Mroczna otchłań” wydanego przez Egmont był dla mnie ciekawą i trzymającą w napięciu lekturą. Tym razem jednak scenarzysta Christophe Bec odsuwa na dalszy plan historię megalodona ‒ prehistorycznego rekina, a skupia się na odkryciu tajemnic podwodnego miasta i przeszłości jednej z bohaterek. Czy tom drugi jest równie ciekawy co poprzedni? Nie do końca.
Tajemnicza przeszłość pewnej dziewczynki
W tym tomie znajdziemy dwie historie: „Monolity z Kobe” i „Miasto Platona”. Skupiają się one na postaci Lou – dziewczynki, która jak wiadomo posiada specjalne zdolności, dzięki którym może odmienić los naszych bohaterów i nie tylko ich. Jednak jej pogarszający się stan zdrowia powoduje, że trzeba się spieszyć. Wszystko to sprawia, że dziewczynka jest centralnym punktem opowieści. W tle kryje się również tajemnica podwodnych monolitów i zaginionej Atlantydy.
„Mroczna otchłań” i jej sekrety
Jak wspomniałem we wstępie, pierwszy tom „Mrocznej otchłani” uważam za naprawdę ciekawy, dlatego też szybko sięgnąłem po kontynuację. Jednak muszę przyznać, że trochę się zawiodłem. Nie ukrywam, że wątek podwodnych monolitów, zaginionego miasta czy naszej małej bohaterki uważam za ciekawszy niż ten związany z prehistorycznym rekinem, jednak parę rzeczy tutaj nie zagrało. Największe zarzuty mam do tempa opowiadanej historii. Najwidoczniej Christophe Bec bardzo lubi naukowe wyjaśnienia, bo dostajemy ich tutaj bardzo dużo.
Niekiedy dymki wypełnione są pokaźną ilością tekstu, który według mnie dość często jest zwyczajnie zbędny i potrafi no cóż… wynudzić. Odnoszę jednak wrażenie, że autor zdawał sobie z tego sprawę, bo zdarza mu się przeskakiwać z akcją z miejsca na miejsce. Zapewne chodziło o nadanie dynamiki przedstawionej historii, jednak tak naprawdę sprawia to, że czytelnik odczuwa tylko dezorientację. Trzeba jednak przyznać, że zakończenie tego tomu pozostawia nas ze zwrotem akcji, którego niejeden scenarzysta może tylko pozazdrościć.
Henninot i Jovanovic rysują podwodne głębiny
Jeżeli chodzi o rysunki, za które odpowiadają Eric Henninot i Milan Jovanovic, to tutaj jest podobnie jak w przypadku poprzedniego tomu. Plansze są ładne, jednak minimalizm drugiego planu sprawia, że miejscami wydają się zwyczajnie puste. Przedstawienie postaci również pozostawia trochę do życzenia, ponieważ według mnie część z nich jest po prostu do siebie zbyt podobna. Nie zmienia to jednak faktu, że całość głównie dzięki wyrazistej kolorystyce potrafi przykuć wzrok.
„Mroczna otchłań” to w dalszym ciągu solidna lektura. Być może tom drugi zawodzi trochę pod względem opowiadania historii, jednak ona sama potrafi się obronić. Jeżeli tak jak ja byliście zadowoleni z lektury poprzedniego tomu, to jak najbardziej powinniście dać szansę temu.
Maciej Skrzypczak
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.