Od czasu do czasu na rynku ukazują się tytuły, które potrafią zaskoczyć. Jednym z nich jest „Na wschód od zachodu: Apokalipsa ‒ rok pierwszy” wydany przez Mucha Comics. Dzięki autorowi scenariusza, Jonathanowi Hickmanowi, dostajemy komiks będący mieszanką wielu gatunków. Warto? Jeszcze jak.
Apokalipsa nadchodzi
„W wypalonym świecie, w którym Unia przegrała amerykańską wojnę domową, a Wybrańcy zajmujący najwyższe stanowiska w rządach byłej Ameryki Północnej kierują się Przesłaniem zwiastującym koniec wszystkiego, jedyną nadzieją niedobitków ludzkości jest tajemniczy biały jeździec. Dni ostateczne nadchodzą, jak się okazuje, znacznie szybciej, gdy wędrowiec ten postanawia szukać zemsty za śmierć najbliższych, a jego byli towarzysze – Jeźdźcy Apokalipsy – budzą się do życia z własnymi planami.”
Hickman to nie tylko Marvel
Muszę przyznać, że nigdy nie byłem fanem Hickmana. Jego przygody Avengersów z linii wydawniczej „Marvel NOW” były dla mnie nudne i przeciągane na siłę. Tym bardziej nie liczyłem na nic szczególnego w przypadku recenzowanego tytułu. Jednak ku mojemu zaskoczeniu „Na wschód od zachodu” okazał się ciekawym i nieprzewidywalnym komiksem.
Mieszanka gatunków, jaką zaserwował nam scenarzysta, robi wrażenie. Mamy tutaj połączenie westernu, thrillera politycznego, SF (może nawet lekkiego cyberpunka), a to wszystko przeplatane wątkami biblijnymi dotyczącymi końca świata. Mieszanka wybuchowa? Tak, ale sprawdza się świetnie.
Narracja to podstawa
Jak przystało na Hickmana, mamy tutaj trochę filozofowania o ludzkiej egzystencji i przyszłości naszego gatunku. Zostało to jednak tak świetnie wpisane w dialogi, że kompletnie nie nuży, a wręcz przeciwnie, intryguje. Bohaterów przedstawiono i nakreślono w niesamowity sposób. Dawno nie spotkałem tytułu, w którym przy takim natłoku wątków jest czas, by skupić się na każdym z nich. Mowa tutaj nie tylko o głównych postaciach, lecz także o tych odgrywających mniejsze, acz bardzo znaczące role. Zwrotów akcji jest bardzo dużo i nie powiem, potrafią zaskoczyć.
Wizja końca świata
Za rysunki odpowiada Nick Dragotta, z którego pracami można się było zetknąć chociażby w komiksie „Superman. Amerykański obcy”. Na początku ciężko było mi przywyknąć do momentami niemal surowych plansz. Rysownik postawił głównie na prezentację bohaterów, kosztem drugiego planu. Dość szybko przyzwyczaiłem się jednak do prezentowanego w komiksie stylu i po skończonej lekturze śmiało mogę powiedzieć, że całość wygląda naprawdę dobrze. W materiałach dodatkowych znajdziemy m.in szkice, okładki alternatywne czy też oryginalny scenariusz, który nie został jednak przetłumaczony na język polski.
„Na wschód od zachodu: Apokalipsa ‒ rok pierwszy” to komiks, który nie tylko mnie zaskoczył, ale i zachwycił. Jonathan Hickman stworzył niesamowity świat i historię, która wciąga od samego początku. Ten tytuł trzeba przeczytać.
Maciej Skrzypczak
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnianie komiksu do recenzji.