„Herbata jest jednym z filarów cywilizacji w tym kraju i powoduje gwałtowne spory o to, jak powinna ona zostać przygotowana. W każdej rodzinie w Wielkiej Brytanii prawdopodobnie są dwie szkoły myślenia na ten temat.”

George Orwell, w „A Nice Cup of Tea”, eseju na temat rzemiosła, jakim jest przygotowanie filiżanki herbaty.

 

Nie jest to dokładny cytat, ale na potrzeby tekstu o najnowszym komiksie dla dzieci – „Cliftonie” – wydanym przez Egmont, wystarczy. Oddaje w bezprecedensowy sposób to, jak Brytyjczycy myślą o sobie oraz jak ważne jest dla nich przysłowiowe five o’clock. Aby naprawdę docenić siłę i kunszt pierwszego albumu o przygodach angielskiego gentelmana, pułkownika wywiadu i skauta, trzeba zdać sobie sprawę, że jest to komiks frankofoński – stworzony przez Belgów. Niewiele osób potrafiłoby z taką precyzją odwzorować sposób myślenia Wyspiarzy, z całą ich specyfiką, zawiłościami, przywarami i angielską flegmą. Jeszcze mniej umiałoby to potem przelać na papier i nadać kształt zabawnych historii zamkniętych w panelach komiksu. Autorom „Cliftona” się to udało. Mało tego, polski wydawca stanął na wysokości zadania, oddając w nasze ręce niezwykle obszerną edycję tytułu, opatrzoną pomocnym komentarzem, solidnie dopracowaną w każdym calu.

Co więcej, jest to komiks z pozytywnym przesłaniem, który potrafi zachować wyszukany i wysublimowany styl narodu angielskiego, a przy tym równocześnie pokazać jego awanturniczy charakter, okraszając wszystko serią niezwykłych przygód. Album zawiera cudowne wprost historie, w które trudno uwierzyć, ale przemawiają one do naszej wyobraźni niezależnie od wieku. Pierwszy tom zbiera takie opowieści jak: „Kidnaping”, „Czas przeszły złożony”, „Uszkodzona pamięć” czy „Ostatni film”. Wszystkie na swój sposób na wskroś brytyjskie, wszystkie posiadające ogromną dawkę dość inteligenckiego dowcipu. Każda z nich jest swoistym hołdem oddanym Królowej i jej poddanym, a w szczególności Cliftonowi – nieco porywczemu Anglikowi, który w uroczy sposób chce być zdystansowany i szarmancki jednocześnie, pozostając bardzo bliski zwykłemu człowiekowi. Nie wszystkie jego uczynki są godne pochwały, ale można stawiać go za wzór gentelmana poprzedniej epoki, który hołduje nieco przestarzałym, ale jednak ponadczasowym zasadom. Główny bohater oprócz przyjemnej aparycji, która jest zasługą niezrównanych rysowników ‒ Bédu i Turka ‒ posiada serce na właściwym miejscu. To niezwykle istotny element w każdym komiksie dla dzieci. W każdej bowiem historii w albumie Clifton staje po stronie słabszych, bezbronnych albo potrzebujących pomocy, a nie zawsze jest to łatwy i bezpieczny wybór.

To pozytywne przesłanie przewija się przez cały album. Nieważne czy nasz bohater pomaga w odzyskaniu porwanych skautów jako ich drużynowy, walczy po stronie angielskiego wywiadu z agentami III Rzeszy, czy pomaga gwiazdom filmowym ukończyć film o jego życiu, a nawet wtedy gdy kłóci się ze swoją gosposią – zawsze w jego postawie da się zobaczyć pozytywne wartości. Co więcej, da się zobaczyć także jego wady, a balans pomiędzy tym wszystkim nie jest obciążeniem dla fabuły przygód, a wręcz przeciwnie, świetnie je uzupełnia. To wartość nie do przecenienia w dobie łatwego, prostackiego żartu, który jest raczej wymierzonym szyderstwem, a nie czymś prawdziwie zabawnym. Niewątpliwie bowiem, mimo że komiks wydawać się może nieco naiwny dla swojej docelowej grupy wiekowej – 14 lat we Francji i Belgii – jest zabawny i dopracowany w każdym calu. Od dialogów z postaciami pobocznymi, przez same gagi ze specyficznym brytyjskim humorem, aż do samej osi fabularnej. Nie jest to slapstickowa komedia. To przede wszystkim raczej spokojne, równe budowanie zabawnych sytuacji. Tak jak chociażby poświęcenie kilku plansz i jeszcze więcej kadrów na pokazanie kupowania nieco zbyt drogich kwiatów, bo tak nakazuje dobre wychowanie, tylko po to, żeby dowiedzieć się… o ironio, że osoba nimi obdarowywana wcale za nimi nie przepada. Wszystko to przeplatane celnymi ripostami na poziomie w utarczkach słownych, okraszonymi na dokładkę kilkoma dobrymi żartami sytuacyjnymi.

Oprócz naprawdę ogromnej dawki porządnego warsztatu pisarskiego album ma jeszcze jeden atut: oprawę graficzną. Postacie i sam świat przedstawiony są po prostu ładne. Kreska jest schludna, niezbyt ekstrawagancka czy wyszukana, ale spełnia swoje zadanie. Dobrze podkreśla charakter opowieści, ze swoimi prostymi liniami, charakterystycznym stylem przedstawiania mimiki postaci, czy nieco wyidealizowanym designem. Ta historia nie potrzebuje fajerwerków, ma za to feerię mocno nasyconych barw, które układają się w zgrabną i wyszukaną kompozycję. Nie jest to tylko zasługa jednego z rysowników – Bédu czy też Turka – ale wszystkich zaangażowanych osób, całego zespołu. Ich podejście do komiksu jako całości pozwoliło w sposób niebywały oddać klimat poprzedniego wieku, podkreślić manieryzmy i przekazać ducha nieco zapomnianej epoki, w której zanurzony jest Clifton. Nie zrozumcie mnie źle, nie jest to realistycznie przedstawiona rzeczywistość, a raczej odwzorowanie pewnej idei, wyobrażenia o Anglii, na które historie dla dzieci mogą sobie pozwolić. To kolejny atut albumu. Piękno jest tu ponadczasowe, niewinne i harmoniczne. Tutaj Clifton naprawdę jest przystojny. W pewien uniwersalny, nieosiągalny, ponadczasowy sposób i to nie tylko na poziomie fabularnym i deklaracyjnym, ale przede wszystkim w warstwie wizualnej. Gwiazda, do której wzdychają miliony, ma w sobie niepokojącą urodę, która odróżnia ją od wszystkich wokół, a schwarzcharakter urok kinowego amanta. To wszystko w ramach ciepłych i pouczających historii z rysunkami, które świetnie się w nie wkomponowują.

„Clifton” niewątpliwie jest pozycją humorystyczną, przeznaczoną dla młodego odbiorcy, który może poznawać jego przygody wraz z opiekunem. Nie jest nudny, ale raczej należy do tych spokojnych opowieści, które nie szukają taniej sensacji. Wydawca polski – Egmont ‒ okazał się ponadto na tyle ufny, że zapowiedział w swych planach już kolejny tom. Mimo że prawdopodobnie jego premiera nie odbędzie się z tak wielką pompą jak debiutanckiego albumu. Przecież Bédu nie może przyjeżdżać na każdą premierę swoich komiksów – a wychodzi na to, że Egmont miał taki sprytny plan, a i Komiksowa Warszawa zdarza się raz w roku, to i tak jest na co czekać. Do grudnia zostało jeszcze trochę czasu, ale zapowiada się kolejna uczta dla wszystkich fanów spragnionych kolejnych przygód Brytyjczyka. Ja do tego czasu wracam do lektury pierwszego albumu, a dla tych, którzy chcieliby mocniej zagłębić się w świat Cliftona, polecam cierpliwość i wywiad z rysownikiem. Ja tymczasem udam się na zasłużone five o’clock!

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Rafał Pośnik

 

Tytuł: Clifton tom 1

Scenariusz: Bob de Groot

Rysunki: Bédu, Turk

Tłumaczenie: Marek Puszczewicz

Wydawca polski: Egmont

Data publikacji: 17.05.2018 r.

Oprawa: twarda

Papier: kreda

Druk: kolor

Stron: 208

Format: 216 x 285

ISBN: 978-83-281-2644-2

Cena: 99,99 zł