Dość niespodziewanie pojawił się kolejny tom erotycznego komiksu Faithless autorstwa Briana Azzarello i Marii Llovet. Niespodziewanie, bo wydawało mi się, że powstały tylko dwa. Tymczasem po dłuższej przerwie twórcy dokończyli tę historię.
Koniec historii
Zakończenie drugiego tomu było bardzo enigmatyczne. Faith po prostu zniknęła po tym, jak jej najnowsze dzieło okazało się spektakularnym sukcesem. Wcześniej wyjaśniono choć trochę prawdziwą naturę bohaterów oraz świata i wydarzenia zaczęły nabierać sensu. Mamy jednak do czynienia z nadludzkimi istotami, które działają według sobie tylko znanej logiki, więc nawet po trzecim tomie jestem lekko zagubiony. Nie wiem, czy rozumowe odebranie tego komiksu jest do końca potrzebne, żeby cieszyć się jego lekturą.
Azzarello próbuje coś powiedzieć o naturze sztuki, artystach, sławie i jej cenie. Podoba mi się, że nie jest w tym wszystkim szczególnie klarowny. Zdaje się nie zajmować konkretnego stanowiska. Ostatnie, czego oczekiwałbym od Faithless, to tanie moralizatorstwo czy równie tanie szokowanie zawartością. Autorzy raczej nie oceniają postaw bohaterów, tylko pokazują, jacy są. Z wszystkimi ich ułomnościami i popędami.
Seks i przemoc
Jeśli już mowa o popędach, to w tym tomie jest jakby mniej seksu. Za to te sceny, które się pojawiają, posuwają się znacznie dalej w swoim wyuzdaniu i kontrowersyjnej zawartości. Za przykład niech posłużą pierwsze sceny, gdy bohaterka znajduje się w „piekle”. Mamy więc sadomasochistyczną wizję, w której seks miesza się z przemocą, a cierpienie z rozkoszą ‒ bliżej jej do Hellraisera niż przeciętnych fantazji o tym, jak wygląda piekło.
Z drugiej strony, gdyby zagłębić się w jego wyobrażenia na przestrzeni wieków, okazałoby się, że komiksowe wizje specjalnie się od nich nie różnią. Co zresztą zauważa Louis i stwierdza, że prawdziwego piekła nie jesteśmy w stanie zrozumieć. Uważniejsi czytelnicy dostrzegą też przynajmniej kilka klasycznych dzieł, którymi inspirowała się Maria Llovet, tworząc piekielne obrazy. Hieronymus Bosch jest tu najprostszym przykładem.
Oczywiście wspomniana wyżej bardziej kontrowersyjna zawartość raczej nie zszokuje kogoś, kto przeczytał kilka pornograficznych mang (np. autorstwa Toshio Maedy), takich z pogranicza gatunku, które ocierają się o okultystyczną tematykę (np. komiksy Go Nagaiego) czy nawet Berserka, gdzie niektóre sceny nie odbiegają zbytnio od tego, co dostajemy w trzecim tomie Faithless.
Wizje piekła
Ogólnie Maria Llovet w tym tomie pokazuje, że świetnie sobie radzi z rysowaniem nawet najbardziej odjechanych i abstrakcyjnych scen. Rysunki inspirowane mistrzami gatunku, takimi jak Guido Crepax, są wciąż bardzo mocną stroną komiksu. Lubię ich lekko szkicowy charakter oraz wyraziste kolory.
Tym razem to chyba naprawdę koniec serii. Image zapowiedział wydanie zbierające całość, a i sam komiks kończy się epilogiem pokazującym losy postaci kilkanaście lat później. Jest nie do końca szczęśliwie, ale nie sądzę, żeby ktokolwiek po lekturze poprzednich tomów spodziewał się hollywoodzkiego happy endu. Mnie się podobało, chociaż nie jest to komiks bez wad. Jednym z powodów, dla których nie chcę się zagłębiać za bardzo w interpretację całości, jest nieliche poczucie, że może to być coś koszmarnie trywialnego („Łuuu, tworzenie jest jak pakt z diabłem, łuuu”). Azzarello w swojej bardziej mainstreamowej twórczości jest często tylko pozornie dojrzały, co pewnie imponuje nastolatkom, ale ja jestem trochę starszy i trochę bardziej oczytany.
Pogranicze horroru i erotyki
Nawet jeśli to przypuszczenie okazałoby się prawdą, to i tak jest to ciekawy komiks. Opowiada o młodej dziewczynie, która wpada w świat sztuki. Nie do końca sobie w nim radzi oraz nie jest w stanie uwolnić się od pewnych toksycznych relacji. Wszystko to pokazane przez pryzmat okultystyczno-religijnych nadnaturalnych zdarzeń. Trochę to przypomina co lepsze przykłady kina eksploatacyjnego z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, które też nie stroniły od seksu i przemocy, a czasem wręcz nimi epatowały, ale przy okazji zdarzało im się pokazywać rzeczy bardziej życiowe i przyziemne. Horror czy erotyk są znacznie ciekawsze, jeśli opowiadają o czymś więcej niż zły potwór z szafy czy seks w różnych konfiguracjach. Właśnie na pograniczu tych gatunków operuje Faithless i wydaje mi się, że ma ambicje bycia czymś więcej niż tylko pornosem z fabułą.
Dziękujemy wydawcy za udostępnienie komiksu do recenzji.
Konrad Dębowski