Ostatnie 365 dni były dość słabe jeśli chodzi o imprezy komiksowe. Branża jeszcze się nie podniosła po pandemii. Z jednej strony atrakcje i goście mnie nie przekonywali do dłuższych odwiedzin, a z drugiej, moje życie i finanse nie wróciły jeszcze do normy po pandemii, ze względu na to, że moja branża była jedną z najmocniej dotkniętych.

Zarówno do Warszawy na Komiksową, jak i na zeszłoroczny festiwal w Łodzi wpadałem na jeden dzień, a na obu krakowskich imprezach, które mam po sąsiedzku, byłem w sumie z półtorej godziny. Początkowo z rezerwą podchodziłem też do tegorocznego, 34. MFKiG w Łodzi, ale z każdym kolejnym ogłaszanym punktem programu było pewniejsze, że warto wpaść. Wydaje mi się też, że poszczególni goście i sam program szczegółowy zostały ogłoszone nieco wcześniej niż zwykle w przypadku takich imprez, co bardzo się chwali.

34. MFKiG

34. MFKiG o wczesnych godzinach w sobotę

Nie samym komiksem człowiek żyje

Dotarłem do Łodzi w piątek przed południem, żeby zobaczyć też trochę więcej miasta. Pomimo wielokrotnych wizyt na festiwalu nigdy nie miałem na to albo sił, albo czasu. Okazuje się, że Łódź ma wiele do zaoferowania tym, którzy są zainteresowani czymś więcej niż komiksami. Odwiedziłem stację Radegast skąd następowały wywózki do obozów śmierci żydowskiej ludności miasta w trakcie wojny. Część muzealna była już zamknięta, gdy tam dotarłem, ale sama aranżacja przestrzenna tego miejsca robi wrażenie.

Zwiedziłem też Muzeum Kinematografii w zabytkowym pałacu rodziny Scheiblerów, która służyła jako plan m.in. Ziemi Obiecanej Andrzeja Wajdy. Niestety część poświęcona polskim filmom animowanym była w renowacji. Nieopodal znajduje się Księży Młyn. Zrewitalizowane osiedle robotnicze oraz dawna fabryka Karola Scheiblera z ciekawą ceglaną architekturą z drugiej połowy XIX wieku. Po przebyciu kompleksu można dostać się do Willi Herbsta, z imponującymi i dobrze zachowanymi wnętrzami i elewacją w remoncie oraz niewielką kolekcją polskiego malarstwa z XIX i XX wieku. Niewielką, ale zawierającą kilka dzieł najważniejszych nazwisk tego okresu, Matejki, Rodakowskiego, Siemiradzkiego, Kossaka, Malczewskiego, Wyspiańskiego czy Grottgera. Część z prac znajdowała się w zabytkowych wnętrzach.

Wystawa Grzegorza Rosińskiego

Wystawa Grzegorza Rosińskiego

Wystawa Grzegorza Rosińskiego

Wyjście poza granice komiksowego światka czasem przydaje się, żeby lepiej zrozumieć komiks, wpływy i inspiracje twórców. Chociażby Grzegorza Rosińskiego, którego twórczości poświęcono nową wystawę w świeżo otwartym Centrum Komiksu i Narracji Interaktywnej. Twórca Thorgala sam wspomina, że bardziej niż abstrakcje interesuje go właśnie dziewiętnastowieczne malarstwo figuralne. Wystawa ta świetnie pokazuje ewolucję stylu rysowania (i malowania) tego twórcy. Mnie mimo wszystko trochę żal, że podążył w tym kierunku, bo jego wcześniejsze prace ilustratorskie bardzo mi się podobały. Nawet pierwsze Thorgale, bardziej ekspresyjne i cartoonowe miały swój urok i cechowały się większą dynamiką rysunku niż późniejsze.

Wystawa Grzegorza Rosińskiego

Wystawa Grzegorza Rosińskiego

Wystawa Grzegorza Rosińskiego

Wystawa Grzegorza Rosińskiego

 

Centrum Komiksu i Narracji Interaktywnej

Warto odwiedzić CKiNI, będące częścią kompleksu EC-1. Wystawa dotycząca komiksu jest świetna. Tylko ją pobieżnie przeleciałem, bo nie miałem czasu w niedzielne popołudnie. Poza tym mnie już nie trzeba tłumaczyć czym jest komiks, jak powstaje oraz przedstawiać najpopularniejszych twórców z kraju i zagranicy czy historii polskiego komiksu. Jednak dla dziecka, laika i, wnioskując po wypowiedziach w sieci, dla niektórych fanów, którzy pomimo stosów komiksów na półkach wciąż nie rozumieją na jakich zasadach działa to medium, wizyta powinna być świetną i pouczającą zabawą.

Wystawa komiks w CKiNI

Wystawa komiks w CKiNI

Bardzo cieszy silna promocja polskich twórców i ich komiksów, nie kończąca się na latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Kawiarnia/sklepik były bardzo dobrze zaopatrzone w rozmaite komiksy. Śmiem twierdzić, że całość jest ciekawsza niż ekspozycja w muzeum komiksu w Brukseli. Centrum zostało w zeszłym roku ozdobione ogromnym muralem projektu Kim Jung Gi, który był gościem poprzedniego festiwalu i można jego pierwowzór obejrzeć w jednym z zakamarków wystawy, która obfituje w oryginalne dzieła twórców z Polski i zagranicy.

Wystawa komiks w CKiNI

Wystawa komiks w CKiNI

Nawet jeśli ktoś chce pozostać w komiksowej bańce i nie wystawiać poza nią nosa ma więc kolejne ciekawe miejsce do odwiedzenia. Obecnie trwa wspomniana wystawa prac Rosińskiego i równocześnie twórczości Piotra Nowackiego znanego głównie z komiksów dla dzieci (np. Miś Zbyś). Zapewne w przyszłości pojawią się tam też wystawy innych polskich autorów.

CKiNI

CKiNI

Goście, goście

Oczywiście najważniejszą atrakcją festiwalu są promocyjne ceny jego goście. Najbardziej cieszyłem się na przyjazd Gou Tanabe znanego z udanych adaptacji prozy H. P. Lovecrafta. Zwłaszcza w porównaniu z wieloma komiksami z Cthulhu w nazwie, które miałem w swoich rękach. Zdecydowana większość twórczości podpinającej się pod popularną postać lub uniwersum z domeny publicznej jest po prostu słaba. Jednak Tanabe świetnie sobie radzi z przedstawianiem nieprzedstawialnego z prozy pisarza. Z tej okazji jego polski wydawca Studio JG wydał reedycje wcześniej wydanych komiksów w nowej formie (zbiorczo, twarda oprawa, tłoczenia, barwione krawędzie kartek) oraz wydał nowy tomik pt. Cień spoza czasu.

Nocny Kolejkon

Japońscy twórcy rzadko odwiedzają nasz kraj, więc to tym większa gratka móc zdobyć podpis lub zamienić dwa słowa. Sesji autografów tego i innych twórców było sporo. Wcale nie trzeba było siedzieć przez noc na zimnie i deszczu lub wstawać szczególnie wcześnie rano, żeby się załapać czego jestem najlepszym przykładem. Nocna kolejka po numerki uprawniające do kolejki po autografy/rysografy według Internetu wystartowała w piątek koło 6 rano. Mimo wszystko wolałem się wyspać i pozwiedzać, a i tak udało mi się bez problemu dostać kilka wpisów, dokładnie od tych rysowników na których mi najbardziej zależało. Udało mi się też z niektórymi zamienić kilka zdań i dowiedzieć się więcej o procesie twórczym itp., co jest dla mnie o wiele cenniejsze.

Ronan Toulhoat

Ronan Toulhoat

Sądzę też, że nie ma w życiu wielu rzeczy na które warto byłoby czekać w ponad dwudziestoczterogodzinnej kolejce. Zwłaszcza, że wielu kolejkowiczów, z tego co wnioskuje po wpisach w sieci, nie jest jakimiś szczególnymi fanatykami danego rysownika, a zbiera od wszystkich jak leci lub musi mieć podpis/rysunek w każdym tomie Thorgala. Oczywiście życzę im zdrowia i powodzenia w życiu, ale ja tego po prostu nie ogarniam.

Spotkanie z Gou Tanabe

Spotkanie z Gou Tanabe

Lovecraftiańskie inspiracje

Spotkanie z Gou Tanabe było pełne raczej standardowych pytań o inspiracje, początki, zainteresowanie Lovecraftem, ale sporo też dowiedziałem się o jego procesie twórczym. Chociażby, że nie ma żadnych asystentów i korzysta z modeli 3d w trakcie rysowania. Nie stroni też od tradycyjnych metod, czyli przebieranek w odpowiednie stroje i robienia zdjęć na cele rysunku postaci. Jeden tomik powstaje około 9 miesięcy. Zaczął rysować stosunkowo późno (po trzydziestce) i prozę Lovecrafta zaproponowała mu redakcja, gdy poszukiwano czegoś nowatorskiego co można by wprowadzić na rynek japoński. Nietypowy jest też sposób rysowania, który częściowo inspirowany jest komiksem europejskim. Całość przebiegała zadziwiająco sprawnie pomimo tego, że czasem autor wraz z towarzyszącym mu agentem wspólnie budowali odpowiedzi na pytania.

Na razie autor kontynuuje adaptacje Lovecrafta. Niedawno w Japonii wyszedł Koszmar z Innsmouth, a obecnie pracuje nad opowieściami z krainy snu. Chciałby kiedyś spróbować sił w innym gatunku. Przykładowo dark fantasy. Zadziwiająco dobry poziom miały pytania od publiczności. Między innymi padały prośby o porady dla początkujących twórców i sposoby radzenia sobie z krytyką. Właściwie dowiedziałem się wszystkiego tego co chciałem się dowiedzieć poza niedawnymi eksperymentami autora z AI, które można oglądać na Twitterze. Nie chciałem podnosić kwestii przy szerszej publiczności zważywszy na kontrowersje związane z tą tematyką. Tylko dlatego żałuję, że byłem jednym z ostatnich w kolejce do wpisów i już nie za bardzo był czas zapytać na osobności, więc coś tam wydukałem zapytany przez tłumaczkę i trzeba było uciekać. Ogólnie autorowi bardzo podoba się odbiór jego prac, jak i również międzynarodowy sukces. Jest to dla niego źródłem największej satysfakcji z pracy.

Konferencja mangowych wydawnictw

Konferencja mangowych wydawnictw

Konferencja wydawnictw mangowych

Z okołomangowych spotkań byłem też na konferencji wydawców komiksu japońskiego. Pojawili się tam jedynie przedstawiciele Studia JG, Hanami i Akumy. Waneko dosłało odpowiedzi mailowo, bo miało bardzo skromną, acz sympatyczną reprezentacje na festiwalu, która musiała obsługiwać stoisko. Spotkanie było pełne standardowych ogólników i informacji, których ktoś kto śledzi rynek raczej już zna. Typu: najlepiej sprzedają się tytuły mające adaptacje anime, dodruki są jak się opłacają, słabiej sprzedają się tytuły dla określonej niszy, a wydawcy wydają to co lubią i co jednocześnie ma potencjał rynkowy.

Dozwolone od lat 18

Najciekawszym gościem był przedstawiciel wydawnictwa Akuma, które powstało niedawno i wydaje głównie mangę pornograficzną (hentai). Przez to mierzy się z trochę innymi sprawami. Np. tytuły, które wydają muszą być dogłębnie sprawdzone przed wydaniem. Głównie żeby zawartość była zgodna z polskim prawem, a nie gustami niektórych polskich youtuberów. Wiele tytułów bywa odstręczająca lub kontrowersyjna również pod innymi względami. Te i inne kwestie rzutują na wybory tytułów do publikacji.

Starają się wybierać, mimo wszystko, takie komiksy gdzie poza erotyką jest jakaś konkretna fabuła. Przykładowo, niedługo ma mieć premierę pierwszy tom serii JK Haru, Prostytutka w innym świecie, która pokazuje zmagania bohaterki w bardzo silnie zmaskulinizowanym i mizoginicznym świecie fantasy. Jakby autorzy nie mogli po prostu umieścić akcji we współczesnej Japonii. Mówił też o różnym podejściu do cenzury. W Japonii nie można pokazywać genitaliów. Stąd czarne paski, pikselizacja, a niektórzy autorzy w ogóle ich nie rysują. Wydania zagraniczne najczęściej nie mają takich ograniczeń, więc jest ona usuwana. Zdarzają się jednak takie przypadki, że wszystkie wydania muszą być jednakowe, więc wydawca musi się dostosować.

Nowości od Naokiego Urasawy

Najważniejszą informacją była jednak zapowiedź ostatniego tomu Chłopaków z XX wieku (opublikowanego pod zaskakującym tytułem Chłopaki z XXI wieku) oraz kolejnego komiksu Naokiego Urasawy pod tytułem Billy Bat! Tytułowy bohater to antropomorficzny detektyw, bohater „mangi wewnątrz mangi”. Gdyż protagonistą jest rysownik komiksów, który stara się rozwikłać tajemnicę związaną z głównym bohaterem rysowanej przez niego mangi. Będzie to, pierwsze na świecie, wydanie 2 w 1, które zamknie się w 10 tomach. Czekam z niecierpliwością, bo to jeden z niewielu komiksów tego autora, który nie został wydany po angielsku.

Spotkanie z Akaa (Yaoi Market)

Spotkanie z Akaa (Yaoi Market)

Yaoi Market

Byłem też na spotkaniu z Agnieszką „Akaa” Kamieńską, która odpowiada za Yaoi Market, popularny komiks internetowy, który parodiuje wątki z romansów i mang gatunku yaoi czy BL (Boys’ Love), a którego bohaterami są antropomorficzne wersje polskich sklepów. Brzmi to absurdalnie, a tom pierwszy okazał się jednym z moich ulubionych zakupów na poprzednim festiwalu. Bawiłem się świetnie w trakcie lektury i to pomimo tego, że chyba nie czytałem w życiu żadnego yaoi. Nie ze względów ideologicznych, po prostu nie znalazłem żadnej na tyle mnie interesującej pozycji pod względem fabularnym czy (zwłaszcza) artystycznym. Spotkanie było prowadzone w sympatycznej atmosferze, przy pełnej sali i przynajmniej kilkunastu osobach siedzących na podłodze.

Autorka nie spodziewała się takiego sukcesu, ale najwidoczniej szkolne (dokładniej późnolicealne, bo jak głosi sam komiks, wszyscy bohaterowie są pełnoletni) romanse sklepów luźno nawiązujące do aktualnych wydarzeń i kampanii reklamowych znajdują rzesze zainteresowanych. Akaa mówiła też, że ma w głowie ogólny zarys fabuły, ale nie trzyma się go sztywno. Żywo reaguje na komentarze i sugestie czytelników dotyczące komiksu publikowanego w sieci. Wspomniała, że nauczona swoim poprzednim webkomiksem (Luna’s shape), który było bardzo ciężko sformatować pod potencjalną wersję papierową, Yaoi Market rysuje pod kątem takiego wydania. Oszczędza to jej dużo pracy. Co na pewno jest wartościowe, bo nie utrzymuje się rysowania komiksów, a ma jeszcze inne źródła zarobku. Jak sama mówiła nie jest gotowa z nich zrezygnować ze względu na stabilność i bezpieczeństwo jakie zapewniają. Jako, od dawien dawna, samozatrudniony, nie mogę się nie zgodzić z tym podejściem, które na pewno pozwala znacznie zniwelować poziom życiowego stresu.

Ku chwale Imperatora!

Ku chwale Imperatora!

Inne spotkania

Wpadłem też na spotkanie z Egmontem, w osobie pani Martyny Chrzanowskiej, której udało się przejść przez całą prezentację stosunkowo szybko. Nie było tak dużego luzu jak u jej poprzednika, ale nie spodziewałem się, że wyjdzie tak dobrze. Sądzę, też że na poprzednich spotkaniach padało znacznie więcej informacji nt. wydań i poszczególnych tytułów. Tutaj momentami prześlizgnięto się jedynie po slajdach. Czasem nie nadążałem notować co na nich było, ale udało mi się zrobić krótką relację.

Pan Wiedźma - zrobi wszystko za trzy sztuki pieniądza

Pan Wiedźma – zrobi wszystko za trzy sztuki pieniądza

Nagrody

Wręczono zaległe nagrody dla komiksu niezależnego czyli Złote kurczaki:

  • Złoty Kurczak dla Kamili Król za Rusałkę cz. 1,
  • Biały Kurczak – czyli nagroda specjalna za niezależny całokształt dla Anny Krztoń,
  • wygrana w kategorii debiut: Kamila Król – Rusałka cz. 1,
  • wygrana w kategorii komiks internetowy: Agnieszka Akaa Kamieńska – Yaoi Market,
  • wygrana w kategorii krótka forma: Magdalena Cielcka, Joanna Karpowicz – Ostatnie Drzewo,
  • wygrana w kategorii okładka: Filip Wiśniowski – Bazgrolle. Game Over,
  • wygrana w kategorii rysunek: Marek Turek – War Makes Silence,
  • wygrana w kategorii scenariusz: Kamil Dukiewicz – Black Hound cz.2,
  • wygrana w kategorii Zin: Ostatnie Drzewo

oraz doroczne nagrody festiwalowe (fragment skopiowany z oficjalnego ogłoszenia):

  • najlepszym polskim albumem komiksowym (wydanym pomiędzy 33. a 34. MFKiG w Łodzi) został: „Festiwal” Jacka Świdzińskiego, wydany przez Kultura Gniewu,
  • w konkursie na projekt publikacji komiksowej jury pod przewodnictwem Katarzyny Witerscheim zdecydowało się wręczyć grand prix Katarzynie Klas za pracę pt. „Botanica”,
  • 1.miejsce powędrowało do Marty Staciwy za „Jaka piękna jest Odessa”, 2. miejsce do Barbary Okrasy za „Zgierzę”, a trzecie do Anny Jarockiej za „Kobro”,
  • najlepszym wydawcą komiksów w Polsce zostało w tym roku Mucha Comics za konsekwentne trzymanie się obranej linii wydawniczej, publikowanie autorów ważnych dla komiksowego świata oraz odważne poszerzanie oferty o tytuły nietuzinkowe,
  • Doktorat Humoris Causa, czyli Nagroda im. Papcia Chmiela za zasługi dla polskiego komiksu – w tym roku dla Bartosza Kurca.

Gratuluję wszystkim zwycięzcom i jako sprawozdawcę z imprezy cieszy mnie publikacja informacji o zwycięzcach (co dopiero od niedawna stało się normą na festiwalach komiksowych).

Strefa gastro

Strefa gastro

Organizacja na plus

W niedzielę postawiłem na integrację i szwendanie się po stoiskach. Po raz pierwszy nie kupiłem nic po angielsku, a dawniej ponad połowę zakupów robiłem na stoiskach Multiversum/Azylu Komiksu czy Atom Comics. Trochę spóźniłem się też z katalogiem wystawy Grzegorza Rosińskiego, bo wyprzedał się zarówno na festiwalu, jak i w EC-1 (co chyba można uznać za niedoszacowanie nakładu).

Zaszło trochę zmian w samej organizacji festiwalu. Wydaje mi się, że na dobre. Wejście było od innej strony. Pomiędzy oboma przestrzeniami festiwalowymi. Możliwe, żę to dzięki dobremu opisaniu po raz pierwszy też udało mi się trafić na kolejkę do numerków i punkt ich wydawania, wcześniej były one dla mnie widmem i zasłyszaną legendą. Bardzo fajnie wypadła strefa gastronomiczna. Było dużo foodtrucków z niezłym wyborem i nareszcie było sporo miejsca do siedzenia. Praktycznie nigdy nie miałem problemów ze znalezieniem miejsca do spoczęcia i spożycia, nawet w godzinach szczytu. Nie trafiłem też na większe kolejki co było sporym problemem przy poprzednich edycjach. Raz tylko na śniadanie ratowałem się (jak się okazało pod koniec posiłku) przeterminowaną kanapką od Żabki-kuna. Przeżyłem wojny punickie, Wietnam i Czarnobyl, więc jakoś i to przetrwałem.

Niewielkiego figla spłatała pogoda, bo ogólnie było chłodno, a w sobotę się rozpadało, ale i tak normalnie udało mi się zjeść na siedząco i nie moknąc. Piwo festiwalowe przyzwoite. Chociaż ja jestem prostym człowiekiem i jakiś zwykły lager by mi wystarczył. Na szczęście był spory wybór trunków alkoholowych i bez-, więc wydaje mi się, że każdy mógł znaleźć coś dla siebie.

Łupy festiwalowe - Republika i Góry Szaleństwa przywiezione z domu

Łupy festiwalowe – Republika i Góry Szaleństwa przywiezione z domu

Miło spędzony weekend

Wydaje mi się też, że publiczność dopisała oraz była coraz bardziej zróżnicowana wiekowo i płciowo. Dość dużo ludzi było na festiwalu w niedzielę, która zazwyczaj była dużo mniej oblegana. Do późna po Arenie kręciło się sporo ludzi. Nie wspominając o kilkudziesięciu osobach liczących na wpis od Grzegorza Rosińskiego za pięć piąta, podczas gdy o piątej zamykali festiwal.

Ogólnie 34. MFKiG w Łodzi wypadła bardzo dobrze. Poprawiono część rzeczy, które mi przeszkadzały na poprzednich, a przy okazji dobrze się bawiłem. Obkupiłem się. Spotkałem ze znajomymi. Uczestniczyłem w kilku ciekawych spotkaniach. Dodatkowo zwiedziłem Łódź, a wieczory spędzałem w kinie nadrabiając zaległości w horrorach (Mów do mnie i Zakonnica II, jeśli by to kogoś interesowało, oba całkiem przyzwoite). Po raz pierwszy przyjechałem chory i wróciłem zdrowy, a nie na odwrót. Bardzo przyjemny weekend. Całość (nie licząc oczywiście zakupów) za cenę dwóch grubszych albumów komiksowych.

Do zobaczenia za rok!

Konrad Dębowski