MOBILE I KOMIKSY
Wpływ rozwoju technologii mobilnych jest odczuwalny w każdej dziedzinie naszego życia. Jeszcze kilka lat temu powszechna obecność szybkiego Internetu w telefonach była traktowana jak element opowiadania science fiction. Tymczasem dziś mało kto nie trzyma w kieszeni smartphone’a. Coraz więcej osób przymierza się do wypasionych tabletów oraz niezwykle praktycznych e-czytników. Wielce prawdopodobne, że w przeciągu pięciu lat wejdą one do powszechnego użytku. Mobilna rewolucja coraz silniej odciska piętno na całej gospodarce.
Eksperci już dawno temu zapowiedzieli śmierć papieru. Czy ta zapowiedź obejmuje również świat komiksu? Oczywiste, że udział cyfrowo dystrybuowanych komiksów będzie się stopniowo zwiększał. Jednak najciekawszym efektem tych zmian jest to, że najwięksi zagraniczni wydawcy zyskali możliwości, które mogą na zawsze odmienić przyszłość lokalnych rynków komiksowych.
Wyobraźmy sobie pewną sytuację. Środowy wieczór. W drodze z pracy, odpalamy tablet, przeglądamy jakie pozycje pojawiły się dziś na amerykańskim rynku, po czym ściągamy najnowszy numer Batmana. PO POLSKU! Niemożliwe? Według mnie jak najbardziej możliwe, a co więcej, całkiem prawdopodobne.
Wydawnictwa takie jak DC czy Marvel to profesjonalnie zarządzane korporacje dążące do maksymalizacji zysków. Tak naprawdę duże pieniądze zarabiają nie na sprzedaży komiksów, a na wszelkiego rodzaju licencjach. Zarabiają na filmach, grach, ubraniach czy figurkach. Dlatego w ich interesie leży popularyzacja swoich bohaterów na całym świecie. Dan Didio ucieszy się, gdy przeczytamy nowy numer Batmana, a w dodatku pieniądze należne za tę przyjemność przekażemy bezpośrednio do jego kieszeni. Sami też będziemy zadowoleni, że nie jesteśmy zdani na łaskę polskiego wydawnictwa, które raz na pół roku rzuca na rynek losowo wybraną bat-historię. Będziemy na bieżąco z najnowszymi tytułami i zapłacimy tyle co amerykanie. Sytuacja win-win.
Bariera językowa jest jak najbardziej do przeskoczenia. Przekonała mnie o tym „podziemna” działalność grup translatorskich. Ci pasjonaci każdego tygodnia wrzucają na rynek kilkanaście nowych zeszytów. W większości jest to profesjonalnie przygotowany materiał, czasami przebijający to, co oferują nam lokalni wydawcy. Wszystko to robią za darmo. Myślę, że w zamian za kilka procent od sprzedaży, byliby w stanie znacznie podwyższyć swoją efektywność. Outsourcing wszelkich usług to kolejna charakterystyczna cecha naszych czasów, więc kto wie, może to oni będą kolejnymi beneficjentami tej rewolucji. Wszak mają doświadczenie i umiejętności, a z pewnością zażyczyliby sobie mniej niż profesjonalni tłumacze.
Sprawy techniczne już dziś nie stanowią żadnego problemu. Amazon swoim „jednokliknięciowym” systemem zakupów książek na Kindle’a udowodnił, że sieciowy shopping może być czystą przyjemnością.
Oczywiście, póki co do takich pomysłów należy podchodzić z dużym dystansem. Są to jedynie gdybania na temat przyszłej drogi rozwoju systemów dystrybucji. Powodzenie takiego projektu będzie w dużej mierze zależne od chęci zagranicznych wydawców i tego, czy będzie im się chciało schylać po drobne, przynajmniej na początku, pieniądze.
Swoją drogą, należy zaznaczyć, że poziom znajomości języków obcych w naszym kraju zwiększa się w jeszcze szybszym tempie aniżeli same technologie mobilne. Dlatego też w przyszłości, popyt na komiksy po polsku może jeszcze bardziej zmaleć. Goszcząc w największym sklepie komiksowym w Mediolanie, doznałem szoku. Półki wypełnione były mnóstwem stosunkowo świeżych amerykańskich tytułów. Wszystkie przetłumaczone na włoski. Sprzedawca skomentował to krótko: „Włosi nie lubią uczyć się angielskiego”.
Maciej Kosuń