Dystopia totalna Megalexu
Antyutopia według Alejandro Jodorowsky’ego
„Megalex” napisany przez Alejandro Jodorowsky’ego to dystopia par excellence. Można w niej odnaleźć praktycznie wszystkie typowe składowe antyutopijnych wizji roztaczanych w każdym medium. Tytułowa kreacja to potężne miasto, które stanowi pokrywającą niemal całą planetę superstrukturę. Jedyne tereny wolne od kontroli osób rządzących sztucznym, rakowym tworem, jakim jest Megalex, to las i morze – ostatnie ostoje wolnych emocji, wolnego rozrodu i wolnej natury. Cała reszta to gargantuicznych rozmiarów metropolia będąca spotęgowaną sumą wszystkich niemal chorób cywilizacyjnych i kulturowych, jakie rozwijają się z powodzeniem na ciele społecznym.
W Megalexie panuje specyficzna forma totalitaryzmu. Nie tylko bowiem mit ukochanego ojca założyciela jest wiecznie żywy, ale i same fale mózgowe jego szanowanej, choć zmarłej, osoby nadal funkcjonują, dzięki ostatecznemu cudowi nowoczesnej technologii. Miastem rządzi tym samym wódz-trup, martwe, bezduszne ciało, powłoka, skorupa pozbawiona duszy. Zombie-maszyna, która stanowi karykaturę nie tylko bezdusznej władzy jako takiej, lecz nawet władzy totalitarnej. Wódz prezentuje się niczym nekrowersja komputera Alphaville z filmu Jeana-Luca Godarda „Alphaville”. Jest zimny i logiczny, choć jego logika jest całkowicie podporządkowana utrzymaniu jak najefektywniejszego funkcjonowania miasta dla samego miasta, a nie dla jego mieszkańców czy planety, której ekosystem jest niemal doszczętnie zrujnowany, ani nawet dla samego władcy, skoro jest on jedynie nieżywym, choć nieumarłym tworem.
Nie jest więc dziwne, że w tym skrajnie poukładanym mieście technologia zajęła w hierarchii wartości pozycję, jaką dawniej miała (lub powinna mieć) natura. Stało się tak nie tylko z winy rządzących, lecz również mieszkańców. Szare, anonimowe, w pełni zmechanizowane budowle wyrosły w miejsce drzew i stały się jedynym pożądanym krajobrazem obywateli skrajnie zuniformizowanego społeczeństwa. Ta skrajność nie dziwi w kontekście buddyjskich doświadczeń[1], które wywarły silny wpływ na Jodorowsky’ego. W prosty sposób odnosi się to do współczesnego otoczenia czytelnika, otoczenia, w którym często umiejętność sprawnego posługiwania się tabletem czy smartfonem wykracza daleko poza zdolność do empatii czy bezinteresowności. Chilijski artysta próbuje za pomocą komiksu przywrócić odpowiednią hierarchię, kreując jako ostrzeżenie beznamiętny świat, pozbawiony indywidualności, tak pożądanej przecież przez większość z nas,. Ironiczne jest to, że mieszkańcy Megalexu czują się indywidualistami, w rozmowach wyrażają własne zdanie, szukają dla siebie własnych doświadczeń, a ich osobne gusta ujawniają się przy wyborze odmiennych potraw. Jest to oczywiście jednak tylko ułuda, gdyż w świecie, który zatracił się w pościgu za indywidualizmem, tak naprawdę wszyscy są tacy sami[2].
Innymi słowy, można uznać, że mieszkańcy Magalexu są podobni do żywych trupów, istniejących niczym cień swego władcy. Ich egzystencję trudno nawet nazwać życiem, określić należałoby ją raczej biernym byciem w świecie, na który nie wywierają (i nie chcą wywierać) żadnego wpływu. Oprócz odrzucenia wszelkich wyższych wartości i niemal wszystkich problemów oraz błogiego stanu odurzenia, ich myśli zajmuje wyłącznie chęć awansu społecznego w ramach sztucznej struktury, która została teoretycznie stworzona, by poprawić warunki życia ludzi tworzących społeczeństwo, a która przejęła nad nimi całkowitą kontrolę. Uważajcie, co tworzycie, zdaje się mówić Jodorowsky. Kreujecie nowe wynalazki, nowe portale, nowe technologie, jednocześnie się od nich uzależniając, tak, że to one zdominowały was, a nie wy je.
W jednej ze scen obserwujemy mieszkańców bloku zniszczonego w wyniku pogoni sił Megalexu za Anomalią (protagonistą komiksu). W świecie zaawansowanego postępu, wszechobecnej jednakowości i nowoczesności, uszkodzony budynek nie ma prawa istnieć, zostaje więc zdezintegrowany wraz z lokatorami, którzy są szczęśliwi, mogąc przeżyć największą przygodę swego życia – śmierć. Na ich miejsce czekają już nowi lokatorzy, szczęśliwi, że wreszcie awansują społecznie. Jedyne, czym się przejmują, to nowinki techniczne zamontowane w budynku oraz jego atrybuty halucynogenne.
Można to rozpatrywać jako swoistą wariację motywu high tech – low life. Poziom technologiczny jest wysoki, poziom życia pod względem zasobności społeczeństwa również, każdy ma spełnione wszystkie potrzeby (lub raczej to, co wmówiono mu jako jego potrzeby), lecz życie moralne jako takie nie istnieje. Litość, współczucie, miłość są poddane uważnej eliminacji jako nieprzewidywalne cząstki równania w chłodno wykalkulowanej arytmetyce Megalexu – high tech – low moral life. Każde uczucie musi być stłumione, skoro uczucia prowadzą ludzi do działania, a działanie może zachwiać władzą lub ustalonym przez nią porządkiem, a co gorsza może go zburzyć. Tym samym świat Megalexu ogarnia całkowita stagnacja. Możemy się domyślać, iż w przeszłości był to świat prężnego postępu, który jednak ostatecznie wyewoluował we własną karykaturę.
Pojawia się pytanie: co poszło nie tak? Dlaczego służąca ludziom technologia stała się dla ludzi kajdanami, więzieniem, tym potężniejszym, że dla więźniów niewidzialnym? Ludzie z pasją chcą usuwać ze swego życia wszelkie zmartwienia, nie chcą narażać życia w czasach zintensyfikowanych trudności materialnych. W tzw. czasach kryzysu, które współczesny czytelnik zna z codziennego życia (choć nie w tak skrajnej formie, jak w tej, która doprowadzała do najsłynniejszych światowych nacjonalizmów), każdy pragnie za wszelką cenę uchronić się od pogorszenia stanu materialnego. Przestraszeni ludzie potrzebują szczególnie dwóch rzeczy, aby się uspokoić – silnej, twardej władzy oraz zewnętrznego wroga, na którego zrzucić można winę za wszelkie kłopoty. Mieszkańcy Megalexu, byli takimi właśnie ludźmi, zagubionymi i zwiedzionymi nierealnymi obietnicami. Stan, jaki zastajemy w mieście, jest tym samym przykładem ideologii opierającej się na silnej władzy, korzystającej z obecności zewnętrznego wroga.
Jest to jednak inny, bardziej nowoczesny totalitaryzm, rzec można totalitaryzm popkulturowy (poptotalitaryzm?). Ludzie nie są w nim stłamszeni siłą fizyczną, lecz naciskiem psychicznym, który objawia się jako forma nadwyżki. Wszystkiego jest tak dużo, poziom życia tak wysoki, że ludzie są otępieni wszechobejmującym i wszechobecnym nadmiarem. Nie mogą już bez niego żyć, nawet nie chcą, czują się w nim wygodnie i bezpiecznie, a człowiek nie jest skłonny do porzucania wygód na rzecz kontemplowania wyższych potrzeb egzystencjalnych. W świecie, w którym każdy może „wszystko”, tak naprawdę jednak nikt nie może nic. Bezmyślne zapatrzenie się w sztuczne twory cywilizacyjne odsuwa ludzi od zwykłej rzeczywistości, codzienne życie wydaje im się mniej realne od telewizyjnych, dosłownie w tym przypadku, halucynacji. Najwyraźniej objawia się to w scenie, gdy widzowie holowizji oglądają atak na budowlę, w której właśnie się znajdują. Jeden z nich decyduje się jednak doświadczyć zachodzących wydarzeń za pomocą własnych, nieprzefiltrowanych przez urządzenia symulujące obraz i zapach, zmysłów[3]. „Holowizja jest tysiąc razy realniejsza od tej zasranej rzeczywistości! Chcemy patrzeć, słuchać i czuć to w spokoju!” odpowiada mu jeden z widzów, niedługo przed tym, jak sufit zawali mu się na głowę.
Telewizja czy kultura masowa są typowymi, często wskazywanymi narzędziami otępiania zmysłów odbiorcy, zastępowania jego myśli nadawanym przekazem, tworzenia ze społeczeństwa pokornego, kolektywnego ciała, które przyjmie słowa i obrazy na ekranie jako rzeczywistość lub jej zasadną metaforę. Jodorowsky wyolbrzymia to, pokazując, że holowizja, czy też futurystyczna wersja telewizji[4], nie przypisuje już sobie funkcji banalnego odzwierciedlania rzeczywistości – telewizja stała się bardziej rzeczywista od rzeczywistości. Podobnie jest z popkulturą, która lansuje określone mody i typy zachowania, ujednolicając społeczeństwo. W „Megalexie” trudno odnaleźć odniesienia do popkultury per se, gdyż wydaje się, że funkcję rozrywkową całkowicie zastąpiły alkohol i narkotyki. Mimo to, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, iż komiks jest medium popkulturowym, to nieuchronnie nawiązuje on do innych wytworów. Jest to pogląd tym bardziej zasadny, że sam Jodorowsky poprzez tworzenie np. filmów, które mają skłaniać widza ku metafizyce, transcendencji, magii etc., wychodzi naprzeciw „potworowi Hollywood”. Toteż, choć w samym filmie nic o Hollywood się nie mówi, to forma danej produkcji, odchodząca od formy proponowanej przez tzw. „fabrykę snów”, wchodzi z nią w dialog. Przy okazji sfinalizowania produkcji „La danza de la realidad” (2013) Jodorowsky zamieścił swoisty manifest[5], w którym stwierdził, że hollywoodzkie produkcje nie tylko pozostawiają w stanie głupoty ludzi głupich, lecz również ogłupiają inteligentnych. Jego filmy mają pełnić funkcję sprzeciwu wobec nich. W tym kontekście komiksy pisane przez Chilijczyka spełniają podobne zadanie wobec komiksów głównonurtowych, co jego filmy wobec filmów hollywoodzkich. Mają zwrócić uwagę na pozaeskapistyczne walory sztuki i skierować uwagę na rozważania dotyczące istotnych sfer życia, kultury i metafizyki.
Ogłupione i otumanione społeczeństwo Megalexu nie jest w stanie nie tylko wyrwać się ze zniewalających kajdan i pułapki pozbawiającej wyższych wartości iluzji, w jakiej egzystują, lecz nie jest nawet w stanie tej pułapki dostrzec. Prócz hologramów, zniewalać przez otumanienie mają także narkotyki. W świecie Megalexu środki odurzające nie dość, że są ogólnodostępne, to ich zażywanie jest obligatoryjne dla wszystkich mieszkańców monstrualnego miasta. Z umysłami pogrążonymi w narkotycznych oparach, technologią pozwalającą kontrolować długość życia i bez możliwości jasnego myślenia – procesu anihilowanego na każdym kroku – obywatele metropolii stają się zaledwie bezimienną masą, pozbawioną własnych uczuć i poglądów.
By ten stan nienaruszalnej stagnacji mógł egzystować niezagrożony, miasto jest zmuszone do utrzymywania status quo. Wspomniane wyżej kroki poczynione w celu utrzymania ludności w stanie całkowitej uległości nie są jedynymi zabiegami mającymi na celu ów stan utrzymać. Aby móc tworzyć iluzję wolności, konieczna jest niewola. Pod przykrywką dobrobytu i wolności rządzący potrafią wprowadzić wiele opresyjnych praw tę wolność negujących. Każdy bowiem może się cieszyć swobodą wyłącznie wtedy, kiedy jego bezpieczeństwo jest zapewnione przez rząd. Bezpieczeństwo zapewnić można jednak tylko poprzez pozbycie się i odizolowanie jednostek agresywnych – ich obecność zakłóca porządek, grozi destabilizacją i fizycznie zagraża mieszkańcom. W tym celu tworzy się zamknięte enklawy, gettopodobne dzielnice, miasta, w końcu państwa. Megalex jest w gruncie rzeczy takim właśnie gettem, w jakim mogą żyć jedynie ci, którzy są „wyzwoleni” i odseparowani od negatywnego wpływu mieszkańców z bliżej niesprecyzowanego „poza”. Idealnie współgra to z systemową potrzebą posiadania (nieważne, czy realnego, czy wyimaginowanego) wroga, przed którym należy się bronić i wobec którego należy się jednoczyć. Zewnętrzne zagrożenie dodatkowo uzasadnia konieczność posiadania zamkniętych społeczności.
Jest to prosta droga prowadząca do odczuwania nienawiści wobec innych, nieprzynależących z jakiegoś względu do paradygmatu uznawanego za normalny. Radość obcowania z innością jest zastąpiona skrajną niechęcią do niej. W Magalexie niechęcią doprowadzoną, jak wszystko, do absurdu. Podczas tworzenia tymczasowej policji (produkowani taśmowo ludzie, zaprogramowani do odczuwania konkretnych emocji i ze z góry ustaloną długością życia) pracownik, widząc, że kolejna osoba jest „aż” centymetr niższa od „normalnych”, natychmiast ją dezintegruje, bez cienia współczucia czy wyrzutów sumienia[6]. Podobnie dzieje się, gdy osoba ma oczy różnego koloru. Czystość rasowa jest doprowadzona do skrajności w świecie, który nie dopuszcza odmienności, bojąc się, że zanieczyści ona uporządkowany, beznamiętny świat.
Skrajna czystość rasowa doprowadza do usunięcia elementu napływowego, hamując tym samym progres. Sposób funkcjonowania Megalexu nie odnalazł i nie chce odnaleźć równowagi między zdrową niechęcią i różnorodnością obywateli prowadzącą do rozwoju a zbyt wielkim zróżnicowaniem, grożącym chaosem i atrofią systemu. Polityka zupełnej izolacji stanowi o stopniowym rozkładzie społecznym, który, wbrew oczekiwaniom rządzących, prowadzi do ich ostatecznego upadku.
Istotnym aspektem kontroli jest również metafizyka, do której ochoczo sięgają systemy totalitarne. Megalex nie jest pod tym względem wyjątkiem. Wykorzystywanie elementów metafizycznych nie zaskakuje, gdyż „kto ma władzę duchową, ten ma władzę materialną”[7]. Kilka faktów poświadcza nadnaturalną naturę czy też boską proweniencję panującego. Abstrahując całkowicie od charakteryzujących prace Alejandro Jodorowsky’ego nawiązań do mnogich symboli, na poziomie dosłownym w Megalexie „nadprzyrodzoność” władzy objawia się szczególnie w dwóch właściwościach. Pierwszą jest posiadanie kontroli nad długością życia obywateli, drugim sam fakt „życia po śmierci”. Władca pokonał ostateczną granicę i nie tylko wciąż sprawuje władzę, lecz nadal rządzi silną ręką. Jego „boskość” technologiczna zastępuje transcendentalny wymiar duchowości, każąc odstąpić od wiary w niesprecyzowane religie, magię itd., a podążyć ścieżką widocznych, codziennych cudów. Skoro nie ma już potrzeby poszukiwania ich w sferze nadprzyrodzonej, pozostaje tylko to, co widać, czyli sprawdzalna empirycznie wiedza. Bez wyższych wartości ludzie zatrzymują się w rozwoju, są pozbawieni chęci poszukiwania sensu, wyjaśniania niewyjaśnionych jeszcze zjawisk, pragnień, które mobilizują do rozwoju tak całe narody, jak i jednostki. Tylko poprzez poszukiwanie można zbliżać się do perfekcji, jednak obywatele Megalexu pozbawieni są jakiejkolwiek chęci poszukiwawczej czy spełnienia misji. Ich stagnacja przeradza się tym samym w mentalny regres. Symboliczna jest tutaj scena karmienia ludzi syntetycznie stworzoną manną z nieba, która zmienia się w upragnione jedzenie, odczytując myśli głodnego. Tym samym jest to potwierdzenie tego, że jedynym dobrym bogiem ojcem jest ojciec założyciel Megalexu.
Mateusz R. Orzech
1 Więcej w: Alejandro Jodorowsky, „Mistrz i czarownice”, tłum. Maciej Lorenc, Dariusz Misiuna, Warszawa 2011.
2 Bądź inny, pij Coca-Colę – miały wymowę reklamy napoju, jeśli jednak wszyscy będziemy pić Coca-Colę i wszyscy będziemy „inni”, wtedy wszyscy będziemy tacy sami.
3 To odstępstwo od ogólnego zachowania mieszkańców miasta na poziomie konstrukcji fabularnej zachodzi jedynie po to, by stworzyć dogodną okazję do poprowadzenia dialogu kontrastującego odmienne sposoby obserwacji świata.
4 Mimo że akcja komiksu rozgrywa się na innej planecie, nie da się ukryć, że Jodorowsky tworzy dystopijną wizję Ziemi.
5 https://www.youtube.com/watch?v=RtzgfzScjfM
6 Dzięki otwierającej komiks sekwencji zakończenia życia przez oddział policjantów, czytelnik wie, że posiadają oni ludzkie emocje i nie są jedynie zaprogramowanymi jednostkami bez możliwości czucia bólu tak fizycznego, jak i psychicznego.
7 Laibach, „Oświadczenia”, [w:] „Ausstellung Laibach Kunst. Rekapitulacja 2009”, red. Naomi Hennig, Wiktor Skok, Łódź 2009, s. 21.
Megalex – 1 – Anomalia
Tytuł oryginalny: L’anomalie
Scenariusz: Alejandro Jodorowsky
Rysunek: Fred Beltran
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Wydawca: Egmont
Rok wydania: 2003
Wydawca oryginału: Humanoïdes Associés
Rok wydania oryginału: 1999
Liczba stron: 48
Format: A4
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
Cena z okładki: 17,90 zł
Megalex – 2 – Garbaty anioł
Tytuł oryginalny: L’Ange Bossu
Scenariusz: Alejandro Jodorowsky
Rysunek: Fred Beltran
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Wydawca: Egmont
Rok wydania: 2003
Wydawca oryginału: Humanoïdes Associés
Rok wydania oryginału: 2002
Liczba stron: 56
Format: A4
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
Cena z okładki: 17,90 zł
Megalex – 2 – Serce Kavatah
Tytuł oryginalny: Le cœur de Kavatah
Scenariusz: Alejandro Jodorowsky
Rysunek: Fred Beltran
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Wydawca: Egmont
Rok wydania: 2009
Wydawca oryginału: Les Humanoïdes Associés
Rok wydania oryginału: 2008
Liczba stron: 56
Format: A4
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
Cena z okładki: 29,90 zł