MOVING PICTURES
Powstały tysiące komiksów osadzonych w okresie II wojny światowej: rozliczeniowe arcydzieła, dosadne thrillery, superbohaterskie przygody, a nawet dziwaczne twory z nurtu naziploitation. Najbardziej bestialski okres XX wieku na zawsze już pozostanie głęboką blizną, ciągnącą się przez sam środek kolektywnej facjaty ludzkości, dlatego też kolejne dzieła do niego powracające będą (i powinny) w dalszym ciągu powstawać.
Łatwo można jednak zaplątać się w prozatorskie pułapki lub wpaść na konwencjonalne zasieki. Przez to historia zazwyczaj staje się płytka, a autor uznaje, że wystarczy osadzenie jej w odpowiednim okresie, aby wywołać w czytelniku odpowiednie emocje. Na szczęście są i tacy twórcy, którzy starają się zapuścić w nowatorską tematykę związaną ze znanymi wydarzeniami. Tak właśnie postanowiło postąpić małżeństwo Immonenów, które zamieniło „Moving Pictures” w niezwykły mariaż okresu ochrony dzieł sztuki z toksycznym, zakazanym romansem.
Kanadyjka Ila Gardner jest kustoszem w paryskim muzeum. Rolf Hauptmann pełni rolę wysłannika z ramienia niemieckiej wojskowej komisji do spraw sztuki. Poznajemy ich podczas przesłuchania, gdy nazistowski oficer próbuje wyciągnąć z niej informacje, związane z miejscem przechowywania wybranych dzieł. Na pierwszy rzut oka sprawa wydaje się klarowna: najeźdźcy chcieli splądrować dorobek kulturowy innych państw, a ofiary starały się za wszelką cenę go uratować. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale to właśnie historia oraz dzieła rąk ludzkich definiują społeczeństwa – można odbudować populację, ale bez twórczosci przeszłych pokoleń państwa są skazane na śmierć. Jednak rozmowa Ili i Rolfa ma także drugie dno, które poznajemy za pomocą achronologicznie serwowanych retrospekcji – mają ze sobą romans, który naznaczony jest równocześnie uczuciami oraz nienawiścią.
Kathryn Immonen – znana najbardziej ze swojej przygody z kobiecym komiksem publikowanym pod szyldem Marvel Comics – razem z utalentowanym artystycznie mężem, niezwykle sprawnie lawirują w skomplikowanym związku wrogów. Każde zdanie w komiksie ma znaczenie, tak wygłoszone jak i insynuowane, co ściśle wiąże się z okresem, w jakim dzieje się akcja, gdy każda nieodpowiednia myśl mogła prowadzić nawet do śmierci. Bohaterowie dawkują wypowiedzi, ale między słowami przenika całkiem inna treść – ta prawdziwa. Szczególnie widać to w rozmowach głównych bohaterów, gdy przesłuchanie jest urzędowo skonwencjalizowane: Hauptmann odgrywa rolę rekina, a Ila ofiary, a na innej płaszczyźnie to kobieta przejmuje kontrolę, wylewając swoje żale związane z całą sytuacją w jakiej się znaleźli – mimo iż otwarcie o tym nie wspomina. Klimat rozpadu oraz niepewności można ciąć nożem rzeźnickim, a w pewnym momencie współczujemy nie tylko zaszczutej Gardner, ale również Hauptmannowi. Oboje są w jakiś sposób niewolnikami swoich profesji, które skazują ich miłość na śmierć.
Wymieszanie ciągu retrospekcji wzmaga odczucia czytelnika względem bohaterów, przez co momentalnie ktoś może zyskać lub stracić w naszych oczach. Widzimy jak naznaczeni wojną artyści potrafią sprzeniewierzyć się swojej pracy i za wszelką cenę szukać ucieczki, a dla innych obcowanie z dziełami sztuki staje się robotą podobną do przerzucania węgla. Nawet Ila, która poświęciła wolność dla idei, zaczyna wątpić w jej sens. Wojna, wojna nigdy się nie zmienia, a charaktery ludzkie przechodzą podczas niej ostateczną szkołę życia, co bardzo dobrze uchwycili twórcy. Niezwykłe jest również samo skondensowanie akcji, która dzieje się w swoistym mikroświecie. Jesteśmy ograniczeni do kilku miejsc: pokoju przesłuchań, stacji kolejowej, czy muzealnej piwnicy. Starcia toczą się w gdzieś w tle, nie widzimy żadnego z ataków. Mamy do czynienia jedynie z perfidną agresją psychologiczną.
Fabularną stronę komiksu idealnie podkreślają rysunki Stuarta Immonena, który odchodzi dosyć znacznie od kreskówkowych i niezwykle dynamicznych ilustracji znanych z kolorowych zeszytów głównego nurtu. Postacie nadal są w pewnym stopniu przerysowane, ale idealnie wpisują się w minimalistyczny format całości. Główne skrzypce gra w tym czarno-białym komiksie wybitna gra światłocieniem. Nieliczne, prawie, że sielankowe sceny przedstawiane są w pełnej bieli, ale już przesłuchanie skąpane jest w czerni, gdzie jedynymi jasnymi elementami są postacie oraz lampa – upiorny suspens przerywany jest tylko poprzez nagłe emocjonalne gesty bohaterów. Również facjaty postaci naznaczane są coraz większym cieniem, gdy rozmowa grzęźnie w bolesnych tematach. Konwencja znana z kina noir przenika w pełni dzieło Immonenów.
To niezwykle złożona opowieść, która w fantastyczny sposób zagłębia się w leżące na marginesie historii tematy. Jest przesiąknięta żalem, strachem, fatalizmem, ale również pięknem sztuki oraz ludzkim uporem, który zawsze znajdzie drogę aby uratować swoją tożsamość.
Dziękujemy wydawnictwu Top Shelf za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Radosław Pisula
Moving Pictures
Twórcy: Kathryn i Stuart immonen
Wydawnictwo: Top Shelf Productions
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 144
Format: 14,6cm x 21cm
Oprawa: miękka
Druk: czarno-biały
Cena z okładki: 14,95$