Rok 2017 jest dla komiksu nadal udany. Na polskim rynku pojawiają się nowe tytuły oraz wydawcy, którzy prześcigają się z ofertą, a stacje telewizyjnie zapowiadają kolejne adaptacje. To jest na razie naprawdę dobry rok dla fanów. Niestety nie dla wszystkich.
Wszystko wskazuje na to, że Mucha Comics straci swój monopol na tytuły od Image Comics na polskim rynku. Od recenzji ostatniego tomu „Outcast” minęło przeszło pół roku i mimo że sytuacja na rynku komiksowym wydaje się pozostawać bez zmian, to tak nie jest. Status quo zostało poważnie zachwiane, a „Opętanie: Bezkresne, nieprzebyte zgliszcza” straciło impet w porównaniu do pierwszego tomu. Tak naprawdę wszystko wskazuje na to, że także drugi sezon serialu telewizyjnego przeszedł bez echa. Komiksowy świat poszedł ostro do przodu, zostawiając w tyle wszystkich, którzy nie wytrzymali tempa.
Cykle wydawnicze rządzą się własnymi prawami, które często nie są zrozumiałe dla przeciętnego odbiorcy. Mimo że kolejny tom zapowiedziany jest już na jesień, nie wyczekuję go z niecierpliwością. Wszystko dlatego, że tak wiele się zmieniło. Mucha nie mogła zdążyć z wydawaniem następnych tomów przed zakończeniem kolejnego sezonu serialu, a jeśli mam być szczery, tylko szybsze wydawanie poszczególnych albumów mogłoby utrzymać zainteresowanie tytułem, a szkoda. Tak naprawdę kolejny tom „Opętania” stoi na wysokim poziomie. Niezmiennym od pierwszego tomu, i to jest niestety największy problem tytułu. Ten wysoki poziom już nie wystarcza, na naszym rynku mamy dostęp do najlepszych komiksów. Wszystkie wydawnictwa walczą o uwagę odbiorców i margines błędu jest niezwykle mały. Na tle pozostałych dostępnych pozycji drugi tom „Outcast” wypada blado.
Najgorsze jest to, że nie jest to wina komiksu. Ten naprawdę w ramach opowieści raczej nie mógł być lepszy. Wszystko, co jest nam przedstawiane, po prostu nie szokuje już tak mocno jak za pierwszym razem. Szczególnie jeżeli weźmie się pod uwagę, że jeżeli jesteśmy fanami także serialu, zarys fabuły jest nam już znany. Mimo to kadry, które prowadzą nas przez całą historię, zachowują swój pierwotny charakter. Intensywne graficzne przedstawienie makabry czy elementów niesamowitych nadal kontrastuje z codziennym zwyczajnym światem „Rzymu”. Niektóre kadry, jak chociażby strony otwierające najnowsze wydanie, zostaną z nami na dłużej, a wszystkie sceny i monologi wielebnego Andersa zasługują na uznanie. Kirkman wciąż buduje swój horror metodycznie, prowadząc nas dobrze sprawdzonymi ścieżkami gatunku. Horror jednak opiera się na znajomych lękach, które budzą pierwotną grozę, a nie na samej wizualizacji niesamowitego. Dobra opowieść grozy dobrze wie, jak utrzymać odbiorcę w napięciu, aby ten do końca wierzył, że nie wydarzy się właśnie to, czego się boi. Niestety, „Bezkresne, nieprzebyte zgliszcza” zawierają wszystkie elementy dobrego horroru, ale nie wciągają, nie potrafią zbudować tego specyficznego nastroju. Wszystko zdaje się niezwykle klinicznie dokładne, bez żadnego miejsca, gdzie mogłoby wydarzyć się coś niesamowitego. Może to wina serialu, gdzie faktycznie wszystkie rozwiązane wątki pierwszego sezonu dają czytelnikowi poczucie bezpieczeństwa, które mimo że drugi tom „Outcast” odbiega od scenariusza filmowego, nie opuszcza nas nawet na moment.
Tak naprawdę najbardziej przerażająca jest warstwa obyczajowa albumu. Tam rozgrywa się dużo subtelniejszy, straszliwszy horror. Za każdym razem, gdy czytam, że ofiara przemocy domowej tęskni za swoim oprawcą, przechodzi mnie dreszcz. Groza jest subtelna, ale namacalna, bo mimo że wiemy już, co tak naprawdę zdarzyło się przez te okropne, makabryczne dziesięć minut w domu Keyla Barnsa, to nie zmienia to emocji, które targają postaciami, a te są nie tylko prawdziwe, ale rzeczywiście napawają lękiem. Nie ma przed nimi osłony, nie ma jak się ukryć, gdy ofiary największych ludzkich, zwykłych tragedii krzyczą nam to, co myślą, w twarz. Nie mamy jak schować się przed prawdą, która jako jedyna może dotknąć naszego prawdziwego życia. Te subtelne, duże tragedie, które rozgrywają się w cieniu niesamowitych, strasznych rzeczy. To tak naprawdę one pokazują bezkres nieprzebytych zgliszczy, jakimi stało się życie poszczególnych postaci. Doświadczenia, tragedie pokazane za sprawą kadrów „Opętania” są tak wielkie, że z ulgą przyjmujemy to co nadprzyrodzone. Element niesamowity, działalność sił nieczystych jest ucieczką w bezpieczną rzeczywistość. Przestrzeń, gdzie nie musimy zmagać się z problemami przemocy domowej i małżeńskiej, gwałtu na nieletnich i bezbronnych oraz całego bagażu, który towarzyszy ludziom po tych wydarzeniach. To paradoks, który jest niepokojący, to prawdziwa siła tego tomu, niestety ginie ona gdzieś pomiędzy poszczególnymi stronami komiksu. Jest w sposób niezrozumiały zagrzebana pod całą tą misterną architekturą tego, na co wszyscy zdają się czekać ‒ na scalenie.
Mnie pozostaje również czekać na rozwój wydarzeń. Mimo że nie robię tego z niecierpliwością. Nie potrafię odmówić sobie śledzenia kolejnej odsłony wydarzeń. Jestem jednak niemal pewien, że jeżeli obejrzę drugi sezon serialu, będzie to ze szkodą dla komiksu, nawet jeżeli kolejny tom pojawi się już we wrześniu zgodnie z zapowiedziami. Mamy sezon wakacyjny, rozpoczyna się okres intensywnego nadrabiania zaległości serialowych i nie wiem, czy starczy mi sił, by nie zagłębić się chociażby z czystej ciekawości w dalsze losy rodziny Barnsów. Miejmy nadzieję, że jeżeli nie dam rady i moja wola zostanie złamana, komiks zaproponuje mi coś, czego nie mógłbym znaleźć w innym medium, bo to na pewno nierówna walka. Nie chciałbym, aby pierwowzór serialu, oryginalny „Outcast”, stał się jej ofiarą.
Dziękujemy Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Rafał Pośnik
Tytuł: „Outcast: Opętanie. Tom 2 ‒ Bezkresne, nieprzebyte zgliszcza”
Tytuł oryginalny: „Outcast: A Vast and Unending Ruin”
Scenariusz: Robert Kirkman
Rysunki: Paul Azaceta
Kolory: Elizabeth Breitweiser
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawnictwo: Mucha Comics
Liczba stron: 128
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN: 978-83-61319-90-0
Wydanie pierwsze
Cena okładkowa: 55 zł
Premiera: 31 maja 2017 r.