E.C. SEGAR’S POPEYE VOL. 01 – 04
Wydawnictwo Fantagraphics Books bezsprzecznie zapracowało sobie na huczne brawa, wszelakie uznania i wystawną szpinakową kolację z hamburgerami i pieczoną kaczą na przystawkę (cytując Wimpy’ego: …Oni przyniosą kaczkę!). Pierwsze cztery, z planowanych sześciu tomów „Popeye’a”, prezentują się po prostu wyśmienicie, a wydawca zadbał, aby dzieło do oporu satysfakcjonowało odbiorcę.
Komiksowej serii Segara poświęcono inny tekst w tym numerze, ale uogólniając – to wyśmienita zabawa! Historie są bogate w różnorodne wątki, niekiedy klimatyczne i bardzo wciągające. Żarty są uszczypliwe i nierzadko bawiące starszego odbiorcę o wiele bardziej niż tego młodszego. Z kolei postacie prezentują naprawdę unikatowe i groteskowe osobowości. Serię odradzić mogę tylko osobom naprawdę wyczulonym i nadwrażliwym na poprawność polityczną, a przede wszystkim na perfidną przemoc wobec zwierząt…
Świat w komiksie – choć umownie przerysowany i zarysowany z przymrużeniem oka – prezentowany jest w sposób, jaki dziś uważany jest po prostu za rasistowski. Nie da się ukryć, że w powietrzu unosi się nutka swego rodzaju szowinizmu, a przemoc (nie zawsze „groteskowa”) jest stosowana przez bohaterów na porządku dziennym. Tu i ówdzie obrywa się przedstawicielkom płci pięknej, a w jednym momencie Popeye (przypadkiem) uderza pięścią niemowlę(!). Wegetarianie znienawidzą Wimpy’ego, który regularnie – w celu posilenia się – uśmierca jakieś zwierzątko. Jak nie kaczuszkę, to masakruje całą krowę (jeden obrazek jest dosyć mocny) albo i nawet lwa…
Osobiście nie postrzegam tego wszystkiego jako wad! Komiks reprezentuje epokę, w jakiej powstał, a zatem lata dwudzieste oraz trzydzieste, a wtedy obowiązywała zupełnie inna cenzura i podejście do pewnych tematów. Ba! Żyjemy w czasach, gdzie pewnie niesłychane kontrowersje wywołałby z pewnością moment, gdzie Popeye przed walką modli się do Pana Boga, by ten dał siłę jego przeciwnikowi, ponieważ marynarz ma ochotę na porządną potyczkę i nie chce uśmiercić wroga przy pierwszym ciosie!
Miło móc przeczytać wszystko tak, „jak poeta miał na myśli” i wiedzieć, że nigdy nie próbował „ugrzecznić” swej twórczości dla młodszych czytelników – a kiedy była potrzeba, potrafił dać i scenę, gdzie Popeye oraz Wimpy dla hecy przymierzają sztuczne, choć „seksowne” kobiece nogi. Z drugiej strony mam świadomość, że dziś Popeye znany jest wyłącznie jako coś kierowanego do dzieci. Choć sam nie mam z tym problemu i bawię się przednio, znam takich, dla których za brutalny będzie moment, gdzie wystraszony przez grzechotnika koń zrzuca z siebie Popeya między kaktusy, na co rozzłoszczony bohater, czując potrzebę odwetu na Bogu ducha winnym zwierzęciu, brutalnie ciska nim w kolejną kępę ostrych krzaków. Grubą przesadą inni uznają fakt, że niezbyt inteligentny, murzyński asystent Castrora, nosi imię Eclipse (Zaćmienie)… Stąd moje ostrzeżenie. Jest ostro.
Przejdźmy jednak do samego produktu. Każdy tom zbiorczy zawiera co prawda około sto osiemdziesiąt stron, jednak wydawcy w pełni wiedzieli, jak zagospodarować tę przestrzeń (w czym niewątpliwie pomaga wyjątkowo duży format). Pierwotnie komiksowy „Popeye” ukazywał się w codziennych paskach. W dni powszednie mieliśmy jeden czarno-biały pasek (powiązany z wcześniejszymi i kolejnymi, tworząc długą i jakże epicką historię), w niedziele zaś mieliśmy całą komiksową planszę – zwykle stanowiącą jeden prosty, niepowiązany z całością dowcip… Zdarzały się wyjątki, ale o tym za moment. Do czego zmierzam; otóż każdy z egzemplarzy wydania kolekcjonerskiego został podzielony na dwie części… A może nawet i trzy.
Pierwszą połowę tomu zajmują paski wychodzące w dni powszednie – po 6 w rządku, opatrzone dokładnymi datami pierwszych publikacji, wypisanymi na dole. Drugą połowę tomu zajmują umieszczone po kolei plansze kolorowe. I tu niespodzianka – bonus i gratka – gdyż niedzielne komiksy zajmują raptem 3/4 strony, co umożliwiło wydawcy zająć dolną część przygodami Sappo – serią ukazujących się co niedziela kolorowych pasków autorstwa Segara, twórcy Popeye’a. „Sappo”, choć nie jest może tak barwną serią jak „Popeye”, pod względem humoru niewiele jej ustępuje. Ponadto historie tworzą powiązaną całość, czyniąc wszystko nie tylko kompletną kolekcją przygód Popeya, ale i Sappo.
Z czasem komiksowi „Sappo” towarzyszą inne „bajery”, jakie autor dorzucał przy niedzielnych komiksach. Mamy wszelakiego rodzaju wycinanki i ciekawostki dla dzieciaków, co o tyle jest interesujące, że przybliża klimat epoki, jak i to, co wówczas uchodziło za atrakcyjne wśród młodzieży.
Każdy z tomów rozpoczynają dwa obfite, kilkustronicowe eseje, przybliżające nie tylko sylwetkę komiksowego Popeya (że też komuś się chce takie rzeczy pisać!), ale i jego ojca (w sensie autora, choć wybitna postać, jaką jest Poopdeck Pappy, także zostaje tu i ówdzie wspomniana). Wszystko ubarwiają archiwalne zdjęcia, materiały i przed-Popeyeowe komiksy Segara, a także – w jednym przypadku – mamy artykuł opisujący bardziej wczesną sztukę tworzenia komiksu. Co do archiwalnych zdjęć, to tom czwarty oferuje na ostatniej stronie krótki komiksowy fotomontaż, na którym Segar bezpośrednio ma starcie z tworami swojej wyobraźni. W trzecim tomie z kolei mamy zapomniany na lata kilkuczęściowy komiks, wykonany jako promocja dla światowych targów w Chicago. W ramach swoich typowych poczynań, Popeye i Wimpy zwiedzają wszystkie możliwe atrakcje, przewija się również łańcuch dosyć realistycznie rysowanych atrakcyjnych kobiet… Ale czy któraś może pobić Olive, która w pewnym momencie wykonuje „taniec z wachlarzami”?
O ile pierwsze trzy tomy tytuły swe opierają na porzekadłach postaci – „I Yam What I Yam”, „Well, Blow Me Down” i (należące do Wimpy’ego) „Let You and He Fight”, czwarty wyróżnia się bardziej nawiązującym do konkretnej historii w tomie – „Plunder Island”. Historia nie bez powodu zostaje wyróżniona, gdyż w odróżnieniu od innych niedzielnych pasków, stanowił powiązaną ze sobą, długą, pełną przygód przygodę, a – jak zapowiadają wydawcy – jest to pierwszy raz, gdy ukazała się ona w całości, niepocięta i nieocenzurowana… Co padło ofiarą cenzorów we wcześniejszych wydaniach, pojęcia nie mam, choć domyślam się, że chodzić może o postać Alicji Goon, która – mimo groteskowego i zdeformowanego wyglądu – jest jedyną prawdziwą przedstawicielką płci pięknej, więc być może nie wypadało, że przez cała historię paraduje bez ubrania!
Cóż dodać, ponad to, że kolekcja warta jest wydatku! Rzekłbym nawet, że cena jest nieziemsko atrakcyjna! Każdy tom zawiera dosyć komiksu na długie tygodnie (jak nie miesiące) lektury, okładka jest gruba, twarda i solidna, dodatki są ciekawe i wyczerpujące niczym dwu godzinny making-off na DVD… I doczekać się już nie mogę na mającą premierę tej jesieni piątą odsłonę kolekcji, a następnie szóstą, a później (zgodnie z donosem) tomy zawierające kolekcje przed-Popeyowych pasków „Thimble Theatre” Segara! Szczerze polecam i zachęcam do zakupu! Nie pożałujecie.
Maciek Kur
„Popeye” Vol 1. „I Yam What I Yam”
Scenariusz i rysunki: E.C. Segar
Wydawnictwo: Fantagraphics Books
Liczba stron: 182
Oprawa: twarda
Data publikacji: 28.02.2007
Wymiary: 36,8 x 26,2 cm
Cena:$29,95
„Popeye” Vol 2. „Well Blow Me Down!”
Scenariusz i rysunki: E.C. Segar
Wydawnictwo: Fantagraphics Books
Liczba stron: 168
Oprawa: twarda
Data publikacji: 30.11.2007
Wymiary: 36,8 x 26,2 cm
Cena: $29,95
„Popeye” Vol 3. „Let’s You and Him Fight!”
Scenariusz i rysunki: E.C. Segar
Wydawnictwo: Fantagraphics Books
Liczba stron: 168
Oprawa: twarda
Data publikacji: 02.12.2008
Wymiary: 36,8 x 26,7 cm
Cena: $29,99
„Popeye” Vol 4. „Plunder Island”
Scenariusz i rysunki: E.C. Segar
Wydawnictwo: Fantagraphics Books
Liczba stron: 168
Oprawa: twarda
Data publikacji: 17.09.2009
Wymiary: 37,1 x 25,9 cm
Cena: $29,99