„Król Lew” ‒ 32. pełnometrażowy film animowany z wytwórni Walta Disneya trafił do kin w 1994 roku. Na świecie zarobił prawie miliard dolarów, a obecnie znajduje się na 42. miejscu najbardziej dochodowych filmów wszech czasów. Być może niewielu z Was wie, że w roku 1997 wydawnictwo Egmont wydało w Polsce komiks filmowy, który również pozwalał poznać historię Simby.
„KRÓL LEW” RAZY 3000
Pierwszy raz z filmem „Król Lew” zetknąłem się przy okazji jego premiery na kasetach VHS. Miałem wtedy chyba trochę ponad 10 lat, kiedy zobaczyłem wspomnianą kasetę w kiosku RUCHU. Poprosiłem rodziców, żeby mi ją kupili na urodziny. Dlaczego wówczas nie wybrałem się do kina? Pojęcia nie mam. Seanas kinowy nadrobiłem przy okazji premiery wersji 3D w 2011 roku.
Nie będę ukrywał, że film kocham do dzisiaj i uważam go za najlepszą animację Disneya. Teksty znam prawie na pamięć, tak samo piosenki. I owszem, za każdym razem płaczę w momencie śmierci Mufasy (chociaż teraz już mniej). Film jest piękny w każdym calu, a wspaniała muzyka Hansa Zimmera i Eltona Johna sprawiają, że każdy seans przeżywam, jakby był tym pierwszym. Jako ciekawostkę dodam, że oryginalną wersję filmu z 1994 roku obejrzeć można było tylko w kinach i właśnie na kasetach VHS. Późniejsze wydania DVD i Blu-ray posiadały drobne poprawki, jak chociażby zmieniony tekst piosenki „Krąg życia”.
EGMONT I KOMIKSY Z LAT 90
Przejdźmy jednak do wspomnianego komiksu. Swego czasu wydawnictwo Egmont wydawało sporo filmowych albumów z naklejkami i komiksowych adaptacji filmów Disneya. „Seria” ta nosiła tytuł „Komiks filmowy” i szczerze mówiąc, nie wiem, ile było w niej tytułów. W kolekcji mam jeszcze m.in. „Zakochanego Kundla”, „Herkulesa”, czy też „Toy Story”. Cena była niska i wynosiła 3,95 zł, a sam komiks miał niecałe 50 stron i wydany był w miękkiej okładce. Zupełnie jak pismo „Kaczor Donald”. Za tłumaczenie odpowiadała Małgorzata Fabianowska i to w sumie wszystko, co wiadomo. W wydaniu tym nie znajdziemy żadnych informacji o autorach, czy też rysownikach.
SIMBA LEPSZY NA DUŻYM EKRANIE
Jaki jest jednak sam komiks? Jeżeli oglądaliście film, to niczym Was nie zaskoczy. Poszczególne plansze są niemalże identyczną kopią scen z filmu. Jedyna różnica jest taka, że kreska w komiksie jest dość… biedna. Postacie są dokładne i szczegółowe, jednak dalszy plan w porównaniu z filmem został praktycznie pominięty. Szkoda, że nie zdecydowano się na typowe „kopiuj-wklej” scen z filmu, tak jak chociażby w komiksie „Toy Story”.
NIE TYLKO EGMONT
Warto również dodać, że ten sam komiks ukazał się też w 2009 roku jako pierwszy tom serii „Disney Komiks” od wydawnictwa DeAgostini. Kolekcja miała wówczas 34 tomy. Różnice? Twarda oprawa, na lepszym papierze i w powiększonym formacie. Nie mam niestety już tego wydania, więc zdjęcie pożyczyłem z Internetu.
Kiedy czytacie ten tekst, w kinach powinna zadebiutować już „aktorska” wersja „Króla Lwa” w reżyserii Jona Favreau. Jestem bardzo ciekawy, jak wypadnie odświeżona wersja, i z pewnością wybiorę się do kina. Tymczasem jednak raz jeszcze obejrzę oryginał i przeczytam komiks.