„Staruszek Logan ‒ na granicy” to Wolverine do kwadratu. Stworzona przez Marka Millara wersja X-Mena doczekała się swojej własnej serii, początkowo prowadzonej przez Briana Michaela Bendisa. Po nim za stery chwycił Jeff Lemire, a cyniczny i wypalony Staruszek Logan musi teraz stawić czoła swojej i cudzej przeszłości.
O tym, kim „Old Man Logan” jest i skąd pojawił się w głównym nurcie Marvela, pisał już Jakub Wołosowski. Nadmienił też, że poprzedni zeszyt „Berserk” wprowadzał nas w klimat serii, umieszczał również kanadyjskiego mutanta w świecie X-Menów. Teraz Jeff Lemire zabiera nas na sentymentalną podróż śladami Logana. Sentyment o tyle dziwny, że dotyczy czasów, które jeszcze się nie wydarzyły.
Staruszek Logan w butach Wolverine’a
Historia „Na granicy” jest prosta. Wolverine pojawia się w mieście. Jest ścigany przez złoczyńców. Złoczyńcy atakują mieszkańców. Wolverine atakuje złoczyńców. Na koniec uczymy się ważnej lekcji i rozchodzimy w swoje strony. Nic nowego dla tych, którzy widzieli choć jeden odcinek „Drużyny A”. Poza zeszytami 5-7 dostajemy jeszcze trochę interakcji naszego ukochanego furiata z bohaterami Marvela i dokładniejszy opis upadku świata Wastelands.
Tym, co wyróżnia tę serię i jednocześnie stanowi jej problem, jest wiszące nad Wolverinem fatum równoczesnej egzystencji. Niczym w antycznej tragedii podczas swych poszukiwań uruchamia tragiczny ciąg zdarzeń. Na dodatek odpowiada za niepopełnione grzechy, niejako pokutując w imię swego alter ego. Przypomina w tym Edypa, gdyby oczywiście ten miał w dłoniach ukryte sześć noży. Zmagania bohatera z losem są głównym motorem napędowym serii, jednocześnie jednak tworzy to pewne problemy.
Może wczytuję się zbyt mocno, ale „Staruszek Logan ‒ na granicy” nie jest niczym nowym w repertuarze historii o mutancie z zamiłowaniem do cygar. Mocowanie się Wolverine’a z przeszłością to clou jego postaci. Echa jego życia w uniwersum Wastelands są tutaj przyjemną odmianą, szkoda że tylko sporadyczną. Poszerzenie tego wątku dobrze wróży serii, która w polskim wydaniu dopiero nabiera rozpędu. Póki co możemy z czystym sumieniem obejrzeć, jak „Staruszek Logan” w swoim stylu wyjaśnia kilku bydlaków. A jest na co popatrzeć.
Krew i śnieg
Komiks błyszczy za sprawą nastrojowych plansz Andrei Sorrentina. Na tle zimowego krajobrazu brutalne poczynania bohaterów i złoczyńców wyróżniają się jaskrawością. Sorrentino świetnie ukazuje też sekwencje ruchu postaci, co nadaje scenom walki wrażenie upiornego tańca na lodzie. Klimat opowieści przypomina odrobinę bardziej pulpowe „30 dni nocy”, z ekipą Reavers i Lady Deathstrike w miejscu wampirów. Na wyróżnienie zasługują znajdujące się w centrum komiksu „splashe”. Należy też pochwalić przygaszone kolory Marcela Maiolo. Włoscy artyści wykazują się przy projektowaniu okładek ‒ to praktycznie gotowe plakaty.
„Staruszek Logan” to solidna robota, która ukazuje ciekawy azymut obrany przez Jeffa Lemire’a. Przyznam, że ciekaw jestem, jak ta iteracja Wolverine’a się rozwinie, biorąc pod uwagę rozdarcie między przyszłością i przeszłością. Na horyzoncie majaczą niezałatwione interesy i dziesiątki pociętych na plasterki skurczybyków, wszystko podane w jeszcze bardziej zgorzkniałej formie.
Komiks wydany jest na wysokiej jakości papierze, utrzymuje jakość wydawnictw Egmontu w serii Marvel 2.0. Dodatkowo na końcu znajdziemy numer „Uncanny X-Men #205” Chrisa Claremonta.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunek: Andrea Sorrentino
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawnictwo: Egmont
6/2019
Tytuł oryginalny: Wolverine: Old Man Logan Vol. 3: Bordertown
Wydawca oryginalny: Marvel Comics
Rok wydania oryginału: 2015
Liczba stron: 108
Format: 165 × 255 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788328142015
Wydanie: I
Cena z okładki: 39,99 zł