Wydawnictwo Egmont kontynuuje historię Kapitana Ameryki, który za sprawą Kobik, dziewczynki będącej tak naprawdę świadomą Kosmiczną Kostką zmieniającą rzeczywistość, stał się agentem Hydry. I chociaż eventy Marvela już mi się trochę przejadły, to muszę przyznać, że ten jest całkiem dobry i wciągający. No ale oczywiście jakiś minus zawsze musi być.
Hail Hydra
Po wydarzeniach przedstawionych w pierwszym tomie komiksu „Steve Rogers. Kapitan Ameryka” i odmienieniu rzeczywistości naszego bohatera przez Kobik kontynuuje on swoją wizję przejęcia władzy nad Hydrą i podboju Stanów Zjednoczonych. Kiedy udaje mu się obalić Red Skulla, ogłasza się Naczelnym Wodzem tej organizacji. Realizuje też plan pozbycia się wszystkich superbohaterów i ludzi obdarzonych genem Inhumans. I jak sam wierzy, kieruje się wartościami i przekonaniami, które pozwolą mu uczynić świat lepszym i bezpieczniejszym.
Te wydarzenia są wprowadzeniem do głównego wydarzenia zwanego „Tajne Imperium”, napisanego przez Nicka Spencera, któremu pomaga Donny Cates. Całość łączy się również z komiksami „Avengers: Impas – Atak na Pleasant Hill” oraz „Wojna domowa II”, które warto przeczytać, aby w pełni poznać skalę i zamysł tej historii. I chociaż jak już wspomniałem, eventy Marvela ostatnio mi nie podchodzą, to ten tom naprawdę mi się podobał.
Kapitan Ameryka oczami Nicka Spencera
Tak naprawdę podobały mi się dwie rzeczy. Pierwszą z nich jest poprowadzenie postaci Kapitana Ameryki. Nick Spencer nie wprowadza zmian w jego zachowaniu i przekonaniach ot tak. Wszystko trwa i jest bardzo dobrze umotywowane. Pomimo że Rogers jest członkiem Hydry, to wciąż wierzy w swoje przekonania, w to, że świat może być lepszy, jednak tym razem ma się to stać za sprawą wspomnianej już organizacji i stanowczych rządów jego samego. Warta uwagi jest też przemiana Kapitana Ameryki, gdy osiąga swój cel, która pokazuje, jak zdobyta władza zmienia go tak naprawdę w tyrana, który nie cofnie się przed niczym.
Pomysłowość, taktyka i przede wszystkim cierpliwość, którą wykazał się Steve Rogers w dążeniu do realizacji swoich zamiarów, sprawiły, że opowieść wydaje się naprawdę wiarygodna. Idealnie wykorzystał on moment po kolejnym konflikcie superbohaterów przedstawionym w „II wojnie domowej”, kiedy ludzie powiedzieli „dość” miłośnikom kolorowych kostiumów. To właśnie reakcja zwykłych obywateli USA na zmiany dziejące się za sprawą Hydry są drugim mocnym plusem tej opowieści. Widać to szczególnie w zeszycie, w którym pewna dziennikarka przeprowadza wywiad z nowym Naczelnym Wodzem, albo w zeszytach, gdzie bohaterem jest Sam Wilson.
Wielu rysowników, jeden komiks
W tym miejscu zaznaczę, że od połowy tomu zeszyty przeplatają się z wydarzeniami przedstawionymi w „Tajnym Imperium”, więc najlepiej czytać te komiksy jednocześnie, w odpowiedniej kolejności, którą znajdziecie na okładkach poszczególnych zeszytów.
Jeżeli chodzi o warstwę graficzną, to jest ona przyjemna dla oka, ale bez rewelacji. Pomimo kilku rysowników mających swój wkład w ten komiks, praktycznie żadna z plansz nie utkwiła mi w pamięci i nie sprawiła, że zatrzymałem się przy niej na dłużej.
Drugi tom komiksu „Kapitan Ameryka. Steve Rogers” to ciekawe i solidne wprowadzenie do wydarzeń z „Tajnego Imperium”. Być może nie imponuje warstwą graficzną, ale przedstawiona historia w zupełności to rekompensuje.
Maciej Skrzypczak
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.
Scenariusz: Nick Spencer, Donny Cates
Rysunki: Andres Guinaldo, Javier Pina, Sean Izaakse, Joe Bennett i inni
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont
Data wydania: lipiec 2020
Liczba stron: 288
Format: 167 x 255 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Druk: kolor
Cena: 79,99 zł