Raven Kami Garcii i Gabriela Picolo to jeden z komiksów nowej linii DC Comics wydawanych przez Egmont. Są przeznaczone dla nastoletniego czytelnika ‒ przy okazji opowieści o superbohaterach poruszają kwestie istotne dla tej grupy wiekowej.
Komiks tylko dla nastolatków?
Chociaż sam już dawno przestałem być nastolatkiem, to bardzo czekałem na ten komiks. Prawdopodobnie dlatego, że jestem zmęczony głównym nurtem opowieści superbohaterskich. To nie znaczy, że nie lubię tego typu komiksów. Od niekończącej się opery mydlanej, w której wydarzenia nie mają długofalowych konsekwencji, wolę sięgnąć po coś bardziej kameralnego albo coś, co podchodzi do tematu od innej strony, albo też zamkniętego we własnym świecie, który nie zostanie rozbity po kolejnej zmianie scenarzysty.
Takim właśnie komiksem jest Raven. To geneza nowej wersji postaci, która już od lat ma swoje miejsce w komiksach wydawnictwach DC. Umieszczona we własnym świecie. Można ją kojarzyć ze świetnego runu George’a Pereza i Marva Wolfmana, ale też z bardzo fajnych seriali animowanych o grupie Teen Titans, której jest członkinią. Tym razem Raven jest jednak nastolatką, która straciła pamięć. Nacisk położony jest więc nie na pojedynki z superłotrami (jeden pojawia się na krótko gdzieś pod koniec tomiku), a na samą postać i jej zmagania ze szkolnym życiem.
Nastoletnie problemy
Raven jest raczej outsiderką i trzyma się z podobnymi sobie odmieńcami. Trapią ją te same problemy co przeciętną nastolatkę. Oczywiście jej amnezja i rodzące się nadludzkie zdolności je potęgują. Bohaterka stara się przede wszystkim odnaleźć siebie i własną tożsamość. Wikła się w nastoletnie miłostki. Zmaga się z przemocowymi zachowaniami w szkole. Skoro to komiks o nastolatkach, to punktem kulminacyjnym musi być oczywiście studniówka. Nie jest to nic, czego nie widzieliśmy już w setkach filmów, seriali i komiksów, ale czyta się zadziwiająco dobrze. Fakt, że mamy do czynienia z superbohaterką, dodaje kolorytu wyświechtanym motywom.
Trochę brakuje mi w komiksach o superbohaterach większego nacisku na obyczajową stronę ich życia. To zawsze było silną stroną najlepszych komiksów w gatunku. Po odejściu Steve’a Ditko Spider-Man Stana Lee i Johna Romity poza obowiązkowym pojedynkiem z przeciwnikiem koncentrował się głównie na rozterkach sercowych Petera Parkera. X-Men i inne serie o mutantach pisane przez Chrisa Claremonta też zajmował się przede wszystkim romansami postaci i grą w baseball pomiędzy ratowaniem świata i walką z uprzedzeniami.
Prawie jak Archie Comics
Wydaje mi się, że cała seria wydawnicza idzie trochę w kierunku komiksów Archie Comics. Zwłaszcza tych współczesnych, które są mniej humorystyczne, a właśnie bardziej obyczajowe. Raven najbliżej do przygód Nastoletniej Wiedźmy Sabriny. Demoniczne koneksje obu postaci powodują, że obracamy się w podobnej tematyce.
Warto też wspomnieć, że scenariusz bardzo subtelnie wspomina o problemach nastolatków. Nie jest nachalny ani protekcjonalny. W centrum uwagi jest bohaterka, która żyje po prostu w środowisku, gdzie pewne osoby i sytuacje występują. Podobało mi się, że naturę ojca Raven można rozumieć dosłownie zgodnie z komiksem, ale też jako normalną osobę stosującą przemoc. Pada nawet stwierdzenie, że jej matka odeszła od ojca, bo chciała ją chronić. Dopiero potem okazuje się, że to nie był domowy tyran, a ktoś więcej.
Atrakcyjna szata graficzna
Raven to po prostu ładnie narysowany komiks. Kreska idealnie odpowiada tematyce. Podoba mi się oszczędne wykorzystanie koloru. Dużo jest więc bieli, z której na każdym panelu i na każdej stronie wybija się główna bohaterka nosząca się na czarno. Jako kontrastujący element od razu przyciąga oko. Podkreśla również, że główna bohaterka i jej poszukiwanie własnej tożsamości są w centrum uwagi.
Co ciekawe Gabriel Picolo jest debiutantem. Wcześniej zajmował się głównie ilustracjami. Jego prace znalazła scenarzystka i zaproponowała go DC. Również dla pisarki Kami Garcii było to pierwsze zetknięcie z komiksem. W jednym z wywiadów wspominała, że bardzo jej się podobało tworzenie mniej szczegółowego scenariusza, co znacznie różniło się od jej sposobu pisania książek. To zadziwiające, że dwójka debiutująca w tym medium poradziła sobie z nim tak dobrze. Na pewno z oswojeniem komiksu pomogły layouty, za które odpowiadają pozostałe nazwiska w stopce komiksu.
Chcemy więcej
Właściwie jedynym problemem tego komiksu jest to, że kończy się, zanim się na dobre zacznie. Akcja przyspiesza dopiero pod sam koniec. Wspominałem, że podoba mi się obyczajowa strona komiksu, ale przydałoby się jeszcze kilkanaście stron pod koniec dla uwypuklenia punktu kulminacyjnego, który jest jednak bardziej superbohaterskim elementem tomiku. W obecnej formie nie wybrzmiewa z odpowiednią siłą.
Po zakończeniu czytelnik pozostaje z lekkim niedosytem. Okazuje się jednak, że ekipa tworząca Raven kontynuuje współpracę z DC i istnieją dwa kolejne tomy: Beast Boy (kolejny członek Teen Titans) oraz Beast Boy Loves Raven. Wydaje mi się, że Tomasz Kołodziejczak zapowiadał kolejne tomiki z projektu DC dla młodych czytelników, którego częścią jest Raven, więc powinny się pojawić na naszym rynku w niedalekiej przyszłości.
Komiks najlepszy będzie dla nastolatków. Zwłaszcza podobnych do głównej bohaterki outsaiderów. Jeśli sami tacy jesteście albo macie dzieci w tym wieku, to warto po niego sięgnąć. Jak pokazuje mój przykład, może podobać się również starszemu czytelnikowi, który stroni od współczesnego komiksu superbohaterskiego. Polecam ze względu na szatę graficzną, a także na lekkość opowiadanej historii.
Dziękujemy wydawcy za egzemplarz do recenzji.
Konrad Dębowski