KIKI Z MONTPARNASSE`U


222x300

„- Gdzie idziesz? – W rzeczywistość” – odpowiedziała na pytanie swego wieloletniego kochanka Kiki, kiedy ten kolejny raz postawił sztukę wyżej, niż ją samą.
Kiki, a właściwie Alice Prin, była kobietą, która lubiła kiedy wszystko kręciło się wokół niej. Choć żyła w świecie artystów i marzycieli, a i sama miała artystyczną duszę, lubiła te wszystkie sny zamieniać w rzeczywistość. Chciała jak najwięcej zawładnąć dla siebie. To sztuka miała się kręcić wokół słynnej Kiki z Montparnasse`u, a nie odwrotnie.

Nic się nie zmieniło od ponad stu lat. W dzisiejszych czasach wiele dziewczyn ze wsi marzy o karierze w wielkim mieście lub o małym w nim zaistnieniu. Tak samo było oczywiście na początku wieku XX, kiedy to na świat przyszła Alice Prin. Nie miała łatwego dzieciństwa, urodziła się jako dziecko z nieprawego łoża. Jej matka, mówiąc kolokwialnie, zwiała do Paryża, aby uniknąć skandalu, jaki niewątpliwie wybuchłby w małej miejscowości Châtillon-sur-Seine. Ojca może i znała (a może i nie), ale miał on żonę i inną córkę (z prawego łoża), więc miłości od niego nie otrzymała. Nie omieszkała mu tego wypomnieć, spotkawszy go na potańcówce zorganizowanej z okazji rocznicy zburzenia Bastylii. Jej pełen nienawiści wzrok mówi sam za siebie. Za to miłością obdarował ją jej ojciec chrzestny, Jules, oraz babcia, która w biograficznej powieści graficznej „Kiki z Montparnasse`u” Catel i Bocqueta jest ukazana, jako najsympatyczniejsza ze wszystkich postaci.

Wróćmy do marzeń młodych kobiet o karierze w wielkim mieście. Na okładce albumu można przeczytać o głównej bohaterce następujące słowa: „Pierwsza prawdziwie wyzwolona kobieta XX wieku”. A czym charakteryzowało się to wyzwolenie? Najłatwiejszym sposobem osiągnięcia czegokolwiek było wykorzystanie chyba jedynego wtenczas asa w kobiecym rękawie, czyli pożądania. Młodziutka, bo zaledwie 15-letnia, Alice nauczyła się wyciągać mocarną kartę z literką A, niedługo po swojej pierwszej rozbieranej sesji dla rzeźbiarza, który wypatrzył ją, gdy ciężko pracowała w pewnej paryskiej piekarni. Po paru incydentach, które przewartościowały jej życie, Prin musiała jakoś (już znając wartość swojego ciała) zarabiać na życie. Trudniła się takimi zajęciami jak bycie damą do towarzystwa, pokazywaniem piersi obcym na ulicy i proponowanie wspólnej nocy mężczyznom (np. rosyjskiemu malarzowi) – wszystko to za marne grosze. Na szczęście niebawem została zauważona przez najznamienitszych artystów. Kisling, Fujita, Man Ray i wielu innych wprost szalało za Prin w różnych etapach jej życia. Była ich muzą i ulubioną modelką. I tak młoda dziewczyna pokonywała kolejne szczeble w stawaniu się sławną w mieście Paryż, niemal każdorazowo oferując swoją nagość lub całe ciało. Wyzwolona Alice dostawała dużo, ale dawała w zamian chyba jeszcze więcej. Pokonała drogę od małej wyszczekanej pannicy, do pierwszej damy paryskich artystów, stając się w pewnym momencie sławną Kiki. Była czymś na nutę dzisiejszych celebrytów. Tak naprawdę niewiele potrafiła, ale jej gwiazda świeciła mocno. Oczywiście Królowa Montparnasse`u nie była taka, jak niektóre kobiety, które znamy obecnie z internetowych plotek. Jej sława nie brała się tylko z cielesności. Była niezłą śpiewaczką, występowała w kabarecie, pojawiła się w kilku filmach, no i sama nienajgorzej malowała (te dwa ostatnie dokonania nie wzięły się z wielkiego talentu, a raczej z tego, że ta wielka gwiazda mogła robić wszystko, na co miała ochotę). Ale to chyba jej zabójczy charakter, który odziedziczyła po babce, w największym stopniu pomógł jej zajść tak wysoko.

Komiks kupił mnie już po zaledwie kilku stronach. Relacje Alice i jej babci, przedstawione na samym początku albumu, są bowiem łudząco podobne do wspomnień Marjane Satrapi, dla której babka też była kimś najważniejszym na świecie. Francuscy twórcy poświęcili relacjom babcia – wnuczka mniej miejsca, niż autorka „Persepolis”, ale tyle wystarczyło, żeby pokazać jak niesamowicie ważna była dla Alice ta osoba. W ogóle, czytając komiks skaczemy po życiu Kiki z dużą szybkością, poznając pełno nowych postaci, których to poznanie nie daje absolutnie nic, ponieważ i tak już się później w albumie nie pojawią. Ale czytelnikowi to w czasie lektury nie przeszkadza, ponieważ tylko jedna postać ciągnie tę historię – charyzmatyczna Kiki z dzielnicy Montaparnasse`u.

Komiks jest narysowany raczej prostą kreską. Trochę szkoda, że Paryż nie jest przedstawiony tak szczegółowo jak np. Berlin u Jasona Lutesa. Album na pewno zyskałby w oczach czytelników, gdyby Catel dopracowała rysunkową architekturę Paryża, stroje z epoki i inne tego typu elementy. Ale czy to wszystko nie pokazuje, że to nie świat, po którym stąpała Kiki i ubiór są dla autorów ważne, tylko ona sama? Tytułowa bohaterka jest przecież ukazana w komiksie jako kobieta ładniejsza, niż była w rzeczywistości. Między innymi poprzez to widać, że album jest niewątpliwie hołdem dla tej damy z Paryża. Co prawda, autorzy przedstawili także niechlubne wydarzenia z jej życia, ale w ostatecznym rachunku są one zmiażdżone przez te pozytywne. Przez całą opowieść kibicujemy Prin, aby jej zabawa i radość z życia trwały wiecznie. Niestety II Wojna Światowa zniszczyła świat Kiki, a choroba spowodowana hulaszczym trybem życia pokonała ją samą. Na jej pogrzebie pojawiło się zaledwie trzech przyjaciół. Ale jak pokazano w albumie, ona sama bawiła się do samego końca.

„Kiki z Motparnasse`u” to nie arcydzieło na miarę już wspomnianego „Persepolis”, ale jest to komiks co najmniej dobry. No i ma momenty. Tak, ma momenty… Na przykład ten, kiedy główna bohaterka oznajmia swemu mężczyźnie, że chce z nim mieć dziecko. Czyni to w chwili, gdy ten oddaje się pasji grania w szachy i tym samym totalnie go tą informacją zaskakuje. Albo pisanie listów w czasie pobytu w więzieniu. No i najważniejsza, najbardziej wzruszająca scena w albumie, która mam nadzieję, jest tylko wymysłem twórców komiksu – jej pożegnanie z babcią. To najsmutniejsze wydarzenie, z jakim miałem do czynienia w tym roku w komiksie.

Tak, w tej recenzji było mniej o albumie Catel i Bocqueta, a więcej o samej Kiki. Co się dziwicie? Skoro życie paryskich artystów kręciło się wokół Kiki, komiks kręcił się wokół Kiki, ona sama ciągle powtarzała „Kiki to, Kiki tamto”, to recenzja nie powinna się z tego narzuconego tonu wyłamywać.

Krzysztof Cuber

„Kiki z Montparnasse`u”
Tytuł oryginału: „Kiki de Montparnasse”
Scenariusz: José-Louis Bocquet
Rysunki: Catel
Liternictwo oryginału: Jean-Luc Ruault
Łamanie i dodatkowe liternictwo: Alina Machała
Tłumaczenie: Katarzyna Koła
Wydawca: Kultura gniewu
Data wydania: lipiec 2012
Wydawca oryginału: Casterman
Data wydania oryginału: 2007
Objętość: 416 stron
Format: 170 × 240 mm
Oprawa: twarda
Papier: offsetowy Amber Graphic
Druk: czarno-biały
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 99,90 zł