KOT FRITZ

 

 

Kot Fritz – wyjątkowo egoistyczny kocur, miłośnik alkoholu, miękkich narkotyków i łatwych panienek. Powołany do życia na kartach komiksu przez Roberta Crumba, swoją karierę rozpoczął w połowie lat 60. XX wieku. Szybko stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci amerykańskiego komiksu undergroundowego i kontrkultury w ogóle. Nie wszyscy jednak wiedzą, że zasadniczy wpływ na popularność Fritza, jak i samego Crumba, miała animowana ekranizacja jego przygód. A było to tak…

W 1969 roku nowojorski animator Ralph Bakshi natrafił w jednej z księgarni na Manhattanie na świeżo wydany przez oficynę Ballantine Books komiks Roberta Crumba zatytułowany „Kot Fritz”. Zajadła satyra Crumba tak bardzo przypadła do gustu Bakshiemu, że zaproponował producentowi Steve’owi Krantzowi nakręcenie jej animowanej adaptacji. Początkowo Bakshi nie widział siebie w roli reżysera projektu, ponieważ wcześniejsze lata spędził pracując przy filmach o zwierzętach i wolałby zrobić historię z udziałem ludzi, jednak ostatecznie dał się namówić do wzięcia animacji pod swoje skrzydła. W celu uzyskania zgody na ekranizację komiksu od razu przystąpiono do rozmów z Crumbem. Rysownik nie był przekonany do pomysłu i odmówił podpisania kontraktu. Wówczas Steve Krantz dostał pełnomocnictwo od żony Crumba, z którą ten był w separacji, dzięki czemu realizacja filmu stała się w ogóle możliwa.

Animowany „Kot Fritz” miał być reżyserskim debiutem Ralpha Bakshiego, dlatego znalezienie sponsora i dystrybutora filmu nie było łatwe. Początkowo projekt zgodziło się sfinansować studio Warner Bros., ale kiedy Bakshi i Krantz zaprezentowali fragment animacji, wycofało się z przedsięwzięcia. Decydenci z wytwórni uznali, że przedstawiony materiał epatuje seksem. Ostatecznie finansową opiekę nad ekranizacją objął Jerry Gross, właściciel Cinemation Industries, firmy znanej z dystrybucji niskobudżetowych, kiczowatych filmów, kręconych przeważnie przez amatorów lub pasjonatów.

Ralph Bakshi postawił sobie ambitny cel stworzenia filmu zaangażowanego. Jego „Kot Fritz” ma jeszcze ostrzejszą wymowę niż satyryczna kontestacja Ameryki przełomu lat 60. i 70. XX wieku w wydaniu Roberta Crumba. Animacja jest stanowczą, zjadliwą krytyką, z jednej strony polityki USA, jej systemu ekonomicznego, z drugiej strony segregacji rasowej czy rewolucji seksualnej i obyczajowej. W równym stopniu dostaje się tu bezmyślnym hipisom, brutalnym faszystom, radykalnym czarnoskórym (utożsamianym z „Czarnymi Panterami”) czy konserwatywnym Żydom. Zapewne ze względu na kontrowersyjną tematykę animacja otrzymała w USA kategorię X, zarezerwowaną wówczas jedynie dla filmów pornograficznych (w tym miejscu wypada zaznaczyć, że „Kot Fritz” zawiera wprawdzie sceny erotyczne, ale w żadnym wypadku nie można mówić o pornografii). Właśnie oznaczenie filmu znakiem X można uznać za przyczynę jego ogromnej popularności. Mimo, że bojkotowany przez wiele kin i gazet, przyciągnął do kin rzesze widzów, między innymi dzięki takim sloganom reklamowym, jak „X rated and animated” oraz „We’re not rated X for nothin’, baby!”.

Film okazał się kasowym hitem, zarabiając na całym świecie ponad 100 milionów dolarów i stając się najbardziej kasową niezależną animacją. Uważa się, że właśnie dzieło Bakshiego uczyniło z Roberta Crumba gwiazdę komiksowego undergroundu. Krytyka, podobnie jak publiczność, przyjęła obraz bardzo pozytywnie. Mimo to rysownik nie był zadowolony z filmu i wkrótce po premierze złożył pozew, w którym zażądał usunięcia swojego nazwiska z czołówki. Crumb uznał, że historie z jego komiksów zostały wypaczone i stały się zupełnie nieśmieszne. Scenariusz animacji został oparty głównie na trzech odcinkach komiksu: „Kot Fritz”, „Kot Fritz daje nogę” i „Fritz nieudacznik” (wszystkie z 1968 roku). Z pozoru Bakshi wiernie trzymał się pierwowzoru, aczkolwiek nieliczne sekwencje przez niego dodane wyraźnie wpłynęły na ton filmu. Wystarczy powiedzieć, że Kot Fritz w animowanym wydaniu nie jest tylko hipokrytą, wykorzystującym rewolucyjne hasła i piękne ideały, by zaciągnąć do łóżka kolejną dziewczynę – w pewnym momencie staje się prawdziwym lewakiem, bojownikiem o wolność klasy robotniczej i dyskryminowanych Murzynów. Crumb wyraził swoją dezaprobatę wobec filmowego wizerunku Fritza, oznajmiając, że nigdy nie przedstawiłby swojego bohatera tak, jak zrobili to autorzy ekranizacji. Zniesmaczony rysownik, jeszcze w 1972 roku, stworzył  odcinek komiksu pod tytułem „Gwiazda ekranu”, w którym sparodiował Krantza i Bakshiego, a Fritza uśmiercił.

Czy zatem film jest artystycznie nieudaną próbą przeniesienia przygód Fritza na duży ekran? Uważam, że w żadnym wypadku! Faktycznie, obraz wyreżyserowany przez Ralpha Bakshiego nosi piętno jego własnej wizji, ale przemawia to tylko na korzyść filmu. Różnicę widać szczególnie w drugiej połowie animacji, w której pozwolił sobie na większą swobodę wobec pierwowzoru. Bakshi uznał, że komiksowi Crumba brakuje głębi, dlatego postanowił dodać niektóre sceny, a inne zmienić tak, by stanowiły jego własny komentarz do historii. Niemniej, uważam, że reżyser podszedł do „Kota Fritza” wyjątkowo starannie, a większość zmian przez niego wprowadzonych wzbogaca animację. Nie chcę zdradzać fabuły filmu, napiszę jedynie, że sekwencja z Dukem i bilardowymi kulami jest wręcz genialna! „Kot Fritz” od początku miał być antytezą animacji ze stajni Walta Disneya. Bakshi umieścił nawet w filmie satyryczną, symboliczną scenę, w której Myszka Miki, Minnie i Kaczor Donald pozdrawiają amerykańskie lotnictwo zrzucające napalm na ogarniętą zamieszkami dzielnicę czarnych.

Od strony wizualnej film – nawet na tle wielu dzisiejszych animacji – prezentuje się bardzo dobrze. Do współpracy Bakshi zaprosił kilku twórców, z którymi pracował wcześniej przy okazji innych projektów. Mimo to przez jakiś czas dochodziło do przetasowań w składzie animatorów. A to jedna z osób nie chciała rysować nagich biustów, a to inna odmówiła tworzenia sceny, w której czarny strzela do policjanta… Nie ulega jednak wątpliwości, że ekipie filmowców udało się przenieść postaci z kart komiksu na duży ekran, zachowując ich specyficznego „ducha” i charakter.

Ważną rolę w „Kocie Fritzu” odgrywa udźwiękowienie. Bakshi chciał, żeby jego dzieło wiernie naśladowało rzeczywistość, dlatego większość ścieżki dialogowej została zarejestrowana na ulicach Nowego Jorku. Nagrywano na przykład barowe konwersacje czarnych aktywistów, które następnie montowano i wplatano do filmu. Ograniczona do minimum obróbka taśm (pozostawiono zgiełk ulicy i inne hałasy) spotkała się z zarzutami o brak profesjonalizmu, kierowanymi w stronę Bakshiego przez edytorów dźwięku. Większość z osób dubbingujących bohaterów była znajomymi lub rodziną ekipy filmowej, a sam reżyser podłożył głos pod jednego z policjantów. Całości dopełniła żywa muzyka skomponowana przez Eda Bogasa i Raya Shanklina oraz piosenki z repertuaru Cala Tjadera, Bo Diddleya i Billie Holiday.

„Kot Fritz” to animacja godna polecenia, niezależnie od tego, że nie spotkała się z aprobatą Roberta Crumba. Przede wszystkim film jest wizją Ralpha Bakshiego i jego osobistą interpretacją komiksu. Na koniec warto dodać, że kasowy i artystyczny sukces skłonił Steve’a Krantza do zrealizowania kontynuacji przygód hedonistycznego kocura. Reżyserem „Dziewięciu żywotów kota Fritza” został Robert Taylor, a film okazał się zupełną klapą. Ale to już bajka na inną okazję…

Mikołaj Ratka

PS Zachęcam również do zapoznania się z komiksowymi historiami o kocie Fritzu, opublikowanymi po polsku w 2007 roku przez wydawnictwo Kultura Gniewu.

Źródła:
Fritz the Cat (Wikipedia en)
Ralph Bakshi on the Fritz
The Filming of Fritz the Cat
The Filming of Fritz the Cat: Feedback from R. Crumb