HISTORIA BEZ BOHATERA. DWADZIEŚCIA LAT PÓŹNIEJ


Być może nie każdy pamięta, dlatego warto przypomnieć, że „Historia bez bohatera” powstała ponad trzydzieści lat temu. Już w momencie, kiedy wzmianka o tym albumie pojawiała się w biografii Jeana van Hamme’a – zamieszczanej na tylnej stronie okładek „Thorgala”, wydawanych na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych – belgijski scenarzysta miał w dorobku wiele innych, bardzo dobrych komiksów, a jego kariera była w pełnym rozkwicie. Komiks zrobiony wspólnie z Dany’m znaczy początki jego kariery na polu historii obrazkowych. I mimo że dziś wydaje się nieco archaiczny, widać, że na swój sposób wyprzedzał pewną epokę.

Nie bez znaczenia jest przypomnienie daty wydania tego albumu, bo komiks ten przetłumaczono na język polski dość późno. Śmiem nawet twierdzić, że zbyt późno. Wszystko z prostego powodu, że czytelnik przyzwyczajony do telewizyjnych reality-show pokroju „Survivor” („Ryzykanci”) czy serialu „LOST” („Zagubieni”), spojrzy na historię katastrofy samolotu pasażerskiego w amazońskiej dżungli jak na nieudolną próbę kopiowania tychże.

Powstała w połowie lat siedemdziesiątych historia grupy rozbitków lotu CR 512 jest dość krótka, o ile standardowy format czterdziestu sześciu plansz można uznać za niewystarczający do jej opowiedzenia. Niełatwo było zmieścić w nim złożone mechanizmy dynamiki grupy w sytuacji ekstremalnej. Choć autor rozpisał scenariusz na wiele pierwszoplanowych postaci, skupił się zaledwie na kilku epizodach – rozgrywających się w czasie kilku spośród kilkunastu dni „amazońskiej przygody” – ilustrujących wysiłki rozbitków ratujących się przed prawie pewną śmiercią w nieprzyjaznym środowisku.

Zrobił to w sposób realistyczny. Rozbitkowie są postaciami z krwi i kości, o dobrze zarysowanych portretach psychologicznych, co zresztą jest również zasługą grafika Dany’ego, który na potrzeby tego komiksu zmienił swoją kreskę, nadając jej bardziej realistycznego charakteru. Tym samym nadał postaciom ekspresyjnej i przekonującej mimiki, wyraził ich emocje w bardzo prawdziwy sposób, choć z dzisiejszego punktu widzenia zarówno kreska, jak sposób kadrowania i kolory, są archaiczne, typowe dla lat siedemdziesiątych. Mimo wszelkich zarzutów kierowanych pod jej adresem z dzisiejszego punktu widzenia, „Historia bez bohatera”, pierwotnie wydana w odcinkach na łamach miesięcznika „Tintin”, otrzymała w 1978 nagrodę Saint-Michel w kategorii „najbardziej realistyczny scenariusz”.

Dwie dekady po tym sukcesie obaj twórcy zwieńczyli dzieło tworząc historię „Dwadzieścia lat później”, w której Jean van Hamme objawił się już jako dojrzały scenarzysta, doskonale czujący konwencję sensacyjnej historii przygodowej, a Dany zaprezentował zupełnie inny sposób ilustracji, bardziej plastyczny, z dużo szerszą paletą barw nałożonych wielowarstwowo. Myślę, że zabieg powrócenia do pierwotnej historii był znakomitym pomysłem. Pozwolił nie tylko odświeżyć starą historię, lecz stworzył dla niej dobrą kontynuację, wyjaśniającą pewne nieznane do tego momentu fakty.

Jak sugeruje tytuł sequela – bo tak należy mówić o drugim komiksie – bohaterowie pierwszej historii są dwadzieścia lat starsi. Okazuje się, że wydarzenia mające miejsce w amazońskiej dżungli mają swoje reperkusje. Tym razem jednak nie mamy do czynienia z dramatem psychologicznym, ale z czystej wody historią sensacyjną, przypominającą dokonania scenarzysty z kolejnych albumów „XIII” czy „Largo Wincha”. Wciągająca intryga, umiejętnie utrzymany suspens i ciekawa kreacja postaci przełożyły się na stworzenie bardzo dobrego komiksu, o którym na pewno nie można powiedzieć, że jest archaiczny; może poza pewnymi wyjątkami wynikającymi z postępu technologii, ale to sprawa marginalna.

W zbiorczym wydaniu dwuksięgu czytelnik dostaje zatem dwie różne historie, a w ich sposobie przedstawienia widać dwadzieścia lat doświadczeń obydwu autorów. Komiks jest nie tylko dobrą rozrywką, lecz również okazją do śledzenia karier jednego z największych scenarzystów komiksowych i jednego z bardziej uznanych rysowników w Europie. Pierwsza historia to już klasyka, druga umiejętne do niej nawiązanie. Jestem zdania, że obydwie się bronią przed krytyką, dlatego zachęcam do lektury.

Jakub Syty

Inne opinie

Najnowsza odsłona „Plansz Europy” to w rzeczywistości dwa zupełnie różne komiksy w jednym. O ile „Historia bez bohatera” jest rasową opowieścią katastroficzną, o tyle „Dwadzieścia lat później” reprezentuje sensację à la „Largo Winch” (nawet sam Largo odgrywa pewną rolę w tym zbiorze). Mnie bardziej do gustu przypadł pierwszy z komiksów, chociaż drugiemu niewiele mógłbym zarzucić. Po prostu misternie skonstruowana intryga kryminalna zrobiła na mnie mniejsze wrażenie, niż studium ludzkich zachowań w obliczu tragedii. W każdym razie – zdecydowanie polecam!

Mikołaj Ratka

Wzorcowy komiks frankofoński. Graficznie wzbudza bardzo dobre skojarzenia z klasycznymi komiksami doby lat siedemdziesiątych, plasując się gdzieś pomiędzy „Valerianem” a, znanym ze „Świata Młodych”, „3 X kontra Mamuty”. Fabularnie rzecz bez zarzutu, ale i bez rewelacji. W drugiej opowieści Van Hamme chyba aż nazbyt dał się ponieść swej pasji do opowieści szpiegowskich, psując nieco klimat pierwowzoru. Świetnie, że nareszcie spolszczono ów tytuł.

Przemysław Mazur

„Historia bez bohatera. Dwadzieścia lat później”
Tytuł oryginału: „Histoire sans héros. Vingt ans apres”
Scenariusz: Jean van Hamme
Rysunki: Daniel „Dany” Henrotin
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Wydawca: Egmont Polska
Kolekcja: Plansze Europy
Data wydania: 17.05.2010
Wydawca oryginału: Lombard
Data wydania oryginału: 1977, 04.1997
Objętość: 120 stron
Format: 223 x 297 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 75,00 zł