ŻEGNAJ, CHUNKY RICE!


Czy mieliście kiedyś wrażenie, że miejsce, w którym żyjecie, przytłacza was, hamuje wasze możliwości rozwoju? Że w tym miejscu trudno wam będzie osiągnąć coś więcej? Tego właśnie doświadcza żółwik Chunky Rice, bohater komiksu Craiga Thompsona. W podobnym stanie, w pewnym momencie swojego życia, był zapewne sam autor, który czuł się w jakiś sposób zobowiązany zadedykować ten albumik swoim przyjaciołom z Milwaukee. Z pewnością zapytacie, dlaczego tak się czuł, co jedno ma wspólnego z drugim? Śpieszę z wyjaśnieniem. Otóż niespokojna dusza, która ponad wszystko pragnie wyrwać się z rodzinnego środowiska i ostatecznie udaje jej się dopiąć celu, mimo wszystko coś poświęca. Tym czymś są przyjaciele.

O tym, że „Żegnaj, Chunky Rice” opowiada o żółwiku imieniem Chunky, który postanawia opuścić rodzinne miasto, by znaleźć miejsce dla siebie, już wiecie. Wiecie też, że tym samym poświęca swoją przyjaźń, serdeczną znajomość z myszką o imieniu Dandel. Możecie się domyślać, że czeka ich smutne pożegnanie, któremu towarzyszyć będą łzy wzruszenia i wyznania prawdziwej sympatii, i dozgonnego noszenia w sercach wspólnych wspomnień. Przeczuwam, że możecie się wzruszyć. Ale to nie wszystko, co w kwestii przywiązania ma do powiedzenia autor komiksu.

Tak się składa, że odbicie relacji międzyludzkich znaleźć można również w zachowaniu innych występujących w historii postaci. I tak dla przykładu, pojawia się w niej Salomon, który opiekuje się pokrzywdzonym przez los ptaszkiem Merlem. Salomon miał traumatyczne przejścia w dzieciństwie, dlatego niekoniecznie dobrze idzie mu nawiązywanie nici przyjaźni. Podobnie jest z relacjami z własnym bratem. Miejscami Salomon wydaje mi się nawet bardziej znaczącą postacią niż protagonista opowieści, a to z początku jakoś mnie nie przekonywało. Sami rozumiecie, zgodnie z zapowiedziami oczekiwałem opowieści o żółwiku i myszce, tymczasem pojawili się inni bohaterowie, a wraz z nimi nowe wątki, które rozbudowały i znacznie pogłębiły fabułę.

Komiks został zauważony i nagrodzony. Przejmująca i pełna melancholii historia o przyjaźni – debiut autora pochodzącego z Wisconsin – zgarnęła nagrodę Harverya. Przede wszystkim warto jednak docenić serce, jakie Thompson włożył w powstanie tego komiksu. Oczywiście zawiera on wiele wątków biograficznych i autobiograficznych. Zresztą, znając „Blankets. Pod śnieżną kołderką” czy też „Dziennik podróżny”, nie sposób tego nie przypuszczać.

Mimo wszystko „Żegnaj, Chunky Rice” nie jest chyba aż tak uderzające, jak wspomniane wyżej „Blankets”. Sam fakt, że niektóre role w komiksie dostały spersonifikowane zwierzęta, wskazuje, że Thompson wolał użyć metafory zamiast dosłownych postaci ludzkich, czym trochę zdystansował się do całości. Zresztą dzięki temu zabiegowi historia nabrała pewnego surrealistycznego klimatu. Czysta kreska autora jest zdecydowanie bliższa cartoonowej, niż kresce dążącej do realizmu, znanej z kolejnych jego komiksów. Generalnie autor kreuje na planszach komiksu dość wyszukane postacie, pozwala sobie na eksperymenty w sposobie kadrowania, bawi się formą historii obrazkowej.

Jeśli mowa o zabawie, to faktycznie historię tę można potraktować w kategorii wprawki, w której autor, ćwicząc warsztat, próbował różnych zabiegów formalnych. Mam wrażenie, że nie wszystko w niej się zazębia. Zresztą z tego powodu przeczytałem komiks dwa razy z rzędu, by spróbować trochę lepiej go wyczuć. Jednym z moich zarzutów jest – wspomniane już – wprowadzenie niby pobocznych, a bardzo charakterystycznych osobowości, co trochę zagłuszyło, w moim odczuciu, wymowę rozstania dwójki przyjaciół i wyraźnie zahukało protagonistę. Jednak ostatecznie zachęcam do lektury pierwszej powieści graficznej Craiga Thompsona. Również tych, którzy mają wrażenie, że jakoś nie po drodze im z bohaterem komiksu czy też jego autorem.

Jakub Syty

Inne opinie

Ktoś napisał, że pierwszy przeczytany komiks Thompsona zachwyca, a kolejny już męczy. Ze mną trochę tak było, bo „Blankets” jest w moim Top 10 wszechczasów, a „Chunky Rice” uważam po prostu za dobry komiks, choć może trochę zbyt sentymentalny. Na pewno miło się go czyta, ale nie posyła na glebę tak, jak cegła wydana wcześniej przez Timofa.

Arek Królak

Jaki piękny komiks, chciałoby się rzec… ale nie do końca. Debiutancki utwór Thompsona czyta się naprawdę dobrze, różne spojrzenia na przyjaźń potrafią poruszyć czułą strunę w czytelniku. Jednak zarówno tu, jak i potem w „Blankets” autor pozostawia wiele wątków niedopowiedzianych. Drażni mnie nieco ta ostentacyjna otwartość zakończenia, przez co o wiele bardziej cenię sobie twórczość Aleksa Robinsona.

Damian „Damex” Maksymowicz

Historyjka Thompsona, będąca prezentem pożegnalnym dla znajomych, pozostawia po sobie dziwne wrażenie. Z jednej strony urzeka przejmującą treścią skupiającą się na przyjaźni oraz decyzjach, które ją niwelują. Z drugiej odstręcza jej groteskowość, wynikająca z przyjętej konwencji, nawiązującej do kreskówkowych tradycji. Czytało się lepsze rzeczy, ale nie uważam czasu spędzonego na czytaniu tego komiksu za stracony.

Michał Chudoliński

„Żegnaj, Chunky Rice”
Tytuł oryginału: „Good-Bye, Chunky Rice”
Scenariusz: Craig Thompson
Rysunki: Craig Thompson
Tłumaczenie: Adam Gawęda
Wydawca: timof i cisi wspólnicy
Data wydania: 04.2010
Wydawca oryginału: Top Shelf Productions
Data wydania oryginału: 2000
Objętość: 128 stron
Format: 165 x 202 mm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 50,00 zł